|
No i się zaczęło! Nareszcie wyjeżdżamy.Cieszę się, że znów będę opisywał,
fotografował i filmował naszą kolejną wyprawę do Polski. Wszystko to
zamieszczać będę na tej właśnie stronie, już w czasie Zimowiska,
żeby
Wasi najbliżsi byli zorientowani, co tam w zimowiskowym śniegu
piszczy.
Zdjęcia i filmiki można sobie ściągać do
woli - żadnych praw autorskich. No taki, to
znowu nie jestem.
Dzień Pierwszy (sobota, 2. lutego)
•Zbiórka w Wiedniu, wyjazd do Wisły i sama podróż, wyszły znakomicie -
bez żadnych niespodzianek. Do naszego polskiego domu na najbliższy
tydzień, do >Hostelu Krokus<, wygodniutki
autobusik z napisem
>Firma
Przewozowa TATARCZUK<
przywiózł nas
punktualnie o godz. 14:30. Wcale nie byliśmy pierwsi, bo przed nami
przyjechały, niektóre dzieciaki z rodzicami, no i czekały na nas nasze
panie wychowawczynie. Nasze bagaże z autobusu, powędrowały na recepcję,
a my, po umyciu rąk - na stołówkę, na obiad. Jak się okazało, w czasie
kiedy jedliśmy obiad, nasze bagaże powędrowały jeszcze dalej - do
naszych pokoi na
trzecim piętrze! Pokoje z oszałamiającym widokiem na Wisłę i góry wszystkim się bardzo, bardzo podobały. Trochę odpoczęliśmy
i zajęliśmy się rozpakowaniem bagaży. A potem, jak przyjechał nasz super
autobus, który zostaje z nami do
końca Zimowiska, to ubraliśmy się cieplutko i ruszyliśmy do Ustronia, żeby przymierzyć i pobrać
zamówiony sprzęt zjazdowy, no bo już jutro
rozpoczynamy zajęcia na stoku, a wtedy szkoda marnować czas na
przymiarki. W wypożyczalni czekał na nas p. Marek Kustra -
Szef
Szkoły >Zimowy Raj-Speed Markus<, który wraz z instruktorami,
jak w ubiegłym roku, będzie zajmował się naszymi kursantami na stoku. Po
kolacji jeszcze było jeszcze spotkanie organizacyjne, a potem wszyscy
poszli do pokojów dokończyć rozpakowanie i przygotować się do spania.
Acha, był jeszcze Konkurs Czystości - same maksymalne punkty!
No i to by było na tyle.
>FotoGaleria
z 1. dnia Zimowiska<
>Filmik z 1.
dnia Zimowiska<
Dzień Drugi (niedziela, 3. lutego)
•Jeszcze Wam nie mówiłem, że wczoraj Wisła przywitała nas... deszczem.
Bardzo się wszyscy martwili, co to będzie z tymi naszymi Kursami,
choć "bojowy"
duch był wielki. A dzisiaj rano, otwieramy oczy i...Hura! Jest
śnieg! Na wszelki wypadek, zamieniliśmy bloki zajęciowe i
po śniadaniu
pojechaliśmy na wycieczkę, a rozpoczęcie Kursów przełożyliśmy na
popołudnie, na godz.15:00. Zawsze to lepiej, kiedy na zmoczoną nawierzchnię
napada więcej śniegu. A śnieg, coraz większymi płatami padał i padał. Po
śniadaniu wyjechaliśmy na wycieczkę do
>Chaty
Kawuloków< w Istebnej i do słynnych koniakowskich Koronkarek. Jak odrobię zaległości, to
napisze o niej trochę więcej, a na razie musicie uwierzyć mi na słowo,
że ta pierwsza zimowiskowa wyprawa, była naprawdę bardzo udana. A śnieg,
ku naszej radości nadal sypał i sypał. Ta wielka radość skończyła się
wkrótce, bo Wisła została zasypana śniegiem i większość ulic była
nieprzejezdna, Niestety do tej większości należała również i nasza
ulica. Do Krokusa, doszliśmy na piechotę (ok. 400 m), No i znowu
stres, bo wprawdzie śniegu pod dostatkiem, ale jak dojechać
na zajęcia!
Dopiero pół godziny przed rozpoczęciem naszych zajęć drogowcom udało się
udrożnić przejazd i ... na pierwsze zajęcia zimowiskowych kursów
na stokach >Stacji
Narciarskiej Nowa
Osada< w
Wiśle, stawiliśmy się punktualnie. Tam, to dopiero się działo!
Nasi dzielni kursanci, pod dowództwem pięciu instruktorów rozpoczęli
śnieżne szaleństwo z takim zapałem i tak skutecznie, że było aż dziewięć
przegrupowań - zawsze do wyższej grupy! Kadra instruktorska nie mogła
się nachwalić naszych dzieciaków. Ja wiedziałem, że tak będzie. Ja
wiedziałem! A po kolacji, gry, zabawy, no i Konkurs Czystości na dobranoc, już nie był tak efektowny jak wczoraj, ale jak na
tak aktywny dzień, to było całkiem nieźle. I wiecie co -
nikomu wcale się nie chciało spać.>FotoGaleria
z 2. dnia Zimowiska<
>Filmik z 2. dnia Zimowiska<
Dzień Trzeci (poniedziałek,
4. lutego)
•Dzisiaj wszystko zgodnie z planem. Śniadanie, przygotowanie do wyjazdu
na Kursy i wreszcie - białego szaleństwa ciąg dalszy.
Nasze "bajtle"
robią takie postępy, że lwia część całej grupy,
mogła już wyjechać wyciągiem kanapowym na górną staję, no i
oczywiście zjechać samodzielnie z instruktorami taaaką trasą!
I co wy na to!? Rewelacja!!!
•Celem dzisiejszej popołudniowej wycieczki była
>Chlebowa
Chata< w
Górkach Małych. Braliśmy udział w bardzo interesującym 2,5 godzinnym
programie pod nazwą "Od ziarenka, do bochenka". Trzeba było widzieć z jakim
zapałem młócą, mielą ziarna na różne mąki, kasze, ba nawet na kawę
zbożową, którą potem piliśmy z mlekiem. Z własnej mąki piekliśmy
podpłomyki i wielki bochen chleba. Podpłomyki spałaszowane zostały z
prawdziwym masłem z krowiego mleka i z naturalnym miodkiem od pszczółek,
a bochen zabraliśmy do Krokusa na poczęstunek przy kolacji. Pycha!
Trudno Wam będzie uwierzyć, ale masło również
kleciliśmy sami! Tak, tak.
Najpierw z prawdziwego krowiego mleka oddzielaliśmy śmietanę, z niej
właśnie powstało masło, a zmleka
robiliśmy twaróg, Dowiedzieliśmy się, jak dawniej, chociaż nie tak
całkiem dawno, żyli ludzie na Podbeskidziu. Ostatnim już tematem
spotkania w Chlebowej Chacie, byli producenci
nie tylko mojego ulubionego przysmaku - pszczoły. To dopiero pracowita, znakomicie
zorganizowana i pożyteczna społeczność. Dzieciaki zrobiły wszystkim
niespodziankę i w mig nauczyły się bardzo starej śpiewogry pt.
"Mało
nas, do pieczenia chleba". To też był miód, ale tym razem - na serca
nasze. Oglądaliśmy też bardzo stare i stare maszyny i urzadzenia
rolnicze, gospodarskie, pszczelarskie i domowe. Widząc ich
zainteresowanie i aktywność, jestem pewny, że wiele im z
tego zostanie. Naprawdę szkoda, że Was z nami nie było. A po
kolacji, jak zwykle gry, zabawy... No to cześć.
Do jutra!
>FotoGaleria
z 3. dnia Zimowiska<
>Filmik z 3. dnia Zimowiska<
Dzień Czwarty (wtorek, 5. lutego)
•Kochani Rodzice! Wasze dzieciaki na stokach są rewelacyjne.
Możecie być z nich dumni. Taki oto komunikat ogłaszam, po
zakończeniu dzisiejszych, 3. juz zajęć Kursów Specjalistycznych. I nic więcej na
ten temat nie będę pisał, bo bym się powtarzał. Zobaczcie zdjęcia i
filmik. Acha, już od drugiego dnia nie zabieramy na stok własnoręcznie
przygotowanych kanapek, a zamiast nich, jako drugie śniadanie w przerwie
zajęć
wsuwamy świeże drożdżówki. Dlaczego tak? No, bo kanapki
po prostu -
zamarzają!
•Po obiedzie nasze Zimowisko bardzo się rozśpiewało, bo o 16:00
rozpoczynamy Kulig, a przecież bez śpiewu, to taka impreza
zaliczana jest do nieudanych. Trzeba było zobaczyć, jak dzieciaki razem
i grupkami ćwiczą stare i nowe zimowiskowe hity. Nie odpuściły nawet w
autobusie. Do Bacówki w Dolinie Dobki w Ustroniu przyjechaliśmy
punktualnie i od razu chyc na sanie i jazda! Dla ścisłości - nie na
sanie, a na zadaszone wozy drabiniaste, bo choć obficie sypał gęsty
śnieg, to podłoże było zbyt miękkie na sanie, gdyż w południe popadał
deszcz. W niczym nam to nie przeszkadzało, a konikom było trochę
lżej. Było wesoło, śpiewnie - słowem kuligowo. No i pięknie
tam bardzo było, w tej Dolinie rzeczki Dobki. Kiedy zaczął zapadać
zmierzch, rozdano pochodnie i zrobiło się pięknie - kuligowo.
Ostatni odcinek dojazdu do bacówki oświetlony był takimi malutkimi
ogniskami - wyglądało to bardzo ładnie, jak w filmie jakimś. Biesiadę rozpoczęliśmy gorącą herbatą, a kiełbaskom potrzeba było
akurat kilku
minut aby je schrupać. A jak
już wszyscy pojedli, to jak zwyczaj
nakazuje, rozpoczęło się śpiewanie. A jak już wszyscy pojedli i pośpiewali, to polecieliśmy na górkę obok bacówki i rozpoczęła się super
zabawa - zjeżdżanie na workach z sianem! Oj, było radochy co nie miara!
A na tym nie koniec, bo dorośli, głównie rodzice, którzy z nami
wyjechali - wypowiedzieli dzieciakom wojnę na śnieżki! Ale się
wtedy zadziałało. Po raz pierwszy poczułem się jak prawdziwy reporter
wojenny na linii frontu, no bo mnie to zaskoczyło i nie zdążyłem się
nawet zamaskować. Obrywałem z każdej strony... Cóż trudno, taki los
reportera. Zdaniem wszystkich, tak dużych jaki i małych uczestników
kuligu - było znakomicie! Jeszcze tylko dodam, że kulig przygotowało dla
nas Gospodarstwo Agroturystyczne "Dolina Dobki", które wszystkim
polecamy. W Krokusie czekano na nas z pyszną kolacją, z którą
mimo smakowitej kiełbaski na kuligu, znakomicie sobie poradziliśmy.
Oto, co znaczy dużo ruchu na świeżym górskim powietrzu. Potem jeszcze
trochę zabawy i przygotowanie do ciszy nocnej. Dobranoc. >FotoGaleria
z 4. dnia Zimowiska<
>Filmik z 4. dnia Zimowiska<
Dzień Piąty (środa, 6. lutego)
•Dzisiaj
było odwrotnie. Najpierw była krótka ale fascynująca wycieczka do
>Muzeum Beskidzkiego
im. Andrzeja Podżorskiego<
w Wiśle.Ta niezwykła podróż w czasie rozpoczęła się muzealną lekcją edukacyjną pt.
"Jak żech chodziył do szkoły",
gdzie znaleźliśmy się w izbie lekcyjnej z początków ubiegłego wieku.
Były gęsie pióra, ławki szkolne z
kałamarzami pełnymi atramentu,
liczydła... Nauczyliśmy się m.in.
posługiwać tym protoplastą kalkulatora, a
także opanowaliśmy sztukę kaligrafii. Jak ktoś nie wie co
to słowo znaczy, to pytajcie naszych. Dzieciaki były w szoku, a i
pełne podziwu dla ich
rówieśników
sprzed
stulecia. No bo jak to tak - bez internetu, tabletu, facebook`a,
telefonu komórkowego i w dodatku często parę kilometrów (niezależnie od
pogody) na piechotę do szkoły, no i
potem też na piechotę do domu, bo
nie było Ubahn`ów, autobusów ani nawet tramwajów, ba - Hort`ów też nie
było!!!... A jak potem zwiedzaliśmy muzealny Skansen, to doszliśmy do
kuźni, gdzie wszystko było jak wtedy, dawno temu.
Opowieści Kowala,
rozpalony piec kowalski, kute również przy naszym udziale końskie
podkówki... Oj, zrobiło to na wszystkich niesamowite wrażenie.
Zwiedziliśmy jeszcze całe wiślańskie Muzeum. Powiem Wam, że było to
mocne!
Potem, latając po straganach targowiska i wiślańskim deptaku,
skutecznie zmniejszaliśmy zasoby zimowiskowego kieszonkowego.
•Po obiedzie
pojechaliśmy do Nowej Osady na 4. zajęcia Kursów Specjalistycznych, Nie będę się na ten temat rozpisywał, bo znowu musiał
bym się powtarzać,
dość powiedzieć, że nasze orły, sokoły - są niesamowite!
Jeżeli ktoś myślał, że ten dzień zakończy się zabawami po kolacji, to
jest w wielkim błędzie. Hasło - nocne zdobywanie
naszej pierwszej polskiej góry zelektryzowało wszystkich.
Podjechaliśmy pod szczyt Góry Równica w Ustroniu, gdzie z
pochodniami w rękach i z pieśnią na ustach dotarliśmy do jednego z
najstarszych w >Polsce
Schronisk PTTK< (Polskie
Towarzystwo Turystyczno Krajoznawcze). Tam otrzymaliśmy kartki pocztowe
ze specjalnym stemplem, który dostać mogą wyłącznie zdobywcy tej Góry.
Karty wraz z gratulacjami zostały oficjalnie wręczone w położonym pół kilometra
dalej (w dół), magicznym miejscu - w
>Kolibie
Pod Czarcim Kopytem<,
do której również rozśpiewani i w świetle pochodni, wkrótce dotarliśmy.
To był dzień! Dobranoc. >FotoGaleria
z 5. dnia Zimowiska<
>Filmik z 5. dnia Zimowiska<
Dzień Szósty (czwartek, 7. lutego)
•Zaraz po śniadaniu
wyjechaliśmy na
wycieczkę do legendarnego >Zamku
w Pszczynie<,
który zaliczany jest do najpiękniejszych w
Polsce.
Jak
się wkrótce okazało niema w tym żadnej przesady. Programów zwiedzania
jest bardzo wiele. My wybraliśmy zwiedzanie wnętrz i zbrojowni.
Byliśmy pod wrażeniem tego co tam
zobaczyliśmy i czego się
dowiedzieliśmy o historii Zamku.
Niestety w środku nie można było używać lampy błyskowej i nasze zdjęcia
nie należą do najlepszych. A to, że nie mamy żadnego filmiku ze
zwiedzania Zamku, to już inna bajka. I to nie dlatego, że jeden z dwóch
aparatów się zepsół, a po prostu, komuś kto miał robić filmiki się
odniechciało i nawet mnie o tym nie uprzedził. Lepiej, żebym się o tym
nie rozpisywał, bo znowu się wkurzę, a i tak od tego, to filmiku nam nie
przybędzie. No szkoda, bo pięknie tam było bardzo. Zamek w Pszczynie
to szczególne miejsce, w którym w przeszłości ważyły się losy Europy. Na
zwiedzanie całego kompleksu zamkowego, potrzeba co najmniej dwóch dni, a
my byliśmy zaledwie 2,5 godziny! Koniecznie trzeba tam będzie
jeszcze raz przyjechać i
zobaczyć to, na co tym razem nie starczyło nam
czasu. Zapewniam, że warto.
•O godz. 16:00 rozpoczął się jeden z
najważniejszych punktów programowych Zimowiska - podsumowanie Kursu
Narciarskiego i Snowboardowego. Po slalomie na czas i innymi
popisami na stoku, przy dopingu i aplauzie widzów, właściciel
i Szef Centrum Narciarskiego "Zimowy Raj Markus-Speed" p. Marek Kustra w
obecności wszystkich instruktorów w ciepłych słowach skierowanych do
naszych orłów i sokołów, podsumował oba Kursy. Widać było jak naszych
kursantów rozpiera duma, a kiedy odbierali dyplomy, to wszystkim pysie
śmiały się ze szczęścia. Trzeba przyznać, że mają powody do dumy. Raz
tylko jedyny widziałem, jak kadra instruktorska brawami podsumowuje
postępy uczestników Kursu. Mocne to były momenty. Potem to my
podziękowaliśmy za super Kurs i wręczyliśmy przywiezione z Wiednia
upominki. A później rozpoczęło się ostatnie na Zimowisku białe
szaleństwo. Dzieciaki z tego wszystkiego, to jakby skrzydeł dostały.
Ja też byłem z nich bardzo dumny, szczególnie kiedy widziałem jak
narciarze na stoku pokazywali ich sobie palcami i słyszałem pełne
uznania komentarze z cyklu: "...Zobacz tam, zobacz jak te
dzieciaki jeżdżą!", a ktoś nawet wymyślił, że to juniorzy z klubu
sportowego "...Polonez, czy jakoś tak.". No i takie było
zakończenie tegorocznych Kursów. Prawda, że fajne?!
•Już
po obiedzie zajadaliśmy się pysznymi pączkami, które dojadaliśmy
jeszcze po kolacji, bo to przecież dzisiaj jest tłusty czwartek.
Po kolacji jak zwykle były śpiewanki, zabawy i wygłupianki, a potem to
już tylko przygotowanie do ciszy nocnej, prysznic i pod kołdrę. Im bliżej
końca Zimowiska, to Komisja Konkursu Czystości jest coraz ostrzejsza. No
to ja też lecę, bo jeszcze mnie podsumują! No to, dobranoc. Do jutra.
>FotoGaleria
z 6. dnia Zimowiska<
>Filmik z 6. dnia Zimowiska<
Dzień Siódmy (piątek, 8. lutego)
•Rano jakoś
tak dziwnie wszystkim było, bo nie trzeba ubierać
się na stok, bo już w tym roku nie zobaczymy się z naszymi
instruktorami... smutno tak jakoś. Po śniadaniu
wyruszyliśmy na wycieczkę do
>Studia Filmów Rysunkowych<
w Bielsku - Białej, żeby
odwiedzić starych
znajomych - Bolka i Lolka, Reksia, Lisa Leona,
Kota Bazylego i wielu innych bohaterów telewizyjnych dobranocek. Tam
też dowiedzieliśmy się jak powstają filmy
rysunkowe. Z zapartym tchem
zwiedziliśmy wszystkie pracownie tej fabryki bajek. Oj, fajnie
było. To niesamowite, ile pracy wymaga wyprodukowanie choćby
króciutkiego filmiku. Po południu podjechaliśmy naszym
autobusem do >Galerii Adama Małysza<
w Wiśle. Wprawdzie to
bardzo niedaleko, ale szkoda było każdej minuty, bo
potem czekało nas
zakupowe szaleństwo, również na słynnym wiślańskim
targowisku i deptaku. Po kolacji było takie spotkanie na zakończenie
Zimowiska. Były piosenki, zabawy, nagrody i pamiątki. Oglądaliśmy też
fragmenty filmików z poszczególnych dni, które już zamieszczone zostały
na YouTube. No to, do zobaczenia.
>FotoGaleria
z 7. dnia Zimowiska<
>Filmik z 7. dnia Zimowiska<
Dzień Ósmy (sobota, 9. lutego)
•Po śniadaniu zapakowaliśmy walizki
i uporządkowaliśmy nasze pokoje. Poszło dość szybko, choć
entuzjazmu nie zauważyłem. Do ostatniego już w naszym Krokusie obiadu
posiedzieliśmy sobie jeszcze na korytarzu, pośpiewaliśmy trochę i choć
rozdane też były nagrody w Konkursie Czystości - to smutnawo tak jakoś
wszystkim było. Mnie też. Ach, jeszcze jeden mocny
przedwyjazdowy moment,
którego byłem świadkiem.
Otóż,
zaglądając przez ramię szefuncia, poprawiającego ostateczną Listę
Wyjazdową, nagle
usłyszałem pukanie do drzwi. Proszę - ryknął pan Piotr, żeby było go
słychać. W drzwiach stanęła zanosząca się od płaczu,
najmłodsza (niespełna 6. letnia) uczestniczka Zimowiska - Viki. Pan
Piotr poleciał do niej z pytaniem "Vikciu, czemu płaczesz?!", na co
kruszynka odpowiedziała - "No bo to siem już kończy, a ja bym
chciała, żeby było dalej". Wyspokoiła się dopiero po zapewnieniu, że
choć jest najmłodsza, to należy do najdzielniejszych dziewczynek, które
z nami do tej pory wyjeżdżały, i że jak tylko będzie chciała i mogła, to
na pewno będziemy się cieszyć jeżeli pojedzie z nami latem na Kolonie nad morzem... Punktualnie o 13:00 przyjechał po nas ten sam autobus
>Firmy
Przewozowej TATARCZUK<,
który przywiózł nas z Wiednia do Wisły, a o 13:30, wyjeżdżając bezapelacyjnie do Wiednia, zostawiliśmy za sobą
nasz
zimowiskowy dom w Polsce -
>Hostel KROKUS<
w pięknie zimowej Wiśle. Potem zimę widzieliśmy jedynie
śladowo. Dzięki temu, w połowie
drogi, mogliśmy przekazać rodzicom dobrą wiadomość, że nasza podróż
będzie krótsza, i że do Wiednia przyjedziemy o godz. 18:15, co
też się stało. Wszyscy byli punktualnie. Ale będzie
opowiadania!>FotoGaleria
z 8. dnia Zimowiska<
>Filmik z 8. dnia Zimowiska<
•Kochani!
Cieszę się, że mogłem z Wami - starymi i nowymi przyjaciółmi,
spędzić ten niezapomniany zimowy polski tydzień.
Byliście fantastyczni
-
tak na stokach, jak i na
wycieczkach... no i w
ogóle. Ja to od początku wiedziałem, że niezła ekipa w tym roku jedzie
na Zimowisko. Będzie mi Was brakowało i już teraz odliczam czas do
naszego Polonijnego Zimowiska za rok. Ojej, prawie bym zapomniał -
przecież latem jest Kolonia! Całe trzy tygodnie i to nad polskim morzem!
No to kto wie, może zobaczymy się wcześniej?! Niektórzy to już nawet
teraz się zapisali! Ja w każdym bądx razie - bardzo Was zapraszam.
Pozostając ze wspomnieniami i nadzieją na kolejne spotkania, żegnam się
z Wami cieplutko. Pozdrawiam Was bardzo serdecznie.
Wasz, niewątpliwie ulubiony, wirtualny
uczestnik Zimowisk i Kolonii - KUBUS
|