|
Zdjęcia z tegorocznej
Kolonii. Wszystkie można powiększać
•Przed
nami kolejna, wielka letnia przygoda - wyjeżdżamy na prawie trzy
tygodniowe wakacje nad polskie morze. Jak
zawsze, będę się
starał codziennie
opisywać Wam to, co w naszej kolonijnej trawie piszczy.
Zdjęcia i filmiki, można ściągać do Waszych komputerów bezpłatnie i
do woli. Życzcie nam
przede wszystkim dobrej, uśmiechniętej pogody i taaakich wrażeń.
Wasz, niewątpliwie ulubiony,
wirtualny kolonista -
KUBUS alias
Kubuś.
•Podróż
i Dzień Pierwszy (niedziela i poniedziałek, 5 i 6 lipca)
•No i ...
poszło! Na dworcu w Wiedniu wszystko bez żadnych niespodzianek i zgodnie
z planem. Podróż rewelka! Jeszcze po północy w
całym wagonie słychać
było jeszcze śmichy-chichy ale potem wszyscy posnęli --- i tak już do
samego Berlina. Dzieciaki fantastyczne, bardzo się polubiły, wszystkie
uśmiechnięte i z wielkimi oczekiwaniami tej, dla niektórych pierwszej i
tak długiej Wakacyjnej Wyprawy bez Mamy i Taty. W Berlinie też wszystko
planowo - wysiadka, bagażowi, śniadanie w "MaKu" (tak mówiły dzieciaki). Potem przeszliśmy do naszego autobusu, gdzie
zapakowane już były nasze bagaże i ruszyliśmy prawie godzinę wcześniej w
kierunku Kołobrzegu. I teraz dopiero zaczęły się problemy, bo Berlin był
totalnie "zakorkowany", gdyż właśnie rozpoczęto planowe remonty kilku
ulic, a na dodatek doszło do kilku poważnych kolizji,
które jeszcze
bardziej skomplikowały przejazd przez to ogromne miasto! Dość
powiedzieć, że w radio bez przerwy nadawano komunikaty i meldunki o
objazdach i "korkach". Ta okropna sytuacja rozładowała się dopiero
... przed granicą w szczecinie! Dobrze, że mieliśmy w naszym autobusie
sprawną klimatyzację i napojów
pod dostatkiem. Mimo wydłużające się
podróży u nas było śpiewnie i wesoło. Do naszego domu w Polsce na
najbliższe prawie trzy tygodnie - OW "Podczele II" w Kołobrzegu,
dojechaliśmy tylko z 1,5 godzinnym opóźnieniem, choć na początku
wyglądało to bardzo źle. Tam czekano na nas z pysznym obiadem, który
wszyscy w mig spałaszowali, a potem już w Grupach
poszliśmy do naszych pokoi, a tam pierwsza niespodzianka - nasze walizy już tam były! Potem
tak jak nasze Panie poprosiły " wpadliśmy w walizki, wyciągnęliśmy tylko
to co trzeba i szybko ... pod prysznic, wskoczyć w kąpielówki,
posmarować człowieka faktorami, czapki na głowę i hajda na plażę! Ale
było radochy! Po powrocie zaczęliśmy się rozpakowywać. Na kolację to już
za bardzo nie mieliśmy ochoty, choć coś tam poskubaliśmy, bo przecież
1.5 godziny wcześniej spałaszowaliśmy pyszny obiad. Potem były jeszcze wspólne
zabawy, śpiewanki, przygotowanie do Konkursu Czystości czyli prysznic, ząbki,
piżama, do łóżek i spać. To był dzień!
Kolorowych Snów życzę.
>FotoGaleria<
>WideoReportaż<
•Dzień
Drugi (wtorek, 7 lipca)
•Choć
pobudka była przesunięta na godz. 8:00 i tak wszyscy chyba z emocji)
już się pobudzili pół godziny wcześniej. Ale za to nie trzeba się
było
spieszyć na śniadanie bo było planowo przesunięte o całą godzinkę. Było
pyszne! Nikt się nie zawiódł w oczekiwaniach, bo potem poszliśmy na
plażę, bo jakże by inaczej przy tak cudnej pogodzie. Piłki plażowe,
śpiewniki, zabawy na plaży, no i... Prawie do pasa w wodzie!
Że co, że króciutko! OK, ale woda trochę zimna a może powietrze zbyt
gorące, ale za to ile razy! Do Ośrodka wróciliśmy na pyszny obiad, który
po takiej dawce ruchu na morskiej plaży spałaszowany został w mgnieniu
oka. Po obiedzie - prysznic, faktory na człowieka, kapelusiki na głowy i
kierunek plaża, czyli radosna powtórka z plażowej rozrywki, ze zmianą
gier i zabaw. I tak do samej kolacji! Ale było!!! Po kolacji ogłoszono
przygotowanie do wyjazdu na wycieczkę! Pojechaliśmy do centrum
Kołobrzegu, gdzie czekał na nas jeden z największych znawców tego
pięknego kurortu - p. Antoni Szarmach, z którym odwiedziliśmy część
ważnych miejsc tego pięknego miasta. Byliśmy w porcie, Marinie Solnej,
na molo, w Skansenie Pozyskiwania Soli ze słynnego kołobrzeskiego
źródełka solankowego, spacerowaliśmy promenadą, wiemy już prawie
wszystko o Latarni Morskiej i o pomniku Komandora Mieszkowskiego...
dotarliśmy do portu pasażerskiego. I tu, gdzie jak sądziliśmy powinna
się zakończyć pierwsza wycieczka do Kołobrzegu, czekała nas
wielka niespodzianka - Rejs Na Zachód Słońca. Nie tyko nasze dzieci, cieszyły się
- jak dzieci, bo
rzecz ukrywana była przez p. Piotra w ścisłej tajemnicy. Było
fantastycznie! A kiedy nasz żaglowiec przygotowywał się do cumowania, z pokładu
rozradowane dzieciaki machały do czekającego na nie p. Piotra z
okrzykami "Było super!" i "Prosimy - jeszcze na
gofry!". Niestety na gofry i to w tej ilości było już zbyt późno, ale na lody jeszcze zdążyliśmy. Potem jeszcze
objazd autobusem kładącego się do snu, pięknie oświetlonego Kołobrzegu,
w kierunku na nasz Ośrodek, gdzie wkrótce i my też trafiliśmy do łóżek.
>FotoGaleria<
>WideoReportaż<
•Dzień
Trzeci (środa, 8 lipca)
•
Kolejny wielki dzień, bo po śniadaniu rozpoczynało się nasze Szkolenie
Żeglarskie i Kurs Jazdy Konnej.
Pierwsze - sprawdzianowe zajęcia
wypadły
znakomicie. Grupa Jeździecka odwiedziła na ostatnie pół godziny zajęć
naszych Żeglarzy. Trzeba przyznać że byli pod wielkim wrażeniem. Po
obiedzie -przygotowanie do wyjazdu na wycieczkę do Pałacu
Czartoryskich w Trzebiatowie. Była też mało przyjemna
niespodzianka
- parę minut przed przejściem do autobusu nagle się zachmurzyło i lunęła
krótka ale niezwykle obfita ulewa. Trzeba więc było wrócić do pokojów i
zmienić ubrania z wersji tropikalnej na, powiedzmy środkowoeuropejską. Z
pogodą to zrobiło się tak jak powiedział jeden z kolonistów: "Pompa,
potem lampa i pompa i lampa, pompa, lampa". Ale żadna zmiana pogody nie
była w stanie popsuć pozytywnych emocji i radości związanych ze
zwiedzaniem Pałacu. Zapewniam, że żaden przekaz słowny czy pisany nie
odda atmosfery tej przeszło
dwugodzinnej
podróży w czasie. To po prostu trzeba samemu przeżyć. Gratuluję
Gospodarzom obiektu nie tyko koncepcji muzeum i ekspozycji ale przede
wszystkim sposobu ich
prezentacji. Bardzo dziękujemy i do zobaczenia przy ok. naszych
kolejnych wakacyjnych wędrówek po Polsce. Do naszego OW Podczele II
przyjechaliśmy na spóźnioną nieco kolację, po czym reszta kolonijnego
dnia to Gry zabawy, nauka piosenek. A no właśnie, dzisiaj p. Piotr
ogłosił rozpoczęcie kolonijnego Festiwalu
Piosenki Autokarowej o Wielki
Puchar Lodowy Kierownika Kolonii. Pierwszy wokalny
fantastyczny popis
połączony z nauką śpiewanych piosenek, na brawach, dała Marynia z I
Grupy. No dobra, dobra, już kończę i życząc miłego oglądania zdjęć i
filmiku oraz dobrej nocy - lecę też do łóżka. >FotoGaleria<
>WideoReportaż<
•Dzień
Czwarty (czwartek, 9 lipca)
•Punktualnie o 9:30
rozpoczęły II zajęcia Kolonijnego Kursu
Jazdy Konnej oraz Szkolenia Żeglarskiego. Emocji było co nie miara, bo
po pierwszych zajęciach weryfikacyjnych, rozpoczęliśmy pracę w "swoich"
grupach. Poszło bardzo dobrze, ba nawet trochę zaskakująco, bo np.
nikt
się nie spodziewał, że wielu młodszych uczestników Kursu posiada tak
wysokie umiejętności jeździeckie. Na Szkoleniu Żeglarskim podziwiano zapał i chęci poznania sztuki żeglarskiej. Niestety, pogoda nas nie
rozpieszczała - od wczoraj niewiele się zmieniło. Po obiedzie
pojechaliśmy na wycieczkę do Ustronia Morskiego (m.in. Skansen
Chleba),
odwiedziliśmy też najstarsze dęby w Polsce, byliśmy gośćmi wzorcowego,
prowadzonego przez obcokrajowców Eko - Gospodarstwa, zobaczyliśmy też
upiorne tereny b. sowieckiego lotniska strategicznego w ... Podczelu. Ze
wzlędu na wilgotną pogodę, po kolacji zostaliśmy Ośrodku i zajęliśmy się
sobą, naszymi szafami i półkami z ubraniami, pokojami. I nic
dziwnegoi, że na tabeli punktacji Konkursu Czystości znalazły się
same najwyższe oceny.
>FotoGaleria<
>WideoReportaż<
•Dzień
Piąty (piątek, 10 lipca)
•Pogoda odpuściła na tyle, że nie lało czy padało, a słoneczko często
wychodziło nawet na długo spoza chmur lecz różnica temperatur tych z
poprzedniego tygodnia (śr. 35 stopni) do obecnej (17 - 22 stopnie) jest
bardzo znaczna. Dobre i to! No i co ważne - bardzo mocno
wiało. W związku z silnym wietrzyskiem (8 w skali Beauforta) wprowadzono
dla jednostek pływających zakaz opuszczania portu, a i na akwenach
portowych ruch był mocno ograniczony. Jednak nasi Żeglarze nie rezygnowali - zajęcia Szkolenia odbywały się na pokładach naszych
jachtów, które jak i załogi, przygotowane były do wypłynięcia w każdej
chwili. No cóż, mimo pełnej gotowości, niestety to jednak się nie zdarzyło. Aby rozchmurzyć trochę zawiedzione miny naszych "szprotek" i
ugłaskać królową Pogodę z odsieczą przyszedł również członek Ligi
Morskiej w Kołobrzegu,
fantastyczny gawędziarz, śpiewający i grający wielki miłośnik szantów,
znany nie tylko tam jako - "Miodzio". Na dźwięk gitary, harmonijki ustnej
oraz szantów w jego oraz wtórujących mu dzieciaków wykonaniu,
zebrał się spory tłumek włączających się do tego spontanicznego, jedynego
takiego, koncertu przypadkowych przechodniów i turystów. Każda szanta kończyła się aplauzem i okrzykami z
podpowiedziami tytułów kolejnych! W Budzistowie, gdzie odbywały się zajęcia Kursu Jazdy Konnej pogodowych rozterek nie
było, bo zajęcia odbywały się w hali.
Nasze amazonki
i jeźdźcy robią szybkie i wielkie postępy. Drodzy Rodzice, możecie być z nich dumni! Wielka szkoda, ż w oba aparaty działały tylko na początku obu kursów - bo niestety zaskakująco szybko rozładowały się w nich baterie. Sorry. Popołudniu,
odpowiednio ubrane gdyż nadal wiało okropnie, grupami rozeszli się po
tzw. najbliższej okolicy aby przygotować własną mapkę orientacyjną. Po
powrocie z tych mapek powstała poważna mapa lub jak kto woli plan sytuacyjny najbliższej okolicy. Po kolacji nasi "żeglarze" zafasynowani
dzisiejszymi zajęciami, postanowili nauczyć sztuki wiązania węzłów
kolonijnych "jeźdźców", którym też się udzieliło. Radochy i dobrej
zabawy było co nie miara. No i jeszcze jedno: Ludzie! Jak te
dzieci śpiewają! >FotoGaleria<
>WideoReportaż<
•Dzień
Szósty (sobota, 11 lipca)
•Dzisiaj,
to trochę nietypowy dzień Kolonii, bo planowo bez dopołudniowych zajęć
specjalistycznych, zresztą tak jak i jutro; a jakby kontynuacją
wczorajszych zajęć był przejazd liniowym autobusem z przystanku przy naszym
Ośrodku do centrum Kołobrzegu. Nasz autokar i kierowca musieli mieć w
tym czasie zgodnie z przepisami przerwę. To dopiero była atrakcja!
Dzieciaki były
zachwycone. Grupy pojechały
dwoma kolejnymi autobusami, bo
zadaniem pierwszej było nie dać się złapać w Kołobrzegu tej drugiej,
która wystartowała autobusem z Podczela 20 min. później. Grupa ścigająca
miała ich nie tylko jak najszybciej znaleźć ale poradzić sobie z
pozostawionymi po drodze "kłodami" w postaci różnych zadań. Takie
miejskie podchody z
wykorzystaniem łączności radiowej między nimi. Zabawy było co nie miara.
Zakończyło się remisem, bo uciekający zatrzymali
się w miejscu gdzie wszystko gofry, ciastka i lody oraz zapiekanki były
obok siebie! Jak się goniąca grupa o tym dowiedziała, to dostała takiego przyspieszenia, że nie
mogłem ich dogonić. Słowem doszło do
smakowitego zakończenia
miejskich
podchodów w Kołobrzegu. Po obiedzie pojechaliśmy na wycieczkę do
Koszalina, gdzie zwiedziliśmy piękną
Katedrę, pojechaliśmy na Górę Chełmska z wieżą widokową,
byliśmy w
pięknym Parku Książąt
Pomorskich, wstąpiliśmy na słynny
koszaliński amfiteatr,
bardzo podobał się też gmach ratusza i zespół fontann na
koszalińskim rynku - to dopiero była zabawa.
Przewodnikiem wycieczki był nasz "Toni", a wybrał się z nami
również "Miodzio" oczywiście z gitarą, więc nie muszę zapewniać,
że był to najbardziej rozśpiewany i wesoły autobus tego dnia w
województwie
zachodniopomorskim. Niestety nasze
aparaty
miały wypadek, dlatego mamy
mało
zdjęć z Koszalina. Naprawdę, wielka szkoda. Po kolacji nasze dzieciaki nie do
zdarcia, poleciały na plac zabaw i boiska, a spaceru przed dobranocką na
plażę też nikt nie odpuścił.
Warto było, bo nie tylko zachód słońca
wszystkich zachwycił, ale i pierwszy raz
zobaczyliśmy
dziką,
naturalną plażę po dwudniowym sztormie - widok groźny i piękny jednocześnie!
To był dzień!
>FotoGaleria<
>WideoReportaż<
•Dzień
Siódmy (niedziela, 12 lipca)
•Do Kołobrzegu pojechaliśmy dzisiaj taksówkami - jak niedziela
, to niedziela. A już poważniej - w związku z "zakorkowanymi" drogami
autobus nie miał żadnych szans, żeby po nas przyjechać. W Kołobrzegu
część dzieci poszła na mszę do Katedry a reszta poszła na starówkę i
deptak na niedzielny spacerek. W tym czasie p. Tadeuszowi udało się
dotrzeć do Kołobrzegu i do domu pojechaliśmy już "naszym"
autobusem.
Wprawdzie jechaliśmy jeszcze w korku ale ale już nie takim jak rano. Do
naszego domu w Polsce czyli Ośrodka Wczasowego "Podczele II" w
sam raz, tzn. prosto z autobusu dzieci poszły na pyszny, prawdziwy
niedzielny obiad, taki jak u mamy. Po krótkiej sjeście grupy poszły na
plac zabaw - gry, zabawy, konkursy. Już o 16:30 wszyscy wrócili do
pokojów, żeby się przebrać i przygotować do pierwszych zajęć Kursu Tańca
Towarzyskiego, który rozpoczął się punktualnie o 17:15. W przerwie
zjedliśmy kolację po czym od 18:25 do 19:10 odbyła się druga lekcja
Tańca Towarzyskiego. Muszę Wam powiedzieć, że jak na pierwsze taneczne
spotkanie, to było zupełnie nieźle. Po Zajęciach obie grupy odpowiednio
się ubrały i ruszyły polonezowym krokiem na wieczorny spacer brzegiem
morza, po drodze zbierając wyrzucone przez sztorm morskie skarby -
głównie muszle, bursztyny i ciekawe kamyczki. I tak... do zachodu słóńca.
>FotoGaleria<
>WideoReportaż<
•Dzień
Ósmy (poniedziałek, 13 lipca)
•Po
dwudniowej przerwie z wielką radością wróciliśmy do naszych
kolonijnych Kursów Specjalistycznych. Na obu dzieciaki robią szybkie
postępy, a od instruktorów słyszymy same pochwały. Chyba się powtarzam,
ale jeszcze raz powiem: Szanowni Rodzice! Możecie być z nich
dumni! Żeglarze coraz pewniej pływają po akwenach portowych i
rzece Parsęcie. Dzisiaj dopłynęli do portu należącego do kołobrzeskiej
Jednostki
Straży Granicznej. Aż dech zapiera, co tam zobaczyli, zwiedzali i czego
się dowiedzieli. Naszym gospodarzem był sam kmdr Marek Padjas,
który osobiście prezentował nam jednostkę. Nie mogę się rozpisywać na
ten temat, bo zdecydowanie jest to miejsce niedostępne dla zwykłych
turystów, no i obowiązuje tajemnica. Pogoda nam się pięknie wyklarowała
- niebo błękitne, okropne wietrzysko przszło w zwykły wiaterek a słupki
na termometrze powolutku ale idą w górę. Podjęliśmy więc decyzję
spontanicznej wycieczki do Latarni Morskiej w Kołobrzegu.
Dzisiejsza sesja Kursu Tańca Towarzyskiego rozpoczyna się po kolacji
starczyło więc czasu na zwiedzenie podziemi Latarni i poszwędanie się po
straganikach na deptaku przy plaży. No a na KTT, czyli Kursie Tańca
Towarzyskiego, było już tak jak należy - widać było, że taniec sprawia
im radość... i dotyczy to wszystkich bez wyjątku! Bingo! Tak trzymać!
Choć było już późno, dzieciaki nie odpuściły spaceru brzegiem morza na
dobranoc. No to dobranoc.
>FotoGaleria<
>WideoReportaż<
•Dzień
Dziewiąty (wtorek, 14 lipca)
•Na
kursie Jazdy Konnej
dokonano wielkiego
przetasowania w grupach. W związku z szybkimi postępami Instruktorzy
podjęli decyzję, o
przesunięciach, do tych o wyższym stopniu
umiejętności jeździeckich, dzięki czemu większość grupy jeździ już
samodzielnie, bez ląży! Na Szkoleniu Żeglarskim też
wielki dzień, bo oto dzisiaj po raz pierwszy wypłynęli na otwarte
morze! I choć Neptun im nie odpuścił i pobujał jachtami przez
chwilę trochę mocniej, to wrażenie było niesamowite. O, tu już się
wtrącają, że niby... A właśnie że nie! To wcale nie była choroba morska,
a tylko reakcja organizmu na pierwsze w życiu bujanie na prawdziwych
falach morskich. Potem to przechodzi. Wielkie mi rzeczy. Właśnie dlatego
to był prawdziwy Chrzest Morski, i już. A zresztą z pustym żołądkiem
lepiej się żegluje. Mimo tego zaskakującego drobiazgu nasi adepci sztuki
żeglarskiej byli szczęśliwi, że mają już za sobą tę
morską inaugurację. Gratulacje! A swoją drogą,
Neptun potrafi czasem być złośliwy. Po
obiedzie, grupy szalały przygotowując program na ognisko. Potem
przygotowanie do 3. sesji Kursu Tańca Towarzyskiego I taneczne
radości z przerwą na kolację. I tutaj też trzeba bardzo pochwalić
naszych milusińskich. Jeszcze przed przygotowaniem do ciszy nocnej
wszyscy chcieli poprać sobie skarpetki i co nieco! Że co, że takie
czyścioszki/! No pewnie, że tak, ale oprócz tego wyniki Konkursu
Czystości są dość wyrównane i jeden z pokoi postanowił odbić się od
peletonu. Niestety ucieczka się nie udała, bo za ich przykładem
zaczęli prać
wszyscy i to zawzięcie! Trzeba było z recepcji dopożyczyć jeszcze 2.
suszarki. Przyznajemy, że i w tej dziedzinie naszych milusińskich
cechuje wielka czujność i chęć zwycięstwa. No to, pa. Do jutra!
>FotoGaleria<
>WideoReportaż<
•Dzień
Dziesiąty (środa, 15 lipca)
•Celem
całodniowej wycieczki były
>Królewskie
Miasto DARŁOWO< i zrekonstruowana
>Osada
średniowieczna w Borkowie<.
Podróż do
Darłowa upłynęła pod znakiem naszego nieustającego Festiwalu
Piosenki Autokarowej o legendarny Puchar Lodowy Kierownika Kolonii, a
popisy wokalne połączone z nauką piosenek przeplatane były z nowymi
grami i zabawami - słowem znowu nasz autobus był najweselszym autokarem
na trasie. Pierwszym celem wyprawy był >Zamek
Książąt Pomorskich<
w Darłowie, w którym przygotowanybył dla naszych dzieci specjalny
program zwiedzania. Załączyliśmy link na to jedno z piękniejszych muzeów
w Polsce aby nie opisywać tej niezwykłej fascynującej podróży w czasie.
Musicie mi uwierzyć, że tak jak zapewniał nas wcześniej Dyrektor Zamku -
Muzeum, mimo iż program trwał całe dwie i pół godziny, nie było
znużonych, zmęczonych czy nie zainteresowanych. Wszyscy poddali się
magii historycznego przekazu tego miejsca. I tu
słowa uznania
należą się również pani przewodnik muzeum, która
prowadziła tę podróż w czasie. Po zakończeniu zwiedzania, aby
utrzymać się w zamkowych klimatach, jeszcze z Wiednia zamówiliśmy obiad
w sali gotyckiej, sąsiadującej z Zamkiem Karczmy Rzymskiej. Choć menu
było już całkiem współczesne - dzieci spałaszowały go z wielkim
apetytem, po czym ruszyliśmy w kierunku drugiego celu dzisiejszej
wyprawy - do Wsi Borkowo.
•Z
założenia miała to być również podróż w czasie - tu mieliśmy się cofnąć
aż do średniowiecza. I tak też się stało.
Już przed samym Borkowem
na środku drogi stał wymachujący stannicą wielki człowiek w ubiorze z
wczesnego średniowiecza i zatrzymał
nasz autobus. Po wejściu przedstawił
się jako Woj Bork i oświadczył, że zgodnie z przepowiednią, od bardzo
dawna spodziewali się naszej wizyty. Zaś jego zadaniem jest
poprowadzenie nas do >Osady
średniowiecznej
Borkowo<, żeby nam pokazać
jak w tamtych, zamierzchłych czasach żyli nasi przodkowie.
Dowiedzieliśmy się chyba wszystkiego, mało tego prawie wszystko
spróbowaliśmy - męliśmy ziarna na mąkę, z której zrobiliśmy ciasto na
podpłomyki, a które upieczone "tak jak kiedyś" spałaszowane zostały z
miodem i popijane herbatą z mięty; lepiliśmy garnce i dzbany z gliny,
strzelaliśmy z łuków i rzucaliśmy włóczniami, walczyliśmy też jak
kiedyś... oj, długo by wymieniać!
Dzieciaki były bardzo
zainteresowane, aktywnie i zaangażowane. Aż przyszedł czas
odpowiedzi na pytanie "jak i w co
, bawili
się ludzie w średniowieczu?". Praktyczna część odpowiedzi na
nie, to już było czyste szaleństwo, którego końca nie było widać.
I gdyby nie trzeba było wracać, to mogłoby to trwać i trwać... Dzieciaki
były szczęśliwie rozbawione. I w takich nastrojach w dodatku śpiewając
wesołe piosenki wróciliśmy do naszego "Podczela II", gdzie cierpliwie
czekano na nas z bardzo spóźnioną, pyszną kolacją. A potem to już tylko
do pokojów, łazienek, do łóżek i spać! Zakładam się, że w nocy, wielu z
nich wróciło do tej rozpoczętej w dwóch wymiarach podróży w czasie. No
to, dobranoc.
>FotoGaleria<
>WideoReportaż<
•Dzień
Jedenasty (czwartek, 16 lipca)
•Choć
głowy jeszcze pełne wrażeń z wczorajszej Wielkiej Podróży
w Czasie, na dzisiejsze zajęcia specjalistyczne wszyscy stawili się
punktualnie i przygotowani. Nie dało się ukryć, że jedynie żeglarzy
nękała niepewność, czy aby Neptun nie zakpi sobie z nich tak, jak to
było ostatnio. Ale wszystko, tak jak wcześniej mówiłem, było w jak
najlepszym porządku. Po prostu, Neptun sam sobie wybiera czas i sposób
morskiej inicjacji - swojego Chrztu Morskiego. Wszystko wskazuje na to,
że nasze żeglarskie "szprotki" zaliczyły go w komplecie. W Budzistowie
oprócz tego, że Kurs Jazdy Konnej, jak zwykle przebiegał rewelacyjnie,
czekała wielka niespodzianka. Poznaliśmy najmłodszych mieszkańców
stadniny - tegoroczne źrebaki, które pod opieką dumnych Mam, wyszły
pobrykać na zieloną trawkę. Jestem pewny, że chciały się pochwalić
swoimi pociechami. Wraca Lato - z dnia na dzień robi się coraz
cieplej. Podjęliśmy więc decyzję wykorzystania każdego
uśmiechu Królowej
Pogody. Zatem po obiedzie wszyscy poszli do pokojów aby przygotować się
do wyjścia na plażę i już za chwilę grupy z pełnym
wyposażeniem były w drodze nad morze, a tam pełne plaźowe
szaleństwo. O 17:15 rozpoczęła się 4. sesja KTT. Naprawdę miło
popatrzeć jak szybko robią postępy. Widać, że taniec sprawia im radość.
Pan Robert stwierdził, że dawno już nie miał tak dobrej grupy. No i tak
trzymać! Oby tak dalej. Potem jeszcze przygotowanie do ciszy nocnej:
przepierka, przygotować rzeczy na jutro, prysznic, piżamka i do łóżka.
Mimo zaostrzonych Komisja Konkursu Czystości rozkłada bezradnie ręce, bo
poziom nadal jest bardzo wyrównany. Chyba, że znowu któryś z pokoi
zapragnie być najlepszy, albo odwrotnie - co nie daj Boże. Pa dobranoc.
Do jutra .
>FotoGaleria<
>WideoReportaż<
•Dzień
Dwunasty (piątek, 17 lipca)
•O
dzisiejszych zajęciach specjalistycznych można w zasadzie powiedzieć
to, co o wszystkich poprzednich - było rewelacyjnie! Dodam tylko, że na
Szkoleniu Żeglarskim naszym "szprotkom" odpuścił stres - nareszcie
uwierzyły, że Neptun po tym sławnym Chrzcie Morskim w
pełni zaakceptował
młodych adeptów sztuki żeglarskiej z Wiednia. A na konikach, dzieciaki
każdą wolną chwilę spędzają przy źrebaczkach, które najwyraźniej również
bardzo polubiły naszych kursantów. Słodkie - i jedne i drugie.
Dzisiaj Markus obchodzi 9. Urodziny. Uhonorowaliśmy je na dwa
sposoby. Najpierw to od rana wszyscy udawali, że nic nie wiedzą na ten
temat. Ale po obiedzie, jeszcze przed pójściem na plażę... p. Ola przetrzymała troszkę naszego Jubilata
w jadalni,
a reszta poleciała przygotować piramidę z pączków uzbrojoną w urodzinowe
świeczki i cichuteńko czekała na Markusa. Kiedy p. Ola, pod
pretekstem jakiegoś testu, doprowadziła do nas Markusa z
zasłoniętymi oczami, na "trzy, cztery" je odsłonięto
i buchnęło "sto lat" w kilku językach. Trzeba
przyznać, że ładnie to wypadło i jestem przekonany, że Markus na
długo
zapamięta tegoroczne urodziny, zwłaszcza, że na tym się nie skończyło.
Po Kursie Tańca Towarzyskiego dzieci pobiegły na plażę i przygotowały
dla Jubilata taki wielki podświetlony fruwający bibułkowy balon, którym
Markus powinien wysłać swoje marzenia z prośbą o ich spełnienie. Podobno
to funkcjonuje! Wszystko się udało! Ale był mile zaskoczony! Na wszelki
wypadek, bo to nie zawsze się udaje, zabraliśmy jeszcze dwa zapasowe.
Kiedy chcieliśmy je wysłać "od siebie", okazało się, że jeden był
wybrakowany, a drugi się... spalił. Wszyscy odczytali to jako dobry znak
dla osobistych życzeń wysłanych przez Markusa, które poszybowały prosto
do nieba. Markusowi raz jeszcze Życzymy Wszystkiego Najlepszego i
oczywiście Spełnienia Najskrytszych Marzeń. Drodzy Rodzice! Przy tej
okazji gratulujemy bardzo dobrze wychowanych i wrażliwych dzieci.
>FotoGaleria<
>WideoReportaż<
•Dzień
Trzynasty (sobota, 18 lipca)
•Dzisiejszy
dzień to kolejna taktyczna przerwa w dopołudniowych kolonijnych
zajęciach specjalistycznych. Również zgodnie z planem pojechaliśmy do
Centrum Kołobrzegu do jednego z najlepszych o tym profilu w Polsce >Muzeum
Orężą Polskiego w Kołobrzegu<. W
oczekiwaniu na wejście naszej grupy odwiedziliśmy znakomicie
zorganizowany
plac zabaw, gdzie wszyscy nasi koloniści bawili się doskonale.
Przewodnikiem prawie 3. godzinnego zwiedzanie Muzeum był niewątpliwy
znawca tematu - znany i ulubiony przez dzieci "Toni", czyli p. Antoni
Szarmach. Po obiedzie, kontynuując militarny temat, odwiedziliśmy
>I
Zlot Zimnowojenny w Kołobrzegu<.
To po prostu otwarty dla wszystkich, piknik Grup Rekonstrukcyjnych,
które oryginalnie umundurowane wraz z uratowanym i doprowadzonym do
stanu używalności sprzętem i pojazdami bojowymi, były do dyspozycji
odwiedzających. Mimo trudnego tematu, wszyscy "nasi", niezależnie od
wieku, byli bardzo zainteresowani. Przeżyli też prawdziwą wojskową musztrę,
zakładali chełmy i maski przeciwgazowe, wsiadali do
pojazdów bojowych.
Chcieliśmy aby spróbowały prawdziwej wojskowej grochówki, ale
niestety
już nie wystarczyło. No i oczywiście do
naszego kolonijnego arsenału, w
którym jest już kilka łuków, szabli i noży, trafiły kolejne
pamiątki z Kolonii w postaci dwóch pistoletów. Jak tak
dalej pójdzie, a
przed nami jeszcze kilka wycieczek, to będziemy najlepiej uzbrojoną
placówką Kolonijną w Polsce. Oczywiście wszystko to repliki, a cały ten
arsenał, zgodnie z zasadami, do zakończenia Kolonii jest w naszym
depozycie. Po kolacji
-
6. Sesja
Kursu Tańca Towarzyskiego.
Jak zwykle nasza utalentowana taneczna młodzież,
stawiła się na zajęcia
odpowiednio przygotowana i ciekawa nowości tanecznych. J jeszcze jedno,
nareszcie wypisane, zaadresowane i wysłane zostały widokówki z Kolonii.
Mamy więc pewność, że dotrą one do adresatów jeszcze przed jej
zakończeniem.
>FotoGaleria<
>WideoReportaż<
•Dzień
Czternasty (niedziela, 19 lipca)
•Grupa,
która płynęła na duńską wyspę Bornholm, musiała wstać już o 5:30.
Dobrze, że wczoraj wieczorem wszystko sobie przygotowali. Na
odprawie paszportowej w Porcie Pasażerskim byliśmy punktualnie, dzięki
czemu zajęliśmy w dużym salonie na statku bardzo dobre miejsca. Tam jeszcze przed odcumowaniem zjedliśmy śniadanie, a potem
wszyscy polecieli na górny pokład, żeby zobaczyć jak jak to jest z tym
katamaranem kiedy wypływa w morze. Potem poszliśmy jeszcze troszkę
podrzemać ale nie długo, bo kiedy "Jantar" wyszedł na pełne morze i nabrał
szybkości, wtedy pan Kapitan zaprosił nas do siebie na mostek
kapitański. Ale fajnie było! W Nexio, porcie do którego
płynęliśmy czekał na nas autobus i ruszyliśmy na czterogodzinną
wycieczkę objazdową z przewodnikiem po Wyspie Bornholm. Pani przewodnik
opowiadała bardzo
o samej wyspie,
o oglądanych
miejscach i życiu na tym oblanym dookoła morzem kawałku Danii. Niestety
lunął deszcz i zepsuł plany, no bo jak np. dojść do pozostałości głównej
siedziby słynnych i owianych tajemnicą templariuszy w ulewnym
deszczu i
w błocie. Mimo tych utrudnień I tak spróbowaliśmy lodów i słodyczy,
byliśmy w galerii szkła artystycznego i kryształów, z których
współcześnie słynie Bornholm, odwiedziliśmy wiele ważnych
historycznie
miejsc, do których można było podjechać autobusem. Mimo braku zalanych
deszczem pięknych cudnych widoków, bez wyjątku wszyscy byli oczarowani
wyprawą na tę piękną wyspę. Powrotny rejs do Kołobrzegu rozpoczęliśmy
pysznym i co bardzo ważne ciepłym obiadem. Wprawdzie nie było jak zwykle
w drodze powrotnej dyskoteki ale były wspólne śpiewy przy
akompaniamencie gitar pasażerów. Wprawdzie nie
było też wielkiego
bujania, gdyż dzięki doświadczeniu Kapitana udało się ominąć przechodzący od polskiej strony potężny front burzowy, co kosztowało
jedynie 20. minutowym
dłuższym rejsem. Potem
już tylko do naszego,
stojącego mocno na twardym lądzie naszego "Podczela II", w
którym
po ciepłej herbatce i tym co na dobranoc najważniejsze, wskoczyły pod
kołdry i prawie od razu zasnęły. Opowiadania było co nie miara, ale
dopiero następnego dnia. Pozostała na lądzie druga część Kolonii,
z powodu kaprysów pogody też nie miała łatwo. Zaczęło się od plaży, z
której przed obiadem uciekliśmy przed deszczem. W tych deszczowych
klimatach, pojechaliśmy do kina Wybrzeże na seans filmowego wakacyjnego
hitu pt. "W głowie sie nie mieści", po czym przelecieliśmy do pobliskiej
cukierni na wielkie gofrowanie. Obok był czynny sklep, do którego
ochoczo udaliśmy się na późno - niedzielne zakupy. Do domu
wróciliśmy prosto na kolację. Potem były jeszcze chyba dwie godziny
zabaw w świetlicy.
>FotoGaleria<
>WideoReportaż<
•Dzień
Piętnasty (poniedziełek, 20 lipca)
•Dzisiaj nasi żeglarze byli już całkowicie pewni, że Neptun
nie tylko całkiem im odpuścił ale i chyba bardzo polubił. Fala prawie
żadna,
leciutki wiaterek - idealna pogoda na pływanie pod pełnymi
żaglami i tak też było. W Budzistowie nasze amazonki i jeźdźcy to już
prawie "profi". Oczywiście, że jest to głównie zasługa znakomitych
instruktorów, ale bez wielkiej wzajemnej sympatii i obustronnego
zaangażowania kurs nie przyniósł by tak dobrych efektów, czego jesteśmy
absolutnie pewni. Po zajęciach specjalistycznych - zasłużony obiad, a
następnie, ku uciesze wszystkich - Wielka Zbiórka Odzieży, która po
"kolorowej segregacji" i ponad godzinnej krzątaninie pojechała prosto do
pralni w Rusowie!!! Dzieci szybko zapomniały o trudach sortowania,
przekładania i pakowania, ponieważ wychowawczynie zaserwowały im solidną
porcję
świetnej zabawy. Radosną atmosferę popołudnia można zawdzięczyć
Perskiemu Oku, Karcianemu Wężowi i Ścianie Krzyku. Z tych trzech zabaw
najbardziej spodobało się Perskie Oko. Dzieci z dużą łatwością odnalazły
się w roli strażników i więźniów, wobec czego grę należało powtórzyć.
A wieczorem... O 18:30 wystartowaliśmy z ostatnimi, przedfinałowymi
zajęciami Kursu Tańca Towarzyskiego. Wieczór upłynął pod znakiem
Poloneza, Rumby, Argentyńskiego Tanga i wielu wielu innych, które nasze
pociechy opanowały do perfekcji. Przynajmniej taki był zamysł. Jak jest
w rzeczywistości, to okaże się wkrótce, bowiem Finały juz w czwartek.
Dzień zakończył się spacerem na plażę i cudownym widokiem zachodzącego
słońca.
>FotoGaleria<
>WideoReportaż<
•Dzień
Szesnasty (wtorek, 21 lipca)
•Całodniowa Wycieczka do
>Fortu
Gerharda<
w Świnoujściu.
Wprawdzie Fort był głównym celem naszej wycieczki, ale była ona tak
zaplanowana, żeby jeszcze zwiedzić i zobaczyć
m.in.
>Świnoujście<,
część
>Wyspy
Wolin< z
>Jeziorem Turkusowym<,
słynne >Międzyzdroje<
oraz inne morskie kurorty polskiego wybrzeża zachodniego jak:
Pustkowo, Trzęsacz i Kamień Pomorski. Bez wątpienia
największe wrażenie zrobiła na wszystkich wizyta w Forcie Gerharda,
gdzie zostaliśmy przyjęci jako grupa rekrutów, a wyszliśmy jako
przeszkolony i zaprzysiężony oddział kadetów. Stamtąd popłynęliśmy do
Krainy 44 Wysp czyli Świnoujścia, które też zrobiło na wszystkich
ogromne wrażenie. Obiad zjedliśmy w restauracji na Wyspie Wolin
skąd roztaczał się wspaniały widok na Jezioro Turkusowe. Kolejnym
przystankiem w naszej wycieczce były Międzyzdroje z jednym z
najstarszych w Polsce, pięknym molem i słynną Aleją Gwiazd. Weszliśmy
też do Galerii Figur Woskowych.
Oczywiście, przewodnikiem wycieczki, jak
i wszystkich naszych kolonijnych wypraw, był niezastąpiony, ulubiony
przez dzieciaki - Toni. Do domu, do naszego Podczela II
wróciliśmy pełni wrażeń, ale niestety bardzo spóźnieni na, oczekiwaną i
jak zwykle, pyszną kolację. No pewnie, że na nas czekano! Oczywiście, że
przeprosiliśmy i podziękowaliśmy. No i teraz, z pełnymi brzuszkami,
wcale nie spiesząc się bardzo, poszliśmy do naszych pokojów, bo to już
był czas, na przygotowanie się do dobranocki. Wszyscy byli czujni, bo
Komisja Konkursu Czystości wcale nie odpuszcza, wręcz przeciwnie czeka tylko na
takie okazje, mając nadzieję, że to my odpuścimy. Ale nic z tego. No to,
dobranoc Wam bardzo. Do jutra.
>FotoGaleria<
>WideoReportaż<
•Dzień
Siedemnasty (środa, 22 lipca)
•Na
dopołudniowych zajęciach
specjalistycznych, obojętnie czy pod żaglami czy w siodle - pełna
koncentracja, niebywałe postępy i na
każdym etapie (stopniu
zaawansowania), bez przesady prawie perfekcjonizm. Fajne jest to, że te
dzieciaki chcą się dowiedzieć i nauczyć, mało tego, sprawia im to wielką
radość i przyjemność. Podobnie zresztą jest z Kursem
Tańca Towarzyskiego, czy wycieczkami, gdzie nie tylko Toni, ale i
przewodnicy w muzeach zasypywani byli pytaniami. Mamy pękną,
sprzyjającą
plażowaniu
coraz bardziej
mocno letnią pogodę!!!
To w naszym przypadku to nie tylko morskie kąpiele i opalanie, ale też
gry, zabawy i budowle z piasku. Piaskowe dzieła to plejada rozmaitych,
nietypowych pomysłów. Dzieciaki maja naprawdę bogatą wyobraźnię. Podczas
zajęć na plaży intensywnie
pracowaliśmy także nad programem na
dzisiejsze ognisko. Co wymyśliliśmy – tajemnica! I po kolacji,
obiecane ognisko. Śpiewaliśmy i śpiewaliśmy, a repertuarze cała masa
polskich piosenek. Dzięki jednemu z gości – panu Leszkowi mogliśmy
wykonywać nasze utwory przy akompaniamencie gitary. Jak na dobre ognisko
przystało. No i jak na ognisko przystało nie mogło obyć się także bez
kiełbasek. Gdy ogień w pełni chwyciliśmy za kije i do ataku!!! A na
dobranoc – iskierka przyjaźni.
>FotoGaleria<
>WideoReportaż<
•Dzień
Osiemnasty (czwartek, 23 lipca)
•Dziś
nasi kolonijni żeglarze po raz ostatni opuścili nabrzeże jachtowe
Mariny Solnej w Kołobrzegu na pokładzie OLI i
ALMAYERA. Na
żaglówkach jak zwykle wesoło i… profesjonalnie!
Dobrze wyszkolona załoga naprawdę dała z siebie wszystko. Śmiało można
stwierdzić, że szkolenie zakończyło się sukcesem, a umiejętności naszych
morskich wilków są dowodem na to, że praktyka czyni mistrza. Amatorzy
jazdy konnej także w swoim żywiole! Choć to jeszcze nie koniec łezka
już kręci się w oku, ponieważ ostatnie zajęcia niestety już jutro.
Oczywiście dzieciaki nie straciły entuzjazmu i jak zwykle ochoczo
spędziły czas w siodłach na swoich wierzchowcach. Po obiedzie wszyscy
pieczołowicie przygotowywali się do jutrzejszego programu na zakończenie
kolonii. Ciekawe co tym razem wymyśliły nasze pomysłowe dzieciaki… Dziś
popołudniu po raz ostatni także Kurs Tańca Towarzyskiego. Tym
razem pod gołym niebem, bo pogoda wymarzona, i aż żal nie wykorzystać
słonecznych promieni. Podczas Wielkiego Finału pokaz zdumiewających
osiągnięć naszych milusińskich, które w
niezwykle krótkim
tempie opanowały różnorodne techniki taneczne, a
poloneza maja w jednym palcu. Za swój wysiłek wszyscy zostali
wynagrodzeni, każdy
otrzymał dyplom, potwierdzający jego umiejętności.
Dzień pełen wrażeń, w dodatku to nie wszystko! Po kolacji
wyruszyliśmy do Reduty Solnej na „Piracką przygodę”.
Żeglarze z Ligi Morskiej przygotowali dla nas wieczór pełen atrakcji. W
programie m.in. zakończenie szkolenia żeglarskiego i uroczyste wręczenie
dyplomów, zasłużonych oczywiście! Ponadto pirackie zabawy pod pirackim
okiem, ale była frajda! Przeciąganie liny, wiązanie, rozwiązywanie
węzłów i cała masa pozostałych zabaw wzbudzały w nas ogromne emocje. A w
pirackiej chacie czekał na nas prawdziwie piracki poczęstunek: wędzone
ryby i… małosolne ogórki. Wszystko wyśmienite! Na zakończenie szanty i
tańce. Głośnym śpiewom i hulankom nie było końca! To też i powrót późny.
To był dzień!
>FotoGaleria<
>WideoReportaż<
•Dzień
Dziewiętnasty (piątek, 24 lipca)
•Tuż
po śniadaniu wszyscy wybraliśmy się do Budzistowa na ostatnie już
zajęcia Kurs Jazdy Konnej. Żeglarze mieli okazję oglądać zmagania
koleżanek i kolegów w siodłach podczas ostatniego już dnia szkolenia. I
pomimo różnych upodobań wszyscy bawili się świetnie, zwłaszcza, że, jak
się później okazało jeździeckie przeszkody można pokonać nie tylko
konno. Żeglarze zapoznali się także z pupilami naszych
jeźdźców, z
którymi właśnie dziś przyszło się im pożegnać. Było ciężko, zwłaszcza,
że zarówno dzieci jak i konie miały dużo czasu żeby się do siebie
przywiązać. Na zakończenie zajęć czas na podziękowania i dyplomy. Konie
też zostały nagrodzone za swój trud włożony w przeszkolenie naszych
dzieci. Każde z nich podarowało swojemu ulubieńcowi zestaw smakowitych
marchewek. Po obiedzie czekał na nas wyjątkowy deser. I wcale nie
taki niezasłużony, ponieważ podczas Finału Kolonijnego Festiwalu
Piosenki Autokarowej o Puchar Lodowy Kierownika
Kolonii
wyłoniono zwycięzców. W związku z tym porcję lodów otrzymał każdy, ale
największy puchar dostała Marysia, która zawsze chętnie ubogacała nam
czas dzieląc się swoim śpiewackim talentem. A tych
wśród uczestników
kolonii nie brakowało. Już wieczorem mieliśmy okazję po raz kolejny się
o tym przekonać. Podczas specjalnego programu
kończącego kolonię dzieci
zaprezentowały
swoje umiejętności i zdolności. Rozpoczęło się tangiem,
ale nie takim zwyczajnym, bo gdy część dzieciaków tańczyła pozostali…
śpiewali. Takie Tango właśnie. Potem czas na podsumowanie kolonii.
Dzieci krytycznym okiem oceniały co im się podobało, a co wręcz
przeciwnie. Na koniec złe wspomnienia wyrzuciliśmy do śmieci. Tym
sposobem pozostały tylko dobre.
Tego wieczoru także wybraliśmy
„najmilszych” uczestników kolonii. Każda grupa wytypował dwie osoby. I
tak najmilszymi pierwszej grupy zostali Patrycja i Gracjan, w grupie
drugiej tytuł ten przypadł Vanessie i Alexowi. Gratulacje!!! Po licznych
gratulacjach, podziękowaniach i skeczach czas na… niestety – pożegnanie.
Już jutro trzeba wyjechać. Nam wszystkim z trudem przychodzi myśleć o
rozstaniu. Stąd łzy i uściski, łzy i uściski, a
potem łzy i uściski, i na dobranoc też. Wszyscy płakali. Wszyscy mieli mokre oczy.
>FotoGaleria<
>WideoReportaż<
•Dzień
Dwudziesty I Powrót (sobota i niedziela, 25/26 lipca)
•Zaraz
po śniadaniu we wszystkich pokojach zapanowała gorączka
końcowego pakowania
walizek. Właściwie wszyscy zastanawiali się "jak
Mama to zrobiła, że wszystko się
zmieściło", ale przy wzajemnej pomocy udało się domknąć
wszystkie bagaże, które wkrótce przewiezione zostały do naszego
autobusu. Po śniadaniu pożegnaliśmy się aż z 6. kolonistami, którzy
odbierani byli na dalszą część wakacji przez najbliższych. Miłą
niespodziankę zrobił nam też kapitan Antoni Szarmach czyli nasz "Toni",
który tym razem w galowym mundurze przyjechał, żeby się z nami
raz jeszcze pożegnać.
Z gościnnego Ośrodka Wypoczynkowego Podczele II, który
przez prawie 3. tygodnie był naszym prawdziwym domem w Polsce, z łezką w
oku, wyjechaliśmy zgodnie z planem o godz. 11:00. Mimo utrudnień
drogowych, pan Tadeusz dowiózł nas punktualnie do Kamienia Pomorskiego,
gdzie mieliśmy zaplanowaną przerwę obiadową w podróży. Po pysznym
obiedzie, zanim ruszyliśmy do Berlina, zdążyliśmy jeszcze być na
malowniczej przystani jachtowej i wydać ostatnie złotówki na stoiskach
kiermaszowych, bo trafiliśmy na święto tego pięknego miasta. Do tej pory
wszystko szło zgodnie z planem, w którym uwzględniony był spory margines
bezpieczeństwa, bo musieliśmy przecież zdążyć na pociąg z Berlina do
Wiednia. Niestety po drodze, szczególnie na odcinku do Szczecina,
jechaliśmy w okropnym "korku". Dość powiedzieć, że
do pociągu na nasze miejsca wraz z bagażami usiedliśmy na kilka minut
przed odjazdem pociągu (i tu kłaniamy się nisko p. Tadeuszowi i
bagażowym w Berlinie). Uff! Dopiero w środku nocy w naszych przedziałach
umilkły śmiechy, piosenki i rozmowy. Na peronie, na który punktualnie
wjechał pociąg z Berlina,
czekali
już stęsknieni
rodzice. Oj, zadziało się, zadziało! Całuski i uściski,
powitania i pożegnania, łezki w oczach też były. Oczywiście były też
podziękowania dla nas, czyli organizatorów, które odbierały jadące z
dziećmi panie: Ania i Afrodyta. Główny sprawca Kolonii - Pan Piotr,
niestety był nieobecny, bo ewakuując kolonijne biuro samochodem,
przegrał wyścig z naszym pociągiem. Telefonicznie poprosił o pożegnanie
dzieci i rodziców w jego imieniu. Ponowił też zaproszenie do udziału
(w charakterze współwykonawców) w wielkim Jubileuszowym Koncercie
Zespołu Czerwone Gitary, który odbędzie się we Wiedniu w sobotę 19
września br. A potem wszyscy rozjechali się do domów, na pierwsze po
prawie trzech tygodniach, wspólne śniadanie. Oj, będzie co opowiadać i
wspominać. Oj, będzie.
>FotoGaleria<
>WideoReportaż<
•Wszystko
co dobre, to się szybko kończy".
Ja również żegnam się z Wami z łezką w oku. Będzie mi Was i mojego
dziennika bardzo brakowało. Zapewne pamiętacie, kiedy to na samym
początku Kolonii wracaliśmy autobusem po rejsie na zachód słońca
i p. Piotr m.in. powiedział, że już teraz jest pewny, że przygotował
Kolonię dla niezwykłego zestawu uczestników. I tak też było i to
do samego końca Kolonii. Kochani! Byliście niezależnie od wieku, pod
każdym względem fantastyczni. I tę o Was opinię potwierdzają wszyscy –
cała kadra, instruktorzy, szefostwo i pracownicy naszego Ośrodka,
przewodnicy w muzeach, słowem wszyscy, których spotkaliśmy na trasie
tegorocznej wakacyjnej przygody. Po prostu jesteście „The
Best" czyli po polsku "debeściaki”! A wiem co mówię, bo nie z jednego kolonijnego i zimowiskowego pieca
chleb jadłem. Jestem przekonany, że nie tylko dla mnie były to
niezapomniane trzy tygodnie. Cieszę się, że spędziłem je właśnie
z Wami. No cóż, Dzieciaki kochane, życzę też wspaniałej reszty wakacji,
udanych wyjazdów i szczęśliwych powrotów. ...
A
więc, do zobaczenia. Wasz, niewątpliwie ulubiony, wirtualny Kolonista –
KUBUS alias Kubuś.
FotoGalerie
z naszych poprzednich Kolonii i Zimowisk:
>Lata
1992-2006<
>Lata
2007-2010
>Od
roku 2012<;
a tu znajdziecie
>wszystkie
filmiki z naszych Kolonii i Zimowisk<
|