Polonijna Kolonia Letnia BRYZA`2015 Kubus(i)owy Dziennik Kolonisty


Powrót

O nas

Członkowstwo

Kontakt

 


 




Zdjęcia z tegorocznej Kolonii. Wszystkie można powiększać



Przed nami kolejna, wielka letnia przygoda - wyjeżdżamy na prawie trzy tygodniowe wakacje nad polskie morze. Jak zawsze, będę się starał codziennie opisywać Wam to, co w naszej kolonijnej trawie piszczy. Zdjęcia i filmiki, można ściągać do Waszych komputerów bezpłatnie i do woli. Życzcie nam przede wszystkim dobrej, uśmiechniętej pogody i taaakich wrażeń. Wasz, niewątpliwie ulubiony, wirtualny kolonista - KUBUS alias Kubuś.



Podróż i Dzień Pierwszy (niedziela i poniedziałek, 5 i 6 lipca)
No i ... poszło! Na dworcu w Wiedniu wszystko bez żadnych niespodzianek i zgodnie z planem. Podróż rewelka! Jeszcze po północy w całym wagonie słychać było jeszcze śmichy-chichy ale potem wszyscy posnęli --- i tak już do samego Berlina. Dzieciaki fantastyczne, bardzo się polubiły, wszystkie uśmiechnięte i z wielkimi oczekiwaniami tej, dla niektórych pierwszej i tak długiej Wakacyjnej Wyprawy bez Mamy i Taty. W Berlinie też wszystko planowo - wysiadka, bagażowi, śniadanie w  "MaKu" (tak mówiły dzieciaki). Potem przeszliśmy do naszego autobusu, gdzie zapakowane już były nasze bagaże i ruszyliśmy prawie godzinę wcześniej w kierunku Kołobrzegu. I teraz dopiero zaczęły się problemy, bo Berlin był totalnie "zakorkowany", gdyż właśnie rozpoczęto planowe remonty kilku ulic, a na dodatek doszło do kilku poważnych kolizji, które jeszcze bardziej skomplikowały przejazd przez to ogromne miasto! Dość powiedzieć, że w radio bez przerwy nadawano komunikaty i meldunki o objazdach i "korkach". Ta okropna sytuacja rozładowała  się dopiero ... przed granicą w szczecinie! Dobrze, że mieliśmy w naszym autobusie sprawną klimatyzację i napojów pod dostatkiem. Mimo wydłużające się podróży u nas było śpiewnie i wesoło. Do naszego domu w Polsce na najbliższe prawie trzy tygodnie - OW "Podczele II" w Kołobrzegu, dojechaliśmy tylko z 1,5 godzinnym opóźnieniem, choć na początku wyglądało to bardzo źle. Tam czekano na nas z pysznym obiadem, który wszyscy w mig spałaszowali, a potem już w Grupach poszliśmy do naszych pokoi, a tam pierwsza niespodzianka - nasze walizy już tam były! Potem tak jak nasze Panie poprosiły " wpadliśmy w walizki, wyciągnęliśmy tylko to co trzeba i szybko ... pod prysznic, wskoczyć w kąpielówki, posmarować człowieka faktorami, czapki na głowę i hajda na plażę! Ale było radochy! Po powrocie zaczęliśmy się rozpakowywać. Na kolację to już za bardzo nie mieliśmy ochoty, choć coś tam poskubaliśmy, bo przecież 1.5 godziny wcześniej spałaszowaliśmy pyszny obiad. Potem były jeszcze wspólne zabawy, śpiewanki, przygotowanie do Konkursu Czystości czyli prysznic, ząbki, piżama, do łóżek i spać. To był dzień! Kolorowych Snów życzę. >FotoGaleria< >WideoReportaż<



Dzień Drugi (wtorek, 7 lipca)
Choć pobudka była przesunięta na godz. 8:00 i tak wszyscy chyba z emocji) już się pobudzili pół godziny wcześniej. Ale za to nie trzeba się było spieszyć na śniadanie bo było planowo przesunięte o całą godzinkę. Było pyszne! Nikt się nie zawiódł w oczekiwaniach, bo potem poszliśmy na plażę, bo jakże by inaczej przy tak cudnej pogodzie. Piłki plażowe, śpiewniki, zabawy na plaży, no i... Prawie do pasa w wodzie! Że co, że króciutko! OK, ale woda trochę zimna a może powietrze zbyt gorące, ale za to ile razy! Do Ośrodka wróciliśmy na pyszny obiad, który po takiej dawce ruchu na morskiej plaży spałaszowany został w mgnieniu oka. Po obiedzie - prysznic, faktory na człowieka, kapelusiki na głowy i kierunek plaża, czyli radosna powtórka z plażowej rozrywki, ze zmianą gier i zabaw. I tak do samej kolacji! Ale było!!! Po kolacji ogłoszono przygotowanie do wyjazdu na wycieczkę! Pojechaliśmy do centrum Kołobrzegu, gdzie czekał na nas jeden z największych znawców tego pięknego kurortu - p. Antoni Szarmach, z którym odwiedziliśmy część ważnych miejsc tego pięknego miasta. Byliśmy w porcie, Marinie Solnej, na molo, w Skansenie Pozyskiwania Soli ze słynnego kołobrzeskiego źródełka solankowego, spacerowaliśmy promenadą, wiemy już prawie wszystko o Latarni Morskiej i o pomniku Komandora Mieszkowskiego... dotarliśmy do portu pasażerskiego. I tu, gdzie jak sądziliśmy powinna się zakończyć pierwsza wycieczka do Kołobrzegu, czekała nas wielka niespodzianka - Rejs Na Zachód Słońca. Nie tyko nasze dzieci, cieszyły się - jak dzieci, bo rzecz ukrywana była przez p. Piotra w ścisłej tajemnicy. Było fantastycznie! A kiedy nasz żaglowiec przygotowywał się do cumowania, z pokładu rozradowane dzieciaki machały do czekającego na nie p. Piotra z okrzykami "Było super!" i "Prosimy - jeszcze na gofry!". Niestety na gofry i to w tej ilości było już zbyt późno, ale na lody jeszcze zdążyliśmy. Potem jeszcze objazd autobusem kładącego się do snu, pięknie oświetlonego Kołobrzegu, w kierunku na nasz Ośrodek, gdzie wkrótce i my też trafiliśmy do łóżek. >FotoGaleria< >WideoReportaż<


Dzień Trzeci (środa, 8 lipca)
Kolejny wielki dzień, bo po śniadaniu rozpoczynało się nasze Szkolenie Żeglarskie i Kurs Jazdy Konnej. Pierwsze - sprawdzianowe zajęcia wypadły znakomicie. Grupa Jeździecka odwiedziła na ostatnie pół godziny zajęć naszych Żeglarzy. Trzeba przyznać że byli pod wielkim wrażeniem. Po obiedzie -przygotowanie do wyjazdu na wycieczkę do Pałacu Czartoryskich w Trzebiatowie. Była też mało przyjemna niespodzianka - parę minut przed przejściem do autobusu nagle się zachmurzyło i lunęła krótka ale niezwykle obfita ulewa. Trzeba więc było wrócić do pokojów i zmienić ubrania z wersji tropikalnej na, powiedzmy środkowoeuropejską. Z pogodą to zrobiło się tak jak powiedział jeden z kolonistów: "Pompa, potem lampa i pompa i lampa, pompa, lampa". Ale żadna zmiana pogody nie była w stanie popsuć pozytywnych emocji i radości związanych ze zwiedzaniem Pałacu. Zapewniam, że żaden przekaz słowny czy pisany nie odda atmosfery tej przeszło dwugodzinnej podróży w czasie. To po prostu trzeba samemu przeżyć. Gratuluję Gospodarzom obiektu nie tyko koncepcji muzeum i ekspozycji ale przede wszystkim sposobu ich prezentacji. Bardzo dziękujemy i do zobaczenia przy ok. naszych kolejnych wakacyjnych wędrówek po Polsce. Do naszego OW Podczele II przyjechaliśmy na spóźnioną nieco kolację, po czym reszta kolonijnego dnia to Gry zabawy, nauka piosenek. A no właśnie, dzisiaj p. Piotr ogłosił rozpoczęcie kolonijnego Festiwalu Piosenki Autokarowej o Wielki Puchar Lodowy Kierownika Kolonii. Pierwszy wokalny fantastyczny popis połączony z nauką śpiewanych piosenek, na brawach, dała Marynia z I Grupy. No dobra, dobra, już kończę i życząc miłego oglądania zdjęć i filmiku oraz dobrej nocy - lecę też do łóżka. >FotoGaleria< >WideoReportaż<      


Dzień Czwarty (czwartek, 9 lipca)
Punktualnie o 9:30 rozpoczęły II zajęcia Kolonijnego Kursu Jazdy Konnej oraz Szkolenia Żeglarskiego. Emocji było co nie miara, bo po pierwszych zajęciach weryfikacyjnych, rozpoczęliśmy pracę w "swoich" grupach. Poszło bardzo dobrze, ba nawet trochę zaskakująco, bo np. nikt się nie spodziewał, że wielu młodszych uczestników Kursu posiada tak wysokie umiejętności jeździeckie. Na Szkoleniu Żeglarskim podziwiano zapał i chęci poznania sztuki żeglarskiej. Niestety, pogoda nas nie rozpieszczała - od wczoraj niewiele się zmieniło. Po obiedzie pojechaliśmy na wycieczkę do Ustronia Morskiego (m.in. Skansen Chleba), odwiedziliśmy też najstarsze dęby w Polsce, byliśmy gośćmi wzorcowego, prowadzonego przez obcokrajowców Eko - Gospodarstwa, zobaczyliśmy też upiorne tereny b. sowieckiego lotniska strategicznego w ... Podczelu. Ze wzlędu na wilgotną pogodę, po kolacji zostaliśmy Ośrodku i zajęliśmy się sobą, naszymi szafami i półkami z ubraniami, pokojami. I nic dziwnegoi, że na tabeli punktacji Konkursu Czystości znalazły się same najwyższe oceny. >FotoGaleria< >WideoReportaż<


Dzień Piąty (piątek, 10 lipca)
Pogoda odpuściła na tyle, że nie lało czy padało, a słoneczko często wychodziło nawet na długo spoza chmur lecz różnica temperatur tych z poprzedniego tygodnia (śr. 35 stopni) do obecnej (17 - 22 stopnie) jest bardzo znaczna.  Dobre i to! No i co ważne - bardzo mocno wiało. W związku z silnym wietrzyskiem (8 w skali Beauforta) wprowadzono dla jednostek pływających zakaz opuszczania portu, a i na akwenach portowych ruch był mocno ograniczony. Jednak nasi Żeglarze nie rezygnowali - zajęcia Szkolenia odbywały się na pokładach naszych jachtów, które jak i załogi, przygotowane były do wypłynięcia w każdej chwili. No cóż, mimo pełnej gotowości, niestety to jednak się nie zdarzyło. Aby rozchmurzyć trochę zawiedzione miny naszych "szprotek" i ugłaskać królową Pogodę z odsieczą przyszedł również członek Ligi Morskiej w Kołobrzegu, fantastyczny gawędziarz, śpiewający i grający wielki miłośnik szantów, znany nie tylko tam jako - "Miodzio". Na dźwięk gitary, harmonijki ustnej oraz szantów w jego oraz wtórujących mu dzieciaków wykonaniu, zebrał się spory tłumek włączających się do tego spontanicznego, jedynego takiego, koncertu przypadkowych przechodniów i turystów. Każda szanta kończyła się aplauzem i okrzykami z podpowiedziami tytułów kolejnych! W Budzistowie, gdzie odbywały się zajęcia Kursu Jazdy Konnej pogodowych rozterek nie było, bo zajęcia odbywały się w hali. Nasze amazonki i jeźdźcy robią szybkie i wielkie postępy. Drodzy Rodzice, możecie być z nich dumni! Wielka szkoda, ż w oba aparaty działały tylko na początku obu kursów - bo niestety zaskakująco szybko rozładowały się w nich baterie. Sorry. Popołudniu, odpowiednio ubrane gdyż nadal wiało okropnie, grupami rozeszli się po tzw. najbliższej okolicy aby przygotować własną mapkę orientacyjną. Po powrocie z tych mapek powstała poważna mapa lub jak kto woli plan sytuacyjny najbliższej okolicy. Po kolacji nasi "żeglarze" zafasynowani dzisiejszymi zajęciami, postanowili nauczyć sztuki wiązania węzłów kolonijnych "jeźdźców", którym też się udzieliło. Radochy i dobrej zabawy było co nie miara. No i jeszcze jedno: Ludzie! Jak te dzieci śpiewają!  >FotoGaleria< >WideoReportaż<



Dzień Szósty (sobota, 11 lipca)
Dzisiaj, to trochę nietypowy dzień Kolonii, bo planowo bez dopołudniowych zajęć specjalistycznych, zresztą tak jak i jutro; a jakby kontynuacją wczorajszych zajęć był przejazd liniowym autobusem z przystanku przy naszym Ośrodku do centrum Kołobrzegu. Nasz autokar i kierowca musieli mieć w tym czasie zgodnie z przepisami przerwę. To dopiero była atrakcja! Dzieciaki były zachwycone. Grupy pojechały dwoma kolejnymi autobusami, bo zadaniem pierwszej było nie dać się złapać w Kołobrzegu tej drugiej, która wystartowała autobusem z Podczela 20 min. później. Grupa ścigająca miała ich nie tylko jak najszybciej znaleźć ale poradzić sobie z pozostawionymi po drodze "kłodami" w postaci różnych zadań. Takie miejskie podchody z wykorzystaniem łączności radiowej między nimi. Zabawy było co nie miara. Zakończyło się remisem, bo uciekający zatrzymali się w miejscu gdzie wszystko gofry, ciastka i lody oraz zapiekanki były obok siebie! Jak się goniąca grupa o tym dowiedziała, to dostała takiego przyspieszenia, że nie mogłem ich dogonić. Słowem doszło do smakowitego zakończenia miejskich podchodów w Kołobrzegu. Po obiedzie pojechaliśmy na wycieczkę do Koszalina, gdzie zwiedziliśmy piękną Katedrę, pojechaliśmy na Górę Chełmska z wieżą widokową, byliśmy w pięknym Parku Książąt Pomorskich, wstąpiliśmy na słynny koszaliński amfiteatr, bardzo podobał się też gmach ratusza i zespół fontann na koszalińskim rynku - to dopiero była zabawa. Przewodnikiem wycieczki był nasz "Toni", a wybrał się z nami również "Miodzio" oczywiście z gitarą, więc nie muszę zapewniać, że był to najbardziej rozśpiewany i wesoły autobus tego dnia w województwie zachodniopomorskim. Niestety nasze aparaty miały wypadek, dlatego mamy mało zdjęć z Koszalina. Naprawdę, wielka szkoda. Po kolacji nasze dzieciaki nie do zdarcia, poleciały na plac zabaw i boiska, a spaceru przed dobranocką na plażę też nikt nie odpuścił. Warto było, bo nie tylko zachód słońca wszystkich zachwycił, ale i pierwszy raz zobaczyliśmy dziką, naturalną plażę po dwudniowym sztormie - widok groźny i piękny jednocześnie! To był dzień! >FotoGaleria< >WideoReportaż<



Dzień Siódmy (niedziela, 12 lipca)
Do Kołobrzegu pojechaliśmy dzisiaj taksówkami - jak niedziela , to niedziela. A już poważniej - w związku z "zakorkowanymi" drogami  autobus nie miał żadnych szans, żeby po nas przyjechać. W Kołobrzegu część dzieci poszła na mszę do Katedry a reszta poszła na starówkę i deptak na niedzielny spacerek. W tym czasie p. Tadeuszowi udało się dotrzeć do Kołobrzegu i do domu pojechaliśmy już "naszym" autobusem. Wprawdzie jechaliśmy jeszcze w korku ale ale już nie takim jak rano. Do naszego domu w Polsce czyli Ośrodka Wczasowego "Podczele II" w sam raz, tzn. prosto z autobusu dzieci poszły na pyszny, prawdziwy niedzielny obiad, taki jak u mamy. Po krótkiej sjeście grupy poszły na plac zabaw - gry, zabawy, konkursy. Już o 16:30 wszyscy wrócili do pokojów, żeby się przebrać i przygotować do pierwszych zajęć Kursu Tańca Towarzyskiego, który rozpoczął się punktualnie o 17:15. W przerwie zjedliśmy kolację po czym od 18:25 do 19:10 odbyła się druga lekcja Tańca Towarzyskiego. Muszę Wam powiedzieć, że jak na pierwsze taneczne spotkanie, to było zupełnie nieźle. Po Zajęciach obie grupy odpowiednio się ubrały i ruszyły polonezowym krokiem na wieczorny spacer brzegiem morza, po drodze zbierając wyrzucone przez sztorm morskie skarby - głównie muszle, bursztyny i ciekawe kamyczki. I tak... do zachodu słóńca. >FotoGaleria<  >WideoReportaż<



Dzień Ósmy (poniedziałek, 13 lipca)
Po dwudniowej przerwie z wielką radością wróciliśmy do naszych kolonijnych Kursów Specjalistycznych. Na obu dzieciaki robią szybkie postępy, a od instruktorów słyszymy same pochwały. Chyba się powtarzam, ale jeszcze raz powiem: Szanowni Rodzice! Możecie być z nich dumni! Żeglarze coraz pewniej pływają po akwenach portowych i rzece Parsęcie. Dzisiaj dopłynęli do portu należącego do kołobrzeskiej Jednostki Straży Granicznej. Aż dech zapiera, co tam zobaczyli, zwiedzali i czego się dowiedzieli. Naszym gospodarzem był sam kmdr Marek Padjas, który osobiście prezentował nam jednostkę. Nie mogę się rozpisywać na ten temat, bo zdecydowanie jest to miejsce niedostępne dla zwykłych turystów, no i obowiązuje tajemnica. Pogoda nam się pięknie wyklarowała - niebo błękitne, okropne wietrzysko przszło w zwykły wiaterek a słupki na termometrze powolutku ale idą w górę. Podjęliśmy więc decyzję spontanicznej wycieczki do Latarni Morskiej w Kołobrzegu. Dzisiejsza sesja Kursu Tańca Towarzyskiego rozpoczyna się po kolacji starczyło więc czasu na zwiedzenie podziemi Latarni i poszwędanie się po straganikach na deptaku przy plaży. No a na KTT, czyli Kursie Tańca Towarzyskiego, było już tak jak należy - widać było, że taniec sprawia im radość... i dotyczy to wszystkich bez wyjątku! Bingo! Tak trzymać! Choć było już późno, dzieciaki nie odpuściły spaceru brzegiem morza na dobranoc. No to dobranoc. >FotoGaleria<  >WideoReportaż<



Dzień Dziewiąty (wtorek, 14 lipca)
Na kursie Jazdy Konnej dokonano wielkiego przetasowania w grupach. W związku z szybkimi postępami Instruktorzy podjęli decyzję, o przesunięciach, do tych o wyższym stopniu umiejętności jeździeckich, dzięki czemu większość grupy jeździ już samodzielnie, bez ląży! Na Szkoleniu Żeglarskim też wielki dzień, bo oto dzisiaj po raz pierwszy wypłynęli na otwarte morze! I choć Neptun im nie odpuścił i pobujał jachtami przez chwilę trochę mocniej, to wrażenie było niesamowite. O, tu już się wtrącają, że niby... A właśnie że nie! To wcale nie była choroba morska, a tylko reakcja organizmu na pierwsze w życiu bujanie na prawdziwych falach morskich. Potem to przechodzi. Wielkie mi rzeczy. Właśnie dlatego to był prawdziwy Chrzest Morski, i już. A zresztą z pustym żołądkiem lepiej się żegluje. Mimo tego zaskakującego drobiazgu nasi adepci sztuki żeglarskiej byli szczęśliwi, że mają już za sobą tę morską inaugurację. Gratulacje! A swoją drogą, Neptun potrafi czasem być złośliwy. Po obiedzie, grupy szalały przygotowując program na ognisko. Potem przygotowanie do 3. sesji Kursu Tańca Towarzyskiego I taneczne radości z przerwą na kolację. I tutaj też trzeba bardzo pochwalić naszych milusińskich. Jeszcze przed przygotowaniem do ciszy nocnej wszyscy chcieli poprać sobie skarpetki i co nieco! Że co, że takie czyścioszki/! No pewnie, że tak, ale oprócz tego wyniki Konkursu Czystości są dość wyrównane i jeden z pokoi postanowił odbić się od peletonu. Niestety ucieczka się nie udała, bo za ich przykładem zaczęli prać wszyscy i to zawzięcie! Trzeba było z recepcji dopożyczyć jeszcze 2. suszarki. Przyznajemy, że i w tej dziedzinie naszych milusińskich cechuje wielka czujność i chęć zwycięstwa. No to, pa. Do jutra! >FotoGaleria<  >WideoReportaż<



Dzień Dziesiąty (środa, 15 lipca)
Celem całodniowej wycieczki były >Królewskie Miasto DARŁOWO< i zrekonstruowana >Osada średniowieczna w Borkowie<. Podróż do Darłowa upłynęła pod znakiem naszego nieustającego Festiwalu Piosenki Autokarowej o legendarny Puchar Lodowy Kierownika Kolonii, a popisy wokalne połączone z nauką piosenek przeplatane były z nowymi grami i zabawami - słowem znowu nasz autobus był najweselszym autokarem na trasie. Pierwszym celem wyprawy był >Zamek Książąt Pomorskich< w Darłowie, w którym przygotowanybył dla naszych dzieci specjalny program zwiedzania. Załączyliśmy link na to jedno z piękniejszych muzeów w Polsce aby nie opisywać tej niezwykłej fascynującej podróży w czasie. Musicie mi uwierzyć, że tak jak zapewniał nas wcześniej Dyrektor Zamku - Muzeum, mimo iż program trwał całe dwie i pół godziny, nie było znużonych, zmęczonych czy nie zainteresowanych. Wszyscy poddali się magii historycznego przekazu tego miejsca. I tu słowa uznania należą się również pani przewodnik muzeum, która prowadziła tę podróż w czasie. Po zakończeniu zwiedzania, aby utrzymać się w zamkowych klimatach, jeszcze z Wiednia zamówiliśmy obiad w sali gotyckiej, sąsiadującej z Zamkiem Karczmy Rzymskiej. Choć menu było już całkiem współczesne - dzieci spałaszowały go z wielkim apetytem, po czym ruszyliśmy w kierunku drugiego celu dzisiejszej wyprawy - do Wsi Borkowo. Z założenia miała to być również podróż w czasie - tu mieliśmy się cofnąć aż do średniowiecza. I tak też się stało.

Już przed samym Borkowem na środku drogi stał wymachujący stannicą wielki człowiek w ubiorze z wczesnego średniowiecza i zatrzymał nasz autobus. Po wejściu przedstawił się jako Woj Bork i oświadczył, że zgodnie z przepowiednią, od bardzo dawna spodziewali się naszej wizyty. Zaś jego zadaniem jest poprowadzenie nas  do >Osady średniowiecznej Borkowo<, żeby nam pokazać jak w tamtych, zamierzchłych czasach żyli nasi przodkowie. Dowiedzieliśmy się chyba wszystkiego, mało tego prawie wszystko spróbowaliśmy - męliśmy ziarna na mąkę, z której zrobiliśmy ciasto na podpłomyki, a które upieczone "tak jak kiedyś" spałaszowane zostały z miodem i popijane herbatą z mięty; lepiliśmy garnce i dzbany z gliny, strzelaliśmy z łuków i rzucaliśmy włóczniami, walczyliśmy też jak kiedyś... oj, długo by wymieniać! Dzieciaki były bardzo zainteresowane, aktywnie i zaangażowane. Aż przyszedł czas odpowiedzi na pytanie "jak i w co , bawili się ludzie w średniowieczu?". Praktyczna część odpowiedzi na nie,  to już było czyste szaleństwo, którego końca nie było widać. I gdyby nie trzeba było wracać, to mogłoby to trwać i trwać... Dzieciaki były szczęśliwie rozbawione. I w takich nastrojach w dodatku śpiewając wesołe piosenki wróciliśmy do naszego "Podczela II", gdzie cierpliwie czekano na nas z bardzo spóźnioną, pyszną kolacją. A potem to już tylko do pokojów, łazienek, do łóżek i spać! Zakładam się, że w nocy, wielu z nich wróciło do tej rozpoczętej w dwóch wymiarach podróży w czasie. No to, dobranoc. >FotoGaleria< >WideoReportaż<




Dzień Jedenasty (czwartek, 16 lipca)
Choć głowy jeszcze pełne wrażeń z wczorajszej Wielkiej Podróży w Czasie, na dzisiejsze zajęcia specjalistyczne wszyscy stawili się punktualnie i przygotowani. Nie dało się ukryć, że jedynie żeglarzy nękała niepewność, czy aby Neptun nie zakpi sobie z nich tak, jak to było ostatnio. Ale wszystko, tak jak wcześniej mówiłem, było w jak najlepszym porządku. Po prostu, Neptun sam sobie wybiera czas i sposób morskiej inicjacji - swojego Chrztu Morskiego. Wszystko wskazuje na to, że nasze żeglarskie "szprotki" zaliczyły go w komplecie. W Budzistowie oprócz tego, że Kurs Jazdy Konnej, jak zwykle przebiegał rewelacyjnie, czekała wielka niespodzianka. Poznaliśmy najmłodszych mieszkańców stadniny - tegoroczne źrebaki, które pod opieką dumnych Mam, wyszły pobrykać na zieloną trawkę. Jestem pewny, że chciały się pochwalić swoimi pociechami. Wraca Lato - z dnia na dzień robi się coraz cieplej. Podjęliśmy więc decyzję wykorzystania każdego uśmiechu Królowej Pogody. Zatem po obiedzie wszyscy poszli do pokojów aby przygotować się do wyjścia na plażę i już za chwilę grupy z pełnym wyposażeniem były w drodze nad morze, a tam pełne plaźowe szaleństwo. O 17:15 rozpoczęła się 4. sesja KTT. Naprawdę miło popatrzeć jak szybko robią postępy. Widać, że taniec sprawia im radość. Pan Robert stwierdził, że dawno już nie miał tak dobrej grupy. No i tak trzymać! Oby tak dalej. Potem jeszcze przygotowanie do ciszy nocnej: przepierka, przygotować rzeczy na jutro, prysznic, piżamka i do łóżka. Mimo zaostrzonych Komisja Konkursu Czystości rozkłada bezradnie ręce, bo poziom nadal jest bardzo wyrównany. Chyba, że znowu któryś z pokoi zapragnie być najlepszy, albo odwrotnie - co nie daj Boże. Pa dobranoc. Do jutra . >FotoGaleria<  >WideoReportaż<



Dzień Dwunasty (piątek, 17 lipca)
O dzisiejszych zajęciach specjalistycznych można w zasadzie powiedzieć to, co o wszystkich poprzednich - było rewelacyjnie! Dodam tylko, że na Szkoleniu Żeglarskim naszym "szprotkom" odpuścił stres - nareszcie uwierzyły, że Neptun po tym sławnym Chrzcie Morskim w pełni zaakceptował młodych adeptów sztuki żeglarskiej z Wiednia. A na konikach, dzieciaki każdą wolną chwilę spędzają przy źrebaczkach, które najwyraźniej również bardzo polubiły naszych kursantów. Słodkie - i jedne i drugie. Dzisiaj Markus obchodzi 9. Urodziny. Uhonorowaliśmy je na dwa sposoby. Najpierw to od rana wszyscy udawali, że nic nie wiedzą na ten temat. Ale po obiedzie, jeszcze przed pójściem na plażę... p. Ola przetrzymała troszkę naszego Jubilata w jadalni, a reszta poleciała przygotować piramidę z pączków uzbrojoną w urodzinowe świeczki i cichuteńko czekała na Markusa. Kiedy p. Ola, pod pretekstem jakiegoś testu, doprowadziła do nas  Markusa z zasłoniętymi oczami, na "trzy, cztery" je odsłonięto i buchnęło "sto lat" w kilku językach. Trzeba przyznać, że ładnie to wypadło i jestem przekonany, że Markus na długo zapamięta tegoroczne urodziny, zwłaszcza, że na tym się nie skończyło. Po Kursie Tańca Towarzyskiego dzieci pobiegły na plażę i przygotowały dla Jubilata taki wielki podświetlony fruwający bibułkowy balon, którym Markus powinien wysłać swoje marzenia z prośbą o ich spełnienie. Podobno to funkcjonuje! Wszystko się udało! Ale był mile zaskoczony! Na wszelki wypadek, bo to nie zawsze się udaje, zabraliśmy jeszcze dwa zapasowe. Kiedy chcieliśmy je wysłać "od siebie", okazało się, że jeden był wybrakowany, a drugi się... spalił. Wszyscy odczytali to jako dobry znak dla osobistych życzeń wysłanych przez Markusa, które poszybowały prosto do nieba. Markusowi raz jeszcze Życzymy Wszystkiego Najlepszego i oczywiście Spełnienia Najskrytszych Marzeń. Drodzy Rodzice! Przy tej okazji gratulujemy bardzo dobrze wychowanych i wrażliwych dzieci. >FotoGaleria<  >WideoReportaż<



Dzień Trzynasty (sobota, 18 lipca)
Dzisiejszy dzień to kolejna taktyczna przerwa w dopołudniowych kolonijnych zajęciach specjalistycznych. Również zgodnie z planem pojechaliśmy do Centrum Kołobrzegu do jednego z najlepszych o tym profilu w Polsce >Muzeum Orężą Polskiego w Kołobrzegu<. W oczekiwaniu na wejście naszej grupy odwiedziliśmy znakomicie zorganizowany plac zabaw, gdzie wszyscy nasi koloniści bawili się doskonale. Przewodnikiem prawie 3. godzinnego zwiedzanie Muzeum był niewątpliwy znawca tematu - znany i ulubiony przez dzieci "Toni", czyli p. Antoni Szarmach. Po obiedzie, kontynuując militarny temat, odwiedziliśmy >I Zlot Zimnowojenny w Kołobrzegu<. To po prostu otwarty dla wszystkich, piknik Grup Rekonstrukcyjnych, które oryginalnie umundurowane wraz z uratowanym i doprowadzonym do stanu używalności sprzętem i pojazdami bojowymi, były do dyspozycji odwiedzających. Mimo trudnego tematu, wszyscy "nasi", niezależnie od wieku, byli bardzo zainteresowani. Przeżyli też prawdziwą wojskową musztrę, zakładali chełmy i maski przeciwgazowe, wsiadali do pojazdów bojowych. Chcieliśmy aby spróbowały prawdziwej wojskowej grochówki, ale niestety już nie wystarczyło. No i oczywiście do naszego kolonijnego arsenału, w którym jest już kilka łuków, szabli i noży, trafiły kolejne pamiątki z Kolonii w postaci dwóch pistoletów. Jak tak dalej pójdzie, a przed nami jeszcze kilka wycieczek, to będziemy najlepiej uzbrojoną placówką Kolonijną w Polsce. Oczywiście wszystko to repliki, a cały ten arsenał, zgodnie z zasadami, do zakończenia Kolonii jest w naszym depozycie. Po kolacji - 6. Sesja Kursu Tańca Towarzyskiego. Jak zwykle nasza utalentowana taneczna młodzież, stawiła się na zajęcia odpowiednio przygotowana i ciekawa nowości tanecznych. J jeszcze jedno, nareszcie wypisane, zaadresowane i wysłane zostały widokówki z Kolonii. Mamy więc pewność, że dotrą  one do adresatów jeszcze przed jej zakończeniem. >FotoGaleria< >WideoReportaż<



Dzień Czternasty (niedziela, 19 lipca)
Grupa, która płynęła na duńską wyspę Bornholm, musiała wstać już o 5:30. Dobrze, że wczoraj wieczorem wszystko sobie przygotowali. Na odprawie paszportowej w Porcie Pasażerskim byliśmy punktualnie, dzięki czemu  zajęliśmy w dużym  salonie na statku bardzo dobre miejsca. Tam jeszcze przed odcumowaniem zjedliśmy śniadanie, a potem wszyscy polecieli na górny pokład, żeby zobaczyć jak jak to jest z tym katamaranem kiedy wypływa w morze. Potem poszliśmy jeszcze troszkę podrzemać ale nie długo, bo kiedy "Jantar" wyszedł na pełne morze i nabrał szybkości, wtedy pan Kapitan zaprosił nas do siebie na mostek kapitański. Ale fajnie było! W Nexio, porcie do którego płynęliśmy czekał na nas autobus i ruszyliśmy na czterogodzinną wycieczkę objazdową z przewodnikiem po Wyspie Bornholm. Pani przewodnik opowiadała bardzo o samej wyspie, o oglądanych miejscach i życiu na tym oblanym dookoła morzem kawałku Danii. Niestety lunął deszcz i zepsuł plany, no bo jak np. dojść do pozostałości głównej siedziby słynnych i owianych tajemnicą templariuszy w ulewnym deszczu i w błocie. Mimo tych utrudnień I tak spróbowaliśmy lodów i słodyczy, byliśmy w galerii szkła artystycznego i kryształów, z których współcześnie słynie Bornholm, odwiedziliśmy wiele ważnych historycznie miejsc, do których można było podjechać autobusem. Mimo braku zalanych deszczem pięknych cudnych widoków, bez wyjątku wszyscy byli oczarowani wyprawą na tę piękną wyspę. Powrotny rejs do Kołobrzegu rozpoczęliśmy pysznym i co bardzo ważne ciepłym obiadem. Wprawdzie nie było jak zwykle w drodze powrotnej dyskoteki ale były wspólne śpiewy przy akompaniamencie gitar pasażerów. Wprawdzie nie było też wielkiego bujania, gdyż dzięki doświadczeniu Kapitana udało się ominąć przechodzący od polskiej strony potężny front burzowy, co kosztowało jedynie 20. minutowym dłuższym rejsem. Potem już tylko do naszego, stojącego mocno na twardym lądzie naszego "Podczela II", w którym po ciepłej herbatce i tym co na dobranoc najważniejsze, wskoczyły pod kołdry i prawie od razu zasnęły. Opowiadania było co nie miara, ale dopiero następnego dnia.  Pozostała na lądzie druga część Kolonii, z powodu kaprysów pogody też nie miała łatwo. Zaczęło się od plaży, z której przed obiadem uciekliśmy przed deszczem. W tych deszczowych klimatach, pojechaliśmy do kina Wybrzeże na seans filmowego wakacyjnego hitu pt. "W głowie sie nie mieści", po czym przelecieliśmy do pobliskiej cukierni na wielkie gofrowanie. Obok był czynny sklep, do którego ochoczo udaliśmy się na późno - niedzielne zakupy.  Do domu wróciliśmy prosto na kolację. Potem były jeszcze chyba dwie godziny zabaw w świetlicy. >FotoGaleria<  >WideoReportaż<



Dzień Piętnasty (poniedziełek, 20 lipca)
Dzisiaj nasi żeglarze byli już całkowicie pewni, że Neptun nie tylko całkiem im odpuścił ale i chyba bardzo polubił. Fala prawie żadna, leciutki wiaterek - idealna pogoda na pływanie pod pełnymi żaglami i tak też było. W Budzistowie nasze amazonki i jeźdźcy to już prawie "profi". Oczywiście, że jest to głównie zasługa znakomitych instruktorów, ale bez wielkiej wzajemnej sympatii i obustronnego zaangażowania kurs nie przyniósł by tak dobrych efektów, czego jesteśmy absolutnie pewni. Po zajęciach specjalistycznych - zasłużony obiad, a następnie, ku uciesze wszystkich - Wielka Zbiórka Odzieży, która po "kolorowej segregacji" i ponad godzinnej krzątaninie pojechała prosto do pralni w Rusowie!!! Dzieci szybko zapomniały o trudach sortowania, przekładania i pakowania, ponieważ wychowawczynie zaserwowały im solidną porcję świetnej zabawy. Radosną atmosferę popołudnia można zawdzięczyć Perskiemu Oku, Karcianemu Wężowi i Ścianie Krzyku. Z tych trzech zabaw najbardziej spodobało się Perskie Oko. Dzieci z dużą łatwością odnalazły się w roli strażników i więźniów, wobec czego grę należało powtórzyć.  A wieczorem... O 18:30 wystartowaliśmy z ostatnimi, przedfinałowymi zajęciami Kursu Tańca Towarzyskiego. Wieczór upłynął pod znakiem Poloneza, Rumby, Argentyńskiego Tanga i wielu wielu innych, które nasze pociechy opanowały do perfekcji. Przynajmniej taki był zamysł. Jak jest w rzeczywistości, to okaże się wkrótce, bowiem Finały juz w czwartek. Dzień zakończył się spacerem na plażę i cudownym widokiem zachodzącego słońca. >FotoGaleria<  >WideoReportaż<



Dzień Szesnasty (wtorek, 21 lipca)
Całodniowa Wycieczka do >Fortu Gerharda< w Świnoujściu. Wprawdzie Fort był głównym celem naszej wycieczki, ale była ona tak zaplanowana, żeby jeszcze zwiedzić i zobaczyć m.in.  >Świnoujście<, część >Wyspy Wolin< z >Jeziorem Turkusowym<, słynne >Międzyzdroje< oraz inne morskie kurorty polskiego wybrzeża zachodniego jak: Pustkowo, Trzęsacz i Kamień Pomorski. Bez wątpienia największe wrażenie zrobiła na wszystkich wizyta w Forcie Gerharda, gdzie zostaliśmy przyjęci jako grupa rekrutów, a wyszliśmy jako przeszkolony i zaprzysiężony oddział kadetów. Stamtąd popłynęliśmy do Krainy 44 Wysp czyli Świnoujścia, które też zrobiło na wszystkich ogromne wrażenie. Obiad zjedliśmy w restauracji na Wyspie Wolin skąd roztaczał się wspaniały widok na Jezioro Turkusowe. Kolejnym przystankiem w naszej wycieczce były Międzyzdroje z jednym z najstarszych w Polsce, pięknym molem i słynną Aleją Gwiazd. Weszliśmy też do Galerii Figur Woskowych. Oczywiście, przewodnikiem wycieczki, jak i wszystkich naszych kolonijnych wypraw, był niezastąpiony, ulubiony przez dzieciaki - Toni. Do domu, do naszego Podczela II wróciliśmy pełni wrażeń, ale niestety bardzo spóźnieni na, oczekiwaną i jak zwykle, pyszną kolację. No pewnie, że na nas czekano! Oczywiście, że przeprosiliśmy i podziękowaliśmy. No i teraz, z pełnymi brzuszkami, wcale nie spiesząc się bardzo, poszliśmy do naszych pokojów, bo to już był czas, na przygotowanie się do dobranocki. Wszyscy byli czujni, bo Komisja Konkursu Czystości wcale nie odpuszcza, wręcz przeciwnie czeka tylko na takie okazje, mając nadzieję, że to my odpuścimy. Ale nic z tego. No to, dobranoc Wam bardzo. Do jutra. >FotoGaleria<  >WideoReportaż<



Dzień Siedemnasty (środa, 22 lipca)
Na
dopołudniowych zajęciach specjalistycznych, obojętnie czy pod żaglami czy w siodle - pełna koncentracja, niebywałe postępy i na każdym etapie (stopniu zaawansowania), bez przesady prawie perfekcjonizm. Fajne jest to, że te dzieciaki chcą się dowiedzieć i nauczyć, mało tego, sprawia im to wielką radość i przyjemność. Podobnie zresztą jest z Kursem Tańca Towarzyskiego, czy wycieczkami, gdzie nie tylko Toni, ale i przewodnicy w muzeach zasypywani byli pytaniami. Mamy pękną, sprzyjającą plażowaniu coraz bardziej mocno letnią pogodę!!! To w naszym przypadku to nie tylko morskie kąpiele i opalanie, ale też gry, zabawy i budowle z piasku. Piaskowe dzieła to plejada rozmaitych, nietypowych pomysłów. Dzieciaki maja naprawdę bogatą wyobraźnię. Podczas zajęć na plaży intensywnie pracowaliśmy także nad programem na dzisiejsze ognisko. Co wymyśliliśmy – tajemnica! I po kolacji, obiecane ognisko. Śpiewaliśmy i śpiewaliśmy, a repertuarze cała masa polskich piosenek. Dzięki jednemu z gości – panu Leszkowi mogliśmy wykonywać nasze utwory przy akompaniamencie gitary. Jak na dobre ognisko przystało. No i jak na ognisko przystało nie mogło obyć się także bez kiełbasek. Gdy ogień w pełni chwyciliśmy za kije i do ataku!!! A na dobranoc – iskierka przyjaźni.  >FotoGaleria<  >WideoReportaż<



Dzień Osiemnasty (czwartek, 23 lipca)
Dziś nasi kolonijni żeglarze po raz ostatni opuścili nabrzeże jachtowe Mariny Solnej w Kołobrzegu na pokładzie OLI i ALMAYERA. Na żaglówkach jak zwykle wesoło i… profesjonalnie! Dobrze wyszkolona załoga naprawdę dała z siebie wszystko. Śmiało można stwierdzić, że szkolenie zakończyło się sukcesem, a umiejętności naszych morskich wilków są dowodem na to, że praktyka czyni mistrza. Amatorzy jazdy konnej także w swoim żywiole! Choć to jeszcze nie koniec łezka już kręci się w oku, ponieważ ostatnie zajęcia niestety już jutro.  Oczywiście dzieciaki nie straciły entuzjazmu i  jak zwykle ochoczo spędziły czas w siodłach na swoich wierzchowcach. Po obiedzie wszyscy pieczołowicie przygotowywali się do jutrzejszego programu na zakończenie kolonii. Ciekawe co tym razem wymyśliły nasze pomysłowe dzieciaki… Dziś popołudniu po raz ostatni także Kurs Tańca Towarzyskiego. Tym razem pod gołym niebem, bo pogoda wymarzona, i aż żal nie wykorzystać słonecznych promieni. Podczas Wielkiego Finału pokaz zdumiewających osiągnięć naszych milusińskich, które w niezwykle krótkim tempie opanowały różnorodne techniki taneczne, a poloneza maja w jednym palcu. Za swój wysiłek wszyscy zostali wynagrodzeni, każdy otrzymał dyplom, potwierdzający jego umiejętności. Dzień pełen wrażeń, w dodatku to nie wszystko! Po kolacji wyruszyliśmy do Reduty Solnej na „Piracką przygodę”. Żeglarze z Ligi Morskiej przygotowali dla nas wieczór pełen atrakcji. W programie m.in. zakończenie szkolenia żeglarskiego i uroczyste wręczenie dyplomów, zasłużonych oczywiście! Ponadto pirackie zabawy pod pirackim okiem, ale była frajda! Przeciąganie liny, wiązanie, rozwiązywanie węzłów i cała masa pozostałych zabaw wzbudzały w nas ogromne emocje. A w pirackiej chacie czekał na nas prawdziwie piracki poczęstunek: wędzone  ryby i… małosolne ogórki. Wszystko wyśmienite! Na zakończenie szanty i tańce. Głośnym śpiewom i hulankom nie było końca! To też i powrót późny. To był dzień!  >FotoGaleria<  >WideoReportaż<



Dzień Dziewiętnasty (piątek, 24 lipca)
Tuż po śniadaniu wszyscy wybraliśmy się do Budzistowa na ostatnie już zajęcia Kurs Jazdy Konnej. Żeglarze mieli okazję oglądać zmagania koleżanek i kolegów w siodłach podczas ostatniego już dnia szkolenia. I pomimo różnych upodobań wszyscy bawili się świetnie, zwłaszcza, że, jak się później okazało jeździeckie przeszkody można pokonać nie tylko konno. Żeglarze zapoznali się także z pupilami naszych jeźdźców, z którymi właśnie dziś przyszło się im pożegnać. Było ciężko, zwłaszcza, że zarówno dzieci jak i konie miały dużo czasu żeby się do siebie przywiązać. Na zakończenie zajęć czas na podziękowania i dyplomy. Konie też zostały nagrodzone za swój trud włożony w przeszkolenie naszych dzieci. Każde z nich podarowało swojemu ulubieńcowi zestaw smakowitych marchewek. Po obiedzie czekał na nas wyjątkowy deser. I wcale nie taki niezasłużony, ponieważ podczas Finału Kolonijnego Festiwalu Piosenki Autokarowej o Puchar Lodowy Kierownika Kolonii wyłoniono zwycięzców. W związku z tym porcję lodów otrzymał każdy, ale największy puchar dostała Marysia, która zawsze chętnie ubogacała nam czas dzieląc się swoim śpiewackim talentem. A tych wśród uczestników kolonii nie brakowało. Już wieczorem mieliśmy okazję po raz kolejny się o tym przekonać. Podczas specjalnego programu kończącego kolonię dzieci zaprezentowały swoje umiejętności i zdolności. Rozpoczęło się tangiem, ale nie takim zwyczajnym, bo gdy część dzieciaków tańczyła pozostali… śpiewali. Takie Tango właśnie. Potem czas na podsumowanie kolonii. Dzieci krytycznym okiem oceniały co im się podobało, a co wręcz przeciwnie. Na koniec złe wspomnienia wyrzuciliśmy do śmieci. Tym sposobem pozostały tylko dobre. Tego wieczoru także wybraliśmy „najmilszych” uczestników kolonii. Każda grupa wytypował dwie osoby. I tak najmilszymi pierwszej grupy zostali Patrycja i Gracjan, w grupie drugiej tytuł ten przypadł Vanessie i Alexowi. Gratulacje!!! Po licznych gratulacjach, podziękowaniach i skeczach czas na… niestety – pożegnanie. Już jutro trzeba wyjechać. Nam wszystkim z trudem przychodzi myśleć o rozstaniu. Stąd łzy i uściski, łzy i uściski, a potem łzy i uściski, i na dobranoc też. Wszyscy płakali. Wszyscy mieli mokre oczy.  >FotoGaleria<  >WideoReportaż<



Dzień Dwudziesty I Powrót (sobota i niedziela, 25/26 lipca)
Zaraz po śniadaniu we wszystkich pokojach zapanowała gorączka końcowego pakowania walizek. Właściwie wszyscy zastanawiali się "jak Mama to zrobiła, że wszystko się zmieściło", ale przy wzajemnej pomocy udało się domknąć wszystkie bagaże, które wkrótce przewiezione zostały do naszego autobusu. Po śniadaniu pożegnaliśmy się aż z 6. kolonistami, którzy odbierani byli na dalszą część wakacji przez najbliższych. Miłą niespodziankę zrobił nam też kapitan Antoni Szarmach czyli nasz "Toni", który tym razem w galowym mundurze przyjechał, żeby się z nami raz jeszcze pożegnać. Z gościnnego Ośrodka Wypoczynkowego Podczele II, który przez prawie 3. tygodnie był naszym prawdziwym domem w Polsce, z łezką w oku, wyjechaliśmy zgodnie z planem o godz. 11:00. Mimo utrudnień drogowych, pan Tadeusz dowiózł nas punktualnie do Kamienia Pomorskiego, gdzie mieliśmy zaplanowaną przerwę obiadową w podróży. Po pysznym obiedzie, zanim ruszyliśmy do Berlina, zdążyliśmy jeszcze być na malowniczej przystani jachtowej i wydać ostatnie złotówki na stoiskach kiermaszowych, bo trafiliśmy na święto tego pięknego miasta. Do tej pory wszystko szło zgodnie z planem, w którym uwzględniony był spory margines bezpieczeństwa, bo musieliśmy przecież zdążyć na pociąg z Berlina do Wiednia. Niestety po drodze, szczególnie na odcinku do Szczecina, jechaliśmy w okropnym "korku". Dość powiedzieć, że do pociągu na nasze miejsca wraz z bagażami usiedliśmy na kilka minut przed odjazdem pociągu (i tu kłaniamy się nisko p. Tadeuszowi i bagażowym w Berlinie). Uff! Dopiero w środku nocy w naszych przedziałach umilkły śmiechy, piosenki i rozmowy. Na peronie, na który punktualnie wjechał pociąg z Berlina, czekali już stęsknieni rodzice. Oj, zadziało się, zadziało! Całuski i uściski, powitania i pożegnania, łezki w oczach też były. Oczywiście były też podziękowania dla nas, czyli organizatorów, które odbierały jadące z dziećmi panie: Ania i Afrodyta. Główny sprawca Kolonii - Pan Piotr, niestety był nieobecny, bo ewakuując kolonijne biuro samochodem, przegrał wyścig z naszym pociągiem. Telefonicznie poprosił o pożegnanie dzieci i rodziców w jego imieniu. Ponowił też zaproszenie do udziału (w charakterze współwykonawców) w wielkim Jubileuszowym Koncercie Zespołu Czerwone Gitary, który odbędzie się we Wiedniu w sobotę 19 września br. A potem wszyscy rozjechali się do domów, na pierwsze po prawie trzech tygodniach, wspólne śniadanie. Oj, będzie co opowiadać i wspominać. Oj, będzie. >FotoGaleria<  >WideoReportaż<


Wszystko co dobre, to się szybko kończy". Ja również żegnam się z Wami z łezką w oku. Będzie mi Was i mojego dziennika bardzo brakowało. Zapewne pamiętacie, kiedy to na samym początku Kolonii wracaliśmy autobusem po rejsie na zachód słońca i p. Piotr m.in. powiedział, że już teraz jest pewny, że przygotował Kolonię dla niezwykłego zestawu uczestników. I tak też było i to do samego końca Kolonii. Kochani! Byliście niezależnie od wieku, pod każdym względem fantastyczni. I tę o Was opinię potwierdzają wszyscy – cała kadra, instruktorzy, szefostwo i pracownicy naszego Ośrodka, przewodnicy w muzeach, słowem wszyscy, których spotkaliśmy na trasie tegorocznej wakacyjnej przygody. Po prostu jesteście „The Best" czyli po polsku "debeściaki”! A wiem co mówię, bo nie z jednego kolonijnego i zimowiskowego pieca chleb jadłem. Jestem przekonany, że nie tylko dla mnie były to niezapomniane trzy tygodnie. Cieszę się, że spędziłem je właśnie z Wami. No cóż, Dzieciaki kochane, życzę też wspaniałej reszty wakacji, udanych wyjazdów i szczęśliwych powrotów. ... A więc, do zobaczenia. Wasz, niewątpliwie ulubiony, wirtualny Kolonista – KUBUS alias Kubuś.


         

FotoGalerie z naszych poprzednich Kolonii i Zimowisk: >Lata 1992-2006< >Lata 2007-2010 >Od roku 2012<;
a tu znajdziecie >w
szystkie filmiki z naszych Kolonii i Zimowisk<