Polonijne Zimowisko   KROKUS`2013 Polonijne Zimowisko


 

O nas

Członkowstwo

Kontakt


 




No i się zaczęło! Nareszcie wyjeżdżamy.Cieszę się, że znów będę opisywał, fotografował i filmował naszą kolejną wyprawę do Polski. Wszystko to zamieszczać będę na tej właśnie stronie, już w czasie Zimowiska, żeby Wasi najbliżsi byli zorientowani, co tam w zimowiskowym śniegu piszczy. Zdjęcia i filmiki można sobie ściągać do woli - żadnych praw autorskich. No taki, to znowu nie jestem.

Dzień Pierwszy (sobota, 2. lutego)
Zbiórka w Wiedniu, wyjazd do Wisły i sama podróż, wyszły znakomicie - bez żadnych niespodzianek. Do naszego polskiego domu na najbliższy tydzień, do >Hostelu Krokus<, wygodniutki autobusik z napisem >Firma Przewozowa TATARCZUK< przywiózł nas punktualnie o godz. 14:30. Wcale nie byliśmy pierwsi, bo przed nami przyjechały, niektóre dzieciaki z rodzicami, no i czekały na nas nasze panie wychowawczynie. Nasze bagaże z autobusu, powędrowały na recepcję, a my, po umyciu rąk - na stołówkę, na obiad. Jak się okazało, w czasie kiedy jedliśmy obiad, nasze bagaże powędrowały jeszcze dalej - do naszych pokoi na trzecim piętrze! Pokoje z oszałamiającym widokiem na Wisłę i góry wszystkim się bardzo, bardzo podobały. Trochę odpoczęliśmy i zajęliśmy się rozpakowaniem bagaży. A potem, jak przyjechał nasz super autobus, który zostaje z nami do końca Zimowiska, to ubraliśmy się cieplutko i ruszyliśmy do Ustronia, żeby przymierzyć i pobrać zamówiony sprzęt zjazdowy, no bo już jutro rozpoczynamy zajęcia na stoku, a wtedy szkoda marnować czas na przymiarki. W wypożyczalni czekał na nas p. Marek Kustra - Szef Szkoły >Zimowy Raj-Speed Markus<, który wraz z instruktorami, jak w ubiegłym roku, będzie zajmował się naszymi kursantami na stoku. Po kolacji jeszcze było jeszcze spotkanie organizacyjne, a potem wszyscy poszli do pokojów dokończyć rozpakowanie i przygotować się do spania. Acha, był jeszcze Konkurs Czystości - same maksymalne punkty! No i to by było na tyle. >FotoGaleria z 1. dnia Zimowiska< >Filmik z 1. dnia Zimowiska<

Dzień Drugi (niedziela, 3. lutego)
Jeszcze Wam nie mówiłem, że wczoraj Wisła przywitała nas... deszczem. Bardzo się wszyscy martwili, co to będzie z tymi naszymi Kursami, choć "bojowy" duch był wielki. A dzisiaj rano, otwieramy oczy i...Hura! Jest śnieg! Na wszelki wypadek, zamieniliśmy bloki zajęciowe i po śniadaniu pojechaliśmy na wycieczkę, a rozpoczęcie Kursów przełożyliśmy na popołudnie, na godz.15:00. Zawsze to lepiej, kiedy na zmoczoną nawierzchnię napada więcej śniegu. A śnieg, coraz większymi płatami padał i padał. Po śniadaniu wyjechaliśmy na wycieczkę do >Chaty Kawuloków< w Istebnej i do słynnych koniakowskich Koronkarek. Jak odrobię zaległości, to napisze o niej trochę więcej, a na razie musicie uwierzyć mi na słowo, że ta pierwsza zimowiskowa wyprawa, była naprawdę bardzo udana. A śnieg, ku naszej radości nadal sypał i sypał. Ta wielka radość skończyła się wkrótce, bo Wisła została zasypana śniegiem i większość ulic była nieprzejezdna, Niestety do tej większości należała również i nasza ulica. Do Krokusa, doszliśmy na piechotę (ok. 400 m), No i znowu stres, bo wprawdzie śniegu pod dostatkiem, ale jak dojechać na zajęcia! Dopiero pół godziny przed rozpoczęciem naszych zajęć drogowcom udało się udrożnić przejazd i ... na pierwsze zajęcia zimowiskowych kursów na stokach >Stacji Narciarskiej Nowa Osada< w Wiśle, stawiliśmy się punktualnie. Tam, to dopiero się działo! Nasi dzielni kursanci, pod dowództwem pięciu instruktorów rozpoczęli śnieżne szaleństwo z takim zapałem i tak skutecznie, że było aż dziewięć przegrupowań - zawsze do wyższej grupy! Kadra instruktorska nie mogła się nachwalić naszych dzieciaków. Ja wiedziałem, że tak będzie. Ja wiedziałem! A po kolacji, gry, zabawy, no i Konkurs Czystości na dobranoc, już nie był tak efektowny jak wczoraj, ale jak na tak aktywny dzień, to było całkiem nieźle. I wiecie co - nikomu wcale się nie chciało spać.>FotoGaleria z 2. dnia Zimowiska< >Filmik z 2. dnia Zimowiska<

Dzień Trzeci (poniedziałek, 4. lutego)
Dzisiaj wszystko zgodnie z planem. Śniadanie, przygotowanie do wyjazdu na Kursy i wreszcie - białego szaleństwa ciąg dalszy. Nasze "bajtle" robią takie postępy, że lwia część całej grupy, mogła już wyjechać wyciągiem kanapowym na górną staję, no i oczywiście zjechać samodzielnie z instruktorami taaaką trasą! I co wy na to!? Rewelacja!!!

Celem dzisiejszej popołudniowej wycieczki była >Chlebowa Chata< w Górkach Małych. Braliśmy udział w bardzo interesującym 2,5 godzinnym programie pod nazwą "Od ziarenka, do bochenka". Trzeba było widzieć z jakim zapałem młócą, mielą ziarna na różne mąki, kasze, ba nawet na kawę zbożową, którą potem piliśmy z mlekiem. Z własnej mąki piekliśmy podpłomyki i wielki bochen chleba. Podpłomyki spałaszowane zostały z prawdziwym masłem z krowiego mleka i z naturalnym miodkiem od pszczółek, a bochen zabraliśmy do Krokusa na poczęstunek przy kolacji. Pycha! Trudno Wam będzie uwierzyć, ale masło również kleciliśmy sami! Tak, tak. Najpierw z prawdziwego krowiego mleka oddzielaliśmy śmietanę, z niej właśnie powstało masło, a zmleka robiliśmy twaróg, Dowiedzieliśmy się, jak dawniej, chociaż nie tak całkiem dawno, żyli ludzie na Podbeskidziu. Ostatnim już tematem spotkania w Chlebowej Chacie, byli producenci nie tylko mojego ulubionego przysmaku - pszczoły. To dopiero pracowita, znakomicie zorganizowana i pożyteczna społeczność. Dzieciaki zrobiły wszystkim niespodziankę i w mig nauczyły się bardzo starej śpiewogry pt. "Mało nas, do pieczenia chleba". To też był miód, ale tym razem - na serca nasze. Oglądaliśmy też bardzo stare i stare maszyny i urzadzenia rolnicze, gospodarskie, pszczelarskie i domowe. Widząc ich zainteresowanie i aktywność, jestem pewny, że wiele im z tego zostanie. Naprawdę szkoda, że Was z nami nie było. A po kolacji, jak zwykle gry, zabawy... No to cześć. Do jutra! >FotoGaleria z 3. dnia Zimowiska< >Filmik z 3. dnia Zimowiska<

Dzień Czwarty (wtorek, 5. lutego)
Kochani Rodzice! Wasze dzieciaki na stokach są rewelacyjne. Możecie być z nich dumni. Taki oto komunikat ogłaszam, po zakończeniu dzisiejszych, 3. juz zajęć Kursów Specjalistycznych. I nic więcej na ten temat nie będę pisał, bo bym się powtarzał. Zobaczcie zdjęcia i filmik. Acha, już od drugiego dnia nie zabieramy na stok własnoręcznie przygotowanych kanapek, a zamiast nich, jako drugie śniadanie w przerwie zajęć wsuwamy świeże drożdżówki. Dlaczego tak? No, bo kanapki po prostu - zamarzają!


Po obiedzie nasze Zimowisko bardzo się rozśpiewało, bo o 16:00 rozpoczynamy Kulig, a przecież bez śpiewu, to taka impreza zaliczana jest do nieudanych. Trzeba było zobaczyć, jak dzieciaki razem i grupkami ćwiczą stare i nowe zimowiskowe hity. Nie odpuściły nawet w autobusie. Do Bacówki w Dolinie Dobki w Ustroniu przyjechaliśmy punktualnie i od razu chyc na sanie i jazda! Dla ścisłości - nie na sanie, a na zadaszone wozy drabiniaste, bo choć obficie sypał gęsty śnieg, to podłoże było zbyt miękkie na sanie, gdyż w południe popadał deszcz. W niczym nam to nie przeszkadzało, a konikom było trochę lżej. Było wesoło, śpiewnie - słowem kuligowo. No i pięknie tam bardzo było, w tej Dolinie rzeczki Dobki. Kiedy zaczął zapadać zmierzch, rozdano pochodnie i zrobiło się pięknie - kuligowo. Ostatni odcinek dojazdu do bacówki oświetlony był takimi malutkimi ogniskami - wyglądało to bardzo ładnie, jak w filmie jakimś. Biesiadę rozpoczęliśmy gorącą herbatą, a kiełbaskom potrzeba było akurat kilku minut aby je schrupać. A jak już wszyscy pojedli, to jak zwyczaj nakazuje, rozpoczęło się śpiewanie. A jak już wszyscy pojedli i pośpiewali, to polecieliśmy na górkę obok bacówki i rozpoczęła się super zabawa - zjeżdżanie na workach z sianem! Oj, było radochy co nie miara! A na tym nie koniec, bo dorośli, głównie rodzice, którzy z nami wyjechali - wypowiedzieli dzieciakom wojnę na śnieżki! Ale się wtedy zadziałało. Po raz pierwszy poczułem się jak prawdziwy reporter wojenny na linii frontu, no bo mnie to zaskoczyło i nie zdążyłem się nawet zamaskować. Obrywałem z każdej strony... Cóż trudno, taki los reportera. Zdaniem wszystkich, tak dużych jaki i małych uczestników kuligu - było znakomicie! Jeszcze tylko dodam, że kulig przygotowało dla nas Gospodarstwo Agroturystyczne "Dolina Dobki", które wszystkim polecamy. W Krokusie czekano na nas z pyszną kolacją, z którą mimo smakowitej kiełbaski na kuligu, znakomicie sobie poradziliśmy. Oto, co znaczy dużo ruchu na świeżym górskim powietrzu. Potem jeszcze trochę zabawy i przygotowanie do ciszy nocnej. Dobranoc. >FotoGaleria z 4. dnia Zimowiska< >Filmik z 4. dnia Zimowiska<

Dzień Piąty (środa, 6. lutego)
Dzisiaj było odwrotnie. Najpierw była krótka ale fascynująca wycieczka do >Muzeum Beskidzkiego im. Andrzeja Podżorskiego< w Wiśle.Ta niezwykła podróż w czasie rozpoczęła się muzealną lekcją edukacyjną pt. "Jak żech chodziył do szkoły", gdzie znaleźliśmy się w izbie lekcyjnej z początków ubiegłego wieku. Były gęsie pióra, ławki szkolne z kałamarzami pełnymi atramentu, liczydła... Nauczyliśmy się m.in. posługiwać tym protoplastą kalkulatora, a także opanowaliśmy sztukę kaligrafii. Jak ktoś nie wie co to słowo znaczy, to pytajcie naszych. Dzieciaki były w szoku, a i pełne podziwu dla ich rówieśników sprzed stulecia. No bo jak to tak - bez internetu, tabletu, facebook`a, telefonu komórkowego i w dodatku często parę kilometrów (niezależnie od pogody) na piechotę do szkoły, no i potem też na piechotę do domu, bo nie było Ubahn`ów, autobusów ani nawet tramwajów, ba - Hort`ów też nie było!!!... A jak potem zwiedzaliśmy muzealny Skansen, to doszliśmy do kuźni, gdzie wszystko było jak wtedy, dawno temu. Opowieści Kowala, rozpalony piec kowalski, kute również przy naszym udziale końskie podkówki... Oj, zrobiło to na wszystkich niesamowite wrażenie. Zwiedziliśmy jeszcze całe wiślańskie Muzeum. Powiem Wam, że było to mocne! Potem, latając po straganach targowiska i wiślańskim deptaku, skutecznie zmniejszaliśmy zasoby zimowiskowego kieszonkowego.


Po obiedzie pojechaliśmy do Nowej Osady na 4. zajęcia Kursów Specjalistycznych, Nie będę się na ten temat rozpisywał, bo znowu musiał bym się powtarzać, dość powiedzieć, że nasze orły, sokoły - są niesamowite!

Jeżeli ktoś myślał, że ten dzień zakończy się zabawami po kolacji, to jest w wielkim błędzie. Hasło - nocne zdobywanie naszej pierwszej polskiej góry zelektryzowało wszystkich. Podjechaliśmy pod szczyt Góry Równica w Ustroniu, gdzie z pochodniami w rękach i z pieśnią na ustach dotarliśmy do jednego z najstarszych w >Polsce Schronisk PTTK< (Polskie Towarzystwo Turystyczno Krajoznawcze). Tam otrzymaliśmy kartki pocztowe ze specjalnym stemplem, który dostać mogą wyłącznie zdobywcy tej Góry. Karty wraz z gratulacjami zostały oficjalnie wręczone w położonym pół kilometra dalej (w dół), magicznym miejscu - w
>Kolibie Pod Czarcim Kopytem<, do której również rozśpiewani i w świetle pochodni, wkrótce dotarliśmy. To był dzień! Dobranoc. >FotoGaleria z 5. dnia Zimowiska< >Filmik z 5. dnia Zimowiska<

Dzień Szósty (czwartek, 7. lutego)
Zaraz po śniadaniu wyjechaliśmy na wycieczkę do legendarnego >Zamku w Pszczynie<, który zaliczany jest do najpiękniejszych w Polsce. Jak się wkrótce okazało niema w tym żadnej przesady. Programów zwiedzania jest bardzo wiele. My wybraliśmy zwiedzanie wnętrz i zbrojowni. Byliśmy pod wrażeniem tego co tam zobaczyliśmy i czego się dowiedzieliśmy o historii Zamku. Niestety w środku nie można było używać lampy błyskowej i nasze zdjęcia nie należą do najlepszych. A to, że nie mamy żadnego filmiku ze zwiedzania Zamku, to już inna bajka. I to nie dlatego, że jeden z dwóch aparatów się zepsół, a po prostu, komuś kto miał robić filmiki się odniechciało i nawet mnie o tym nie uprzedził. Lepiej, żebym się o tym nie rozpisywał, bo znowu się wkurzę, a i tak od tego, to filmiku nam nie przybędzie. No szkoda, bo pięknie tam było bardzo. Zamek w Pszczynie to szczególne miejsce, w którym w przeszłości ważyły się losy Europy. Na zwiedzanie całego kompleksu zamkowego, potrzeba co najmniej dwóch dni, a my byliśmy zaledwie 2,5 godziny! Koniecznie trzeba tam będzie jeszcze raz przyjechać i zobaczyć to, na co tym razem nie starczyło nam czasu. Zapewniam, że warto.

O godz. 16:00 rozpoczął się jeden z najważniejszych punktów programowych Zimowiska - podsumowanie Kursu Narciarskiego i Snowboardowego. Po slalomie na czas i innymi popisami na stoku, przy dopingu i aplauzie widzów, właściciel i Szef Centrum Narciarskiego "Zimowy Raj Markus-Speed" p. Marek Kustra w obecności wszystkich instruktorów w ciepłych słowach skierowanych do naszych orłów i sokołów, podsumował oba Kursy. Widać było jak naszych kursantów rozpiera duma, a kiedy odbierali dyplomy, to wszystkim pysie śmiały się ze szczęścia. Trzeba przyznać, że mają powody do dumy. Raz tylko jedyny widziałem, jak kadra instruktorska brawami podsumowuje postępy uczestników Kursu. Mocne to były momenty. Potem to my podziękowaliśmy za super Kurs i wręczyliśmy przywiezione z Wiednia upominki. A później rozpoczęło się ostatnie na Zimowisku białe szaleństwo. Dzieciaki z tego wszystkiego, to jakby skrzydeł dostały. Ja też byłem z nich bardzo dumny, szczególnie kiedy widziałem jak narciarze na stoku pokazywali ich sobie palcami i słyszałem pełne uznania komentarze z cyklu: "...Zobacz tam, zobacz jak te dzieciaki jeżdżą!", a ktoś nawet wymyślił, że to juniorzy z klubu sportowego "...Polonez, czy jakoś tak.". No i takie było zakończenie tegorocznych Kursów. Prawda, że fajne?!

Już po obiedzie zajadaliśmy się pysznymi pączkami, które dojadaliśmy jeszcze po kolacji, bo to przecież dzisiaj jest tłusty czwartek. Po kolacji jak zwykle były śpiewanki, zabawy i wygłupianki, a potem to już tylko przygotowanie do ciszy nocnej, prysznic i pod kołdrę. Im bliżej końca Zimowiska, to Komisja Konkursu Czystości jest coraz ostrzejsza. No to ja też lecę, bo jeszcze mnie podsumują! No to, dobranoc. Do jutra. >FotoGaleria z 6. dnia Zimowiska< >Filmik z 6. dnia Zimowiska<

Dzień Siódmy (piątek, 8. lutego)
Rano jakoś tak dziwnie wszystkim było, bo nie trzeba ubierać się na stok, bo już w tym roku nie zobaczymy się z naszymi instruktorami... smutno tak jakoś. Po śniadaniu wyruszyliśmy na wycieczkę do >Studia Filmów Rysunkowych< w Bielsku - Białej, żeby odwiedzić starych znajomych - Bolka i Lolka, Reksia, Lisa Leona, Kota Bazylego i wielu innych bohaterów telewizyjnych dobranocek. Tam też dowiedzieliśmy się jak powstają filmy rysunkowe. Z zapartym tchem zwiedziliśmy wszystkie pracownie tej fabryki bajek. Oj, fajnie było. To niesamowite, ile pracy wymaga wyprodukowanie choćby króciutkiego filmiku. Po południu podjechaliśmy naszym autobusem do >Galerii Adama Małysza< w  Wiśle. Wprawdzie to bardzo niedaleko, ale szkoda było każdej minuty, bo potem czekało nas zakupowe szaleństwo, również na słynnym wiślańskim targowisku i deptaku. Po kolacji było takie spotkanie na zakończenie Zimowiska. Były piosenki, zabawy, nagrody i pamiątki. Oglądaliśmy też fragmenty filmików z poszczególnych dni, które już zamieszczone zostały na YouTube. No to, do zobaczenia. >FotoGaleria z 7. dnia Zimowiska< >Filmik z 7. dnia Zimowiska<

Dzień Ósmy (sobota, 9. lutego)
Po śniadaniu zapakowaliśmy walizki i uporządkowaliśmy nasze pokoje. Poszło dość szybko, choć entuzjazmu nie zauważyłem. Do ostatniego już w naszym Krokusie obiadu posiedzieliśmy sobie jeszcze na korytarzu, pośpiewaliśmy trochę i choć rozdane też były nagrody w Konkursie Czystości - to smutnawo tak jakoś wszystkim było. Mnie też. Ach, jeszcze jeden mocny przedwyjazdowy moment, którego byłem świadkiem. Otóż, zaglądając przez ramię szefuncia, poprawiającego ostateczną Listę Wyjazdową, nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Proszę - ryknął pan Piotr, żeby było go słychać. W drzwiach stanęła zanosząca się od płaczu, najmłodsza (niespełna 6. letnia) uczestniczka Zimowiska - Viki. Pan Piotr poleciał do niej z pytaniem "Vikciu, czemu płaczesz?!", na co kruszynka odpowiedziała - "No bo to siem już kończy, a ja bym chciała, żeby było dalej". Wyspokoiła się dopiero po zapewnieniu, że choć jest najmłodsza, to należy do najdzielniejszych dziewczynek, które z nami do tej pory wyjeżdżały, i że jak tylko będzie chciała i mogła, to na pewno będziemy się cieszyć jeżeli pojedzie z nami latem na Kolonie nad morzem... Punktualnie o 13:00 przyjechał po nas ten sam autobus >Firmy Przewozowej TATARCZUK<, który przywiózł nas z Wiednia do Wisły, a o 13:30, wyjeżdżając bezapelacyjnie do Wiednia, zostawiliśmy za sobą nasz zimowiskowy dom w Polsce - >Hostel KROKUS< w pięknie zimowej Wiśle. Potem zimę widzieliśmy jedynie śladowo. Dzięki temu, w połowie drogi, mogliśmy przekazać rodzicom dobrą wiadomość, że nasza podróż będzie krótsza, i że do Wiednia przyjedziemy o godz. 18:15, co też się stało. Wszyscy byli punktualnie. Ale będzie opowiadania!>FotoGaleria z 8. dnia Zimowiska<  >Filmik z 8. dnia Zimowiska<


Kochani! Cieszę się, że mogłem z Wami - starymi i nowymi przyjaciółmi, spędzić ten niezapomniany zimowy polski tydzień. Byliście fantastyczni - tak na stokach, jak i na wycieczkach... no i w ogóle. Ja to od początku wiedziałem, że niezła ekipa w tym roku jedzie na Zimowisko. Będzie mi Was brakowało i już teraz odliczam czas do naszego Polonijnego Zimowiska za rok. Ojej, prawie bym zapomniał - przecież latem jest Kolonia! Całe trzy tygodnie i to nad polskim morzem! No to kto wie, może zobaczymy się wcześniej?! Niektórzy to już nawet teraz się zapisali! Ja w każdym bądx razie - bardzo Was zapraszam. Pozostając ze wspomnieniami i nadzieją na kolejne spotkania, żegnam się z Wami cieplutko. Pozdrawiam Was bardzo serdecznie.
Wasz, niewątpliwie ulubiony, wirtualny uczestnik Zimowisk i Kolonii - KUBUS