powrót

POLONIJNE ZIMOWISKO WISŁA ' 07

    Kubusowy Dziennik Zimowiska 

 
>tutaj znajdują się wszystkie filmiki z Zimowiska< zamieszczone w YouTube
Dzień pierwszy - niedziela, 10 lutego

O 8:00 ruszyliśmy autobusem z Wiednia na nasze Zimowisko. Ale się ucieszyłem jak zobaczyłem starych znajomych z poprzednich Kolonii i Zimowisk. No i dużo
też było nowych dzieci. Na początku były trochę nieśmiałe, ale już za chwilę rozkręciły się na całość. To nie była cała grupa, bo niektóre dzieciaki
mieli dowieźć do naszego Ośrodka w Rabie Niżnej rodzice. Ani się spostrzegliśmy jak minęliśmy granicę. Tak, minęliśmy, bo nikt nas nie zatrzymywał, nie trzeba było pokazywać paszportów... - bo granicy już niema! Fajnie, i to już tak będzie zawsze! Podróż przebiegała sprawnie i wesoło.  Odespaliśmy też wczesną pobudkę, a kwadrans przed 16:00 byliśmy już w Ośrodku Energetyk i jak tylko umyliśmy ręce i buzie to zasiedliśmy do pyszniutkiego obiadu. Ale się zdziwiliśmy, jak wstaliśmy od stołu i poszliśmy po nasze walizki - a tam ich niema! Okazało się, że jak jedliśmy obiad

to powędrowały juz na nasze piętro. Na razie wprowadziliśmy walizy do pokojów i polecieliśmy oglądać okolice Ośrodka a głównie park i mini Zoo, w którym na zewnątrz pozostał tylko śliczny biały daniel, bo resztę zwierzątek na zimę  schowano przed mrozem w stajniach. My też w grupie mamy jednego Daniela, który wprawdzie nie jest biały i nie ma rogów ale za to jest super kumpel. Ładnie tu bardzo. Jeszcze przed kolacją rozpakowaliśmy walizy, a potem to się wszyscy bawiliśmy fajnie w świetlicy. Nasze Panie wychowawczynie tez są zupełnie niezłe, a jedną, p. Anię to już dużo dzieci znało, bo była z nami w na Kolonii w Jastrzębiej Górze. Potem bez większych protestów poszliśmy do pokoi, żeby przygotować się do spania i rzeczy na jutro też, no i..., bo dzisiaj rozpocznie się Konkurs Czystości. No to pa, dobranoc. Nie zapomnijcie zobaczyć zdjęć:
FotoReportaż  filmik/W drodze na Zimowisko, pierwsze zabawy integracyjne
Dzień drugi - poniedziałek, 11 lutego
Dzisiaj jeszcze nie było kursu, bo z tym śniegiem nie jest najlepiej. Wprawdzie od wczoraj jest mrozik i naśnieżanie stoków idzie pełną parą, ale pod cienką jeszcze warstwą śniegu jest lód, no i instruktorzy powiedzieli, ze jest niebezpiecznie, i ze jutro to się penie wszystko uda. No trudno. Ale za to pojechaliśmy do Skansenu Taboru Kolejowego w Chabówce. Tylu pociągów i parowozów na raz w życiu nie widziałem, nawet Suedbanhof `ie w południe. Ale ciuchcie! ...i w dodatku do każdej można było wejść. Od pani, która nas oprowadzała, dowiedzieliśmy się fascynujących
historii tych kolejowych oldboyów. Potem pojechaliśmy do Parku Zdrojowego w Rabce i mieliśmy też czas na pierwsze poważne zakupy.
Po obiedzie czekała nas nie lada niespodzianka. Przed Dworek zajechała zaprzężona w dwa konie bryczka, którą przejechaliśmy się po parku i okolicach Ośrodka. Oczywiście nie całą grupą, bo do tej pięknej bryczki mogło wsiąść tylko sześć osób. Ci, którzy czekali na swoją kolej nie próżnowali, bo Michael przyniósł gitarę i śpiewaliśmy znane stare hity kolonijne, które dla wielu były całkiem nowymi polskimi piosenkami. Tak się rozkręciliśmy, że oprócz śpiewów były tańce, zabawy, pośród których największe wzięcie miała "Tańczymy labada", przy której o mało co mi ucha nie urwali, bo się potknąłem. Po kolacji, prawie do samej dobranocki kontynuowaliśmy gry i zabawy na różne warianty. Ledwo co zdążyliśmy posprzątać pokoje i przygotować rzeczy na jutro, bo każdy punkt w Konkursie Czystości na wagę cukierka, a poza tym
jutro pierwsze zajęcia Kursów na stoku. Juupiiii!
FotoReportaż  filmik/Skansen Taboru Kolejowego w Chabówce
Dzień trzeci - wtorek, 12 lutego
No i mamy za sobą pierwsze zajęcia kursowe. Najpierw przymiarki sprzętu a potem na stok. Było fajnie, ale chyba troszkę śniegu za mało, no i pięknego
słoneczka za dużo. Na dole zrobiło się "dość błotno" i nasze kombinezony juz po pierwszym zjeździe zmieniły kolor na ciemno szary. Wszyscy mówią, że jutro ma być z tą pogodą  lepiej. Po obiedzie było wielkie suszenie kombinezonów, z których błocko odpadło dopiero późnym wieczorem. Dzisiaj też była wielka popołudniowa niespodzianka! Przyjechał do nas artysta plastyk, etnograf i prawdziwy garncarz zarazem
- p. Edward Gacek. Dowiedzieliśmy się jak kiedyś ludzie robili naczynia - garnki, misy, dzbany na wodę, napoje i na miód też. Miał takie koło, na którym z gliny powstawały właśnie takie piękne  naczynia. I my też je robiliśmy, i pan powiedział, że też są ładne. Potem dostaliśmy jeszcze glinę i lepiliśmy z niej różne świeczniki i ozdoby. Teraz to one schną, a jak już będą suche to je spakujemy i zabierzemy do domu. Trochę się przy tym wszystkim upapraliśmy, ale nie tak mocno jak na stoku. Cały dzień, we wszystkich przerwach kombinowaliśmy jakąś niespodziankę w związku z urodzinami Oli, która dzisiaj na Zimowisku ma dziewiąte urodziny. Chyba nam się udało, bo party było przednie. Do jutra. Pa, pa.
 FotoReportaż  filmik/Lepimy gary...
Dzień czwarty - środa, 13 lutego
Środa jak większość dni tej zimy przywitała nas wiosenną pogodą. My jednak niestrudzeni sportowcy, postanowiliśmy się nie poddawać. Po śniadaniu ruszyliśmy
na stok. A tam... sztucznego śniegu coraz mniej, a pod nim w wyższych partiach topniejący lód, a w niższych ...błoto. Nie zakładając nart
można było złapać zająca. Każda grupa z instruktorem pospieszyła na zajęcia. Początkujący narciarze i snowboardziści mieli nawet możliwość naprawdę pojeździć. A było pięknie, wreszcie przestaliśmy zazdrościć zaawansowanej grupie. Niestety, tylko pogoda nam nie dopisuje, bo tak ferie byłyby idealne. Zmęczeni i nienasyceni jazdą wróciliśmy na zasłużony i pyszny obiad, po którym maluchy uwieczniały rysunkami  wspomnienia do kroniki a My starsi graliśmy w Zdobywanie flagi i Chowanego. Oj tego nam było trzeba... wreszcie możliwość szaleństwa. Jeszcze przed kolacją robiliśmy witraże z wosku i tego co udało nam się nazbierać w czasie pobytu w parku. Później "małe co nieco" i kolejna porcja rozrywki: bilard, zawody w ping-ponga, piłkarzyki, a dla niezdecydowanych zajęcia świetlicowe. Gry i zabawy tak nas wciągnęły, że poszliśmy spać z co najmniej lekkim opóźnieniem i wielkim żalem. No to - Dobranoc.
FotoReportaż  filmik/Idzie zima śniegu nima
Dzień piąty - czwartek, 14 lutego
Ponieważ warunki atmosferyczne nie pozwoliły na przeprowadzenie kursu - pojechaliśmy na wycieczkę do Krakowa. Tak naprawdę, to nie była wycieczka,
a wielka wyprawa do słynnego Grodu Kraka, z której wróciliśmy dopiero na kolację. Oj, pięęęknie było. Najpierw poszliśmy ma Wawel,
gdzie czekała na nas bardzo miła pani Przewodnik, z która wdrapaliśmy się na wieżę, a ściślej mówiąc na dzwonnicę aby zobaczyć największy,  najsłynniejszy i najważniejszy polski dzwon. Przy okazji zobaczyć cały piękny Kraków z góry. Potem zwiedzaliśmy Katedrę, a na koniec
krypty wawelskie. Oj, było tam tak piiięknie i tak, tak dostojnie, że tylko szliśmy, patrzyliśmy i słuchaliśmy co mówi pani Przewodniczka.
I nikt, ale to nikt nie przeszkadzał, czy cóś. Szkoda tylko, że tam nie można było robić żadnych zdjęć, oj szkoda. Po  zwiedzeniu Wawelu poszliśmy odwiedzić - no nie zgadniecie kogo - Smoka Wawelskiego! Nie wafelskiego, jak sobie przedtem myślałem, że  niby wafle zjada, albo z wafli zrobiony, czy jakoś tak. No co się śmiejecie, teraz to ja już już wiem o co chodzi. A potem szliśmy Traktem Królewskim. Ale się czułem - Ja, Kubus Zimowiskowy`08 idę sobie z moimi dzieciakami takim Traktem jak Król jakiś. Mijamy piękne  kamienice, te same, które tylu Królów oglądało. I tak sobie dostojnie idziemy, aż wreszcie dochodzimy do upragnionego i obiecanego nam
przez pana Piotra celu... McDonald`sa (!), na zasłużoną przerwę obiadową. Juuupi! Dobra, dobra, ja wiem co sobie myślicie. Po nie koniecznie królewskim, ale  upragnionym przez nas wszystkich obiedzie, wróciliśmy na Królewski Trakt, gdzie jeszcze bardziej dostojniej, bo z pełnymi brzuniami, kontynuowaliśmy spacer
przez Barbakan w kierunku słynnego Krakowskiego Rynku. A tam to dopiero piiięknie i ciekawie było! W Sukiennicach kupowaliśmy pamiątki, robiliśmy sobie  zdjęcia na, i przy słynnym pomniku Mickiewicza, no a to, co z tymi gołębiami było - to juz całkiem nieprawdopodobne!!! A wiecie, ten nasz
pan Piotr nas tak zrobił , że ho ho. Przed samym wyjazdem wszedł do autobusu i życząc nam udanej wycieczki, powiedział z groźną miną
- "...i bardzo proszę, aby wszyscy nauczyli się słów słynnego Hejnału z Wieży Mariackiej. I żeby żadnych pomyłek nie było!". Trzy razy  wsłuchiwaliśmy się w trąbiony z wieży hejnał i tam żadnych słów nie było! Ale za to melodię znamy wszyscy. W drodze powrotnej, w
autobusie  oprócz tego, że przygotowywaliśmy program na dzisiejszy wieczór, bo to Walentynki przecież, to uczyliśmy się piosenek
o Krakowie. I od razu Wam powiem, że nie jest interesujące co to autobusowo-festiwalowe jury wymyśliło, ale ja z Przemkiem i tak byliśmy najlepsi! On do
perfekcji opanował słowa piosenki pt. "Płynie Wisła, płynie", a ja linię melodyczną. A teraz to zobaczcie
FotoReportaż  i filmik z tego niezwykłego, pełnego wrażeń dnia. Pa, pa. Dobranoc. filmik/Spacer po Krakowie  
Dzień szósty - piątek, 15 lutego
Kolejny poranek zaskoczył nas prawdziwą zimową aurą. W nocy nasypało cieniutką warstwę białego puchu i trzymał lekki mrozik. Mieliśmy przed oczami
nareszcie prawdziwe zimowe krajobrazy, przynajmniej do śniadania. Wygląda na to, że Pani Zima chciała nam pokazać jak pięknie Rabce w bieli, i pomachała
nam na dowidzenia. Szkoda tych naszych Kursów, ale do tego potrzeba o wiele więcej, i to przygotowanego śniegu. Ale za to jak widać rekompensujemy sobie te braki wycieczkami. Wczoraj byliśmy w pięknym Krakowie, a dzisiaj jedziemy do Orawskiego Parku Etnograficznego w Zubrzycy Górnej. Najpierw zwiedziliśmy z panią przewodniczką wielki i piękny skansen, a potem (w ramach programu edukacyjnego "Od ziarna do chleba") dowiedzieliśmy się jak kiedyś wypiekało się chleb. Ha, nie tylko, że się dowiedzieliśmy ale i sami robiliśmy chlebki, od samiuśkiego początku, dokładnie tak jak to było bardzo dawno temu. Poczuliśmy się jak w dawnych czasach: młóciliśmy cepem zboże, zmieliliśmy ziarno na żarnach, tłukliśmy kaszę, potem wyrabialiśmy ciasto i wypiekliśmy pyszne placuszki chlebowe, które oczywiście później mogliśmy
spróbować. Po zakończonej pracy była chwila na zakup pamiątek, a potem wróciliśmy na trochę późniejszy ale za to pyszny  obiad. W autobusie nie traciliśmy
czasu i przygotowywaliśmy program na dzisiejsze Ognisko. Tak nas ten poranny uśmiech Pani Zimy ujął, że zaraz po obiedzie polecieliśmy zrobić bałwana.
Niestety nie udało się, bo śniegu było za mało i trochę był za suchy. Ale za to porzucaliśmy się trochę bezpiecznymi śnieżkami - bezpiecznymi,
bo zanim dolatywały do celu to rozsypywały się w powietrzu w mgiełkę. Ale dobre i to; i tak była niezła zabawa. Po kolacji ostatnie próby naszego programu i poszliśmy na Ognisko. Piekliśmy kiełbaski, śpiewaliśmy piosenki ogniskowe i... wyobraźcie sobie, że najprawdopodobniej Pani Zimia tak się przejęła naszą tęsknotą za Nią, że nagle z nieba zaczął padać piękny, gęsty, puszysty śnieg. To było niesamowite. Uwieczniliśmy to też na zdjęciach. Zrobiło się tak pięknie, tak prawdziwie zimowo, że aż dech wszystkim zaparło. A drugi raz zaparło nam oddech, kiedy do naszych nieśmiałych śpiewów włączyli się rodzice - to dopiero było! No tak, ale Oni na pewno częściej niż my jeździli na zimowiska.
Resztę programu kontynuowaliśmy już w świetlicy. Czas zleciał tak szybko, że... i tak poszliśmy prawie godzinę później spać.

FotoReportaż  filmik/Mało nas do pieczenia chleba
Dzień siódmy - sobota, 16 lutego
Aż trudno uwierzyć, że to juz ostatni pełny dzień na naszym Zimowisku. Do obiadu buszowaliśmy po Rabce, no a głównie to po sklepach w Rabce. Kieszonkowe
to jednak dobry wynalazek. Po południu zabraliśmy się za pakowanie naszych bagaży i przygotowanie programu na ostatni już, i w dodatku pożegnalny wieczór. Pakowanie poszło wyjątkowo sprawnie, a z programem też nie było wielkiego kłopotu... no bo jak już napadało tego śniegu, to wszystkim zależało, żeby na nim choć trochę poszaleć. Oj, fajnie było! Po kolacji doszlifowaliśmy jeszcze nasz program i poszliśmy do naszej kawiarni. Tam to się dopiero  działo. Były gry, zabawy, skecze, piosenki, nagrody i pamiątki; tańce były też. Widziałem, że większość dzieciaków, szczególnie tych, które są z nami pierwszy raz idzie spać
z takimi smutno-dziwnymi nastrojami, bo z jednej strony smutno bardzo, ponieważ jutro kończy się Zimowisko i trzeba się z wszystkimi
rozstać, a z drugiej strony fajnie, bo jutro będziemy w domu,  spotkamy się z Rodzicami, za którymi bardzo się stęskniliśmy. Ach, próbowałem im to wszystko wytłumaczyć, ale wygląda na to, że muszą to sami przerobić. Pa, pa. Dobranoc.
FotoReportaż  filmik/Pożegnalny program wieczorny
Dzień ósmy - niedziela, 17 lutego
Już po śniadaniu, niektóre dzieciaki wyjeżdżały z rodzicami. Do przyjazdu naszego autokaru zdążyliśmy nie tylko ostatecznie zapakować bagaże, pożegnać się
z  parkiem i królującym w nim białym danielem, ale i pięknie podziękowaliśmy naszym Gospodarzom: Kierownikowi Ośrodka, całemu personelowi a szczególnie Pani Marysi, za wspaniała gościnę i opiekę, z którą się spotkaliśmy. A potem, zgodnie z planem przyjechał nasz  autobus Elite-Tours, którym pojechaliśmy w powrotną drogę do domu. W autobusie też było wesoło, pośpiewaliśmy trochę, a przede wszystkim  podziwialiśmy przepiękne krajobrazy i widoki, no i trochę też pospaliśmy. A w Wiedniu to juz wszystkie nasze MamoTaty czekały. Jaka radocha! No i też pośpieszne pożegnania, wilgotne oczy... A ile będzie do opowiadania! Ja jeszcze muszę trochę pouzupełniać ten mój Dziennik, ale póki co, to Wy już możecie kopiować sobie zdjęcia i filmiki do woli. Acha, postaram się przygotować dla Was CD z wszystkimi zdjęciami i filmikami, ale to niestety trochę potrwa.
No to cześć, kochani moi. Do następnego razu!
FotoReportaż  filmik/Wszystko co dobre szybko się kończy
Wasz ulubiony KUBUS