>tutaj
znajdują się wszystkie filmiki z Zimowiska<
zamieszczone w YouTube
Dzień pierwszy -
niedziela, 10
lutego
O 8:00 ruszyliśmy autobusem z Wiednia na nasze Zimowisko. Ale się
ucieszyłem jak zobaczyłem starych znajomych z poprzednich Kolonii i
Zimowisk. No i dużo
też było nowych dzieci. Na początku były trochę nieśmiałe, ale już za
chwilę rozkręciły się na całość. To nie była cała grupa, bo niektóre
dzieciaki
mieli dowieźć
do naszego Ośrodka w Rabie Niżnej rodzice. Ani się spostrzegliśmy jak
minęliśmy granicę. Tak, minęliśmy, bo nikt nas nie zatrzymywał, nie
trzeba było pokazywać paszportów... - bo granicy już niema! Fajnie, i to
już tak będzie zawsze! Podróż przebiegała sprawnie i wesoło. Odespaliśmy
też wczesną pobudkę, a kwadrans
przed 16:00 byliśmy już w Ośrodku Energetyk i jak tylko umyliśmy ręce i
buzie to zasiedliśmy do pyszniutkiego obiadu. Ale się zdziwiliśmy, jak
wstaliśmy od stołu
i poszliśmy po nasze walizki - a tam ich niema! Okazało się, że jak
jedliśmy obiad
to powędrowały juz na nasze piętro. Na razie
wprowadziliśmy walizy do
pokojów i polecieliśmy oglądać okolice Ośrodka a głównie park i mini
Zoo, w którym na zewnątrz pozostał tylko śliczny biały daniel, bo resztę
zwierzątek na
zimę schowano przed mrozem w stajniach. My też w grupie mamy
jednego Daniela, który wprawdzie nie jest biały i nie ma rogów ale za to
jest super kumpel.
Ładnie tu bardzo. Jeszcze przed kolacją rozpakowaliśmy walizy, a potem
to się wszyscy bawiliśmy fajnie w świetlicy. Nasze Panie wychowawczynie
tez są
zupełnie niezłe, a jedną, p. Anię to już dużo dzieci znało, bo była z
nami w na Kolonii w Jastrzębiej Górze. Potem bez większych protestów
poszliśmy do pokoi,
żeby przygotować się do spania i rzeczy na jutro też, no i..., bo
dzisiaj rozpocznie się Konkurs Czystości. No to pa, dobranoc. Nie
zapomnijcie zobaczyć zdjęć:
FotoReportaż
filmik/W drodze na Zimowisko, pierwsze zabawy
integracyjne
Dzień drugi - poniedziałek,
11 lutego
Dzisiaj jeszcze nie było kursu, bo z tym
śniegiem nie jest najlepiej. Wprawdzie od wczoraj jest mrozik i
naśnieżanie stoków idzie pełną parą, ale pod cienką jeszcze
warstwą
śniegu jest lód, no i instruktorzy powiedzieli, ze jest niebezpiecznie,
i ze jutro to się penie wszystko uda. No trudno. Ale za to pojechaliśmy
do Skansenu Taboru Kolejowego w Chabówce. Tylu pociągów i parowozów
na raz w życiu nie widziałem, nawet Suedbanhof `ie w południe. Ale
ciuchcie! ...i w dodatku do każdej można było wejść. Od pani, która nas
oprowadzała, dowiedzieliśmy się fascynujących
historii tych kolejowych
oldboyów. Potem pojechaliśmy do Parku Zdrojowego w Rabce i mieliśmy też
czas na pierwsze poważne zakupy.
Po obiedzie czekała nas nie lada
niespodzianka. Przed Dworek zajechała zaprzężona w
dwa konie bryczka,
którą przejechaliśmy się po parku i okolicach Ośrodka. Oczywiście nie
całą grupą, bo do tej pięknej bryczki mogło wsiąść tylko sześć osób.
Ci,
którzy czekali na swoją kolej nie próżnowali, bo Michael przyniósł
gitarę i śpiewaliśmy znane stare hity kolonijne, które dla wielu były
całkiem nowymi polskimi piosenkami. Tak się rozkręciliśmy, że oprócz
śpiewów były tańce, zabawy, pośród których największe wzięcie miała
"Tańczymy labada", przy której o mało co mi ucha nie urwali, bo się
potknąłem. Po kolacji, prawie do samej dobranocki kontynuowaliśmy gry i
zabawy na różne warianty. Ledwo co zdążyliśmy posprzątać pokoje i
przygotować rzeczy na jutro, bo każdy punkt w Konkursie Czystości na
wagę cukierka, a poza tym
jutro pierwsze zajęcia Kursów na stoku. Juupiiii!
FotoReportaż
filmik/Skansen Taboru Kolejowego w Chabówce
Dzień trzeci -
wtorek, 12 lutego
No i mamy za sobą pierwsze zajęcia kursowe. Najpierw przymiarki sprzętu
a potem na stok. Było fajnie, ale chyba troszkę śniegu za mało, no i
pięknego
słoneczka za dużo. Na dole zrobiło się "dość błotno" i nasze kombinezony
juz po pierwszym zjeździe zmieniły kolor na ciemno szary. Wszyscy mówią,
że jutro
ma być z tą pogodą lepiej. Po obiedzie było wielkie suszenie
kombinezonów, z których błocko odpadło dopiero późnym wieczorem. Dzisiaj
też była wielka popołudniowa niespodzianka! Przyjechał do nas artysta
plastyk, etnograf i prawdziwy garncarz zarazem
- p. Edward Gacek. Dowiedzieliśmy
się jak kiedyś ludzie
robili
naczynia - garnki, misy, dzbany na wodę, napoje i na miód też. Miał
takie koło, na którym z gliny powstawały właśnie takie piękne naczynia.
I my też je robiliśmy,
i pan powiedział, że też są ładne. Potem dostaliśmy jeszcze glinę i
lepiliśmy z niej różne świeczniki i ozdoby. Teraz to one schną, a jak
już będą suche to
je
spakujemy i zabierzemy do domu. Trochę się przy tym wszystkim
upapraliśmy, ale nie tak mocno jak na stoku. Cały dzień, we wszystkich
przerwach
kombinowaliśmy jakąś niespodziankę w związku z urodzinami Oli, która
dzisiaj na Zimowisku ma dziewiąte urodziny. Chyba nam się udało, bo
party było
przednie. Do jutra. Pa, pa. FotoReportaż
filmik/Lepimy gary...
Dzień czwarty - środa, 13 lutego
Środa jak większość dni tej zimy przywitała nas wiosenną pogodą. My
jednak niestrudzeni sportowcy, postanowiliśmy się nie poddawać. Po
śniadaniu ruszyliśmy
na stok. A tam...
sztucznego śniegu coraz
mniej, a pod nim w wyższych partiach topniejący lód, a w niższych
...błoto. Nie zakładając nart
można było złapać zająca. Każda grupa z
instruktorem pospieszyła na zajęcia.
Początkujący narciarze i
snowboardziści mieli nawet możliwość naprawdę pojeździć. A było pięknie,
wreszcie przestaliśmy zazdrościć zaawansowanej grupie. Niestety, tylko
pogoda nam nie dopisuje, bo tak ferie byłyby idealne. Zmęczeni i
nienasyceni jazdą wróciliśmy na zasłużony i pyszny obiad, po
którym maluchy uwieczniały rysunkami wspomnienia do kroniki a My
starsi graliśmy w Zdobywanie flagi i Chowanego. Oj
tego nam było trzeba...
wreszcie możliwość
szaleństwa. Jeszcze przed kolacją robiliśmy witraże z
wosku i tego co udało nam się nazbierać w czasie pobytu w
parku.
Później "małe co nieco"
i kolejna porcja rozrywki: bilard, zawody w ping-ponga, piłkarzyki,
a dla niezdecydowanych zajęcia świetlicowe.
Gry i zabawy tak nas wciągnęły, że poszliśmy
spać
z co
najmniej lekkim opóźnieniem i wielkim żalem. No to -
Dobranoc.
FotoReportaż
filmik/Idzie
zima śniegu nima
Dzień piąty - czwartek, 14 lutego
Ponieważ warunki atmosferyczne nie pozwoliły na przeprowadzenie
kursu - pojechaliśmy na wycieczkę do Krakowa.
Tak naprawdę, to nie była wycieczka,
a wielka wyprawa do
słynnego Grodu Kraka, z której wróciliśmy dopiero na kolację.
Oj, pięęęknie było. Najpierw poszliśmy ma Wawel,
gdzie czekała
na nas bardzo miła pani Przewodnik, z która wdrapaliśmy się na wieżę, a
ściślej mówiąc na dzwonnicę aby zobaczyć największy, najsłynniejszy i
najważniejszy polski dzwon. Przy okazji zobaczyć cały piękny Kraków z
góry. Potem zwiedzaliśmy Katedrę, a na koniec
krypty wawelskie. Oj, było
tam tak piiięknie i tak, tak dostojnie, że tylko szliśmy, patrzyliśmy i
słuchaliśmy co mówi pani Przewodniczka.
I nikt, ale to nikt nie
przeszkadzał, czy cóś. Szkoda tylko, że tam nie można było robić żadnych
zdjęć, oj szkoda. Po zwiedzeniu Wawelu poszliśmy odwiedzić - no nie
zgadniecie kogo - Smoka Wawelskiego! Nie wafelskiego, jak
sobie przedtem myślałem, że niby wafle zjada, albo z wafli zrobiony,
czy jakoś tak. No co się śmiejecie, teraz to ja już już wiem o co chodzi.
A potem szliśmy Traktem Królewskim. Ale się czułem - Ja, Kubus
Zimowiskowy`08 idę
sobie z moimi dzieciakami takim Traktem jak Król jakiś. Mijamy piękne
kamienice, te same, które tylu Królów oglądało. I tak sobie dostojnie
idziemy, aż wreszcie
dochodzimy do upragnionego i obiecanego nam
przez pana Piotra celu... McDonald`sa (!), na zasłużoną przerwę obiadową. Juuupi! Dobra, dobra, ja
wiem co sobie myślicie. Po nie
koniecznie królewskim, ale upragnionym przez nas wszystkich obiedzie,
wróciliśmy na Królewski Trakt, gdzie jeszcze bardziej dostojniej, bo z
pełnymi brzuniami, kontynuowaliśmy spacer
przez Barbakan
w kierunku słynnego Krakowskiego
Rynku. A tam to dopiero piiięknie i ciekawie było! W Sukiennicach
kupowaliśmy pamiątki, robiliśmy
sobie zdjęcia na, i przy słynnym pomniku
Mickiewicza, no a to, co
z tymi gołębiami było - to juz całkiem nieprawdopodobne!!!
A wiecie, ten nasz
pan
Piotr nas tak zrobił , że ho ho. Przed samym wyjazdem wszedł do
autobusu i życząc nam udanej wycieczki, powiedział
z groźną miną
-
"...i bardzo proszę, aby wszyscy nauczyli się słów
słynnego Hejnału z Wieży Mariackiej. I żeby żadnych
pomyłek nie było!". Trzy razy wsłuchiwaliśmy się
w trąbiony z wieży hejnał i tam żadnych słów nie było!
Ale za to
melodię znamy wszyscy. W drodze powrotnej, w
autobusie oprócz tego, że
przygotowywaliśmy program na dzisiejszy wieczór, bo to Walentynki
przecież,
to uczyliśmy się piosenek
o Krakowie. I od razu
Wam powiem, że
nie jest
interesujące co to autobusowo-festiwalowe jury wymyśliło, ale ja z
Przemkiem i tak
byliśmy najlepsi! On do
perfekcji opanował słowa
piosenki pt. "Płynie Wisła, płynie", a ja linię melodyczną.
A teraz to zobaczcie
FotoReportaż
i filmik z tego niezwykłego, pełnego wrażeń dnia.
Pa,
pa. Dobranoc.
filmik/Spacer po Krakowie
Dzień szósty - piątek, 15 lutego
Kolejny poranek zaskoczył nas
prawdziwą zimową aurą. W nocy nasypało cieniutką warstwę białego puchu i
trzymał lekki mrozik. Mieliśmy przed oczami
nareszcie prawdziwe zimowe krajobrazy, przynajmniej do śniadania.
Wygląda na to, że Pani Zima chciała nam pokazać jak pięknie Rabce w
bieli, i pomachała
nam na dowidzenia. Szkoda tych naszych Kursów, ale do tego potrzeba o
wiele więcej, i to przygotowanego śniegu. Ale za to jak widać
rekompensujemy sobie
te braki wycieczkami. Wczoraj byliśmy w pięknym Krakowie, a dzisiaj
jedziemy do Orawskiego Parku Etnograficznego w Zubrzycy Górnej. Najpierw
zwiedziliśmy
z panią przewodniczką wielki i piękny skansen, a potem (w ramach
programu edukacyjnego "Od ziarna do chleba") dowiedzieliśmy się jak kiedyś wypiekało
się
chleb. Ha, nie tylko, że się dowiedzieliśmy ale i sami robiliśmy
chlebki, od samiuśkiego początku, dokładnie tak jak to było bardzo dawno
temu. Poczuliśmy się jak
w
dawnych czasach: młóciliśmy cepem zboże, zmieliliśmy
ziarno na żarnach, tłukliśmy
kaszę, potem wyrabialiśmy ciasto i wypiekliśmy pyszne placuszki
chlebowe, które oczywiście później mogliśmy
spróbować. Po
zakończonej pracy była chwila na zakup pamiątek, a potem
wróciliśmy na trochę późniejszy ale za to pyszny obiad. W
autobusie nie traciliśmy
czasu i
przygotowywaliśmy program na dzisiejsze
Ognisko. Tak nas ten poranny uśmiech Pani Zimy ujął, że zaraz po
obiedzie polecieliśmy zrobić bałwana.
Niestety nie udało się, bo śniegu
było za mało i trochę był za suchy. Ale za to porzucaliśmy się trochę
bezpiecznymi śnieżkami - bezpiecznymi,
bo zanim dolatywały do celu to
rozsypywały się w powietrzu w mgiełkę. Ale dobre i to; i tak
była niezła zabawa. Po kolacji ostatnie próby
naszego programu i poszliśmy na Ognisko. Piekliśmy kiełbaski,
śpiewaliśmy piosenki ogniskowe i... wyobraźcie sobie, że
najprawdopodobniej Pani Zimia tak się przejęła
naszą tęsknotą za
Nią, że nagle z nieba zaczął padać piękny, gęsty, puszysty śnieg. To
było niesamowite. Uwieczniliśmy to też na zdjęciach. Zrobiło się
tak
pięknie, tak prawdziwie zimowo, że aż dech wszystkim zaparło.
A drugi raz zaparło nam oddech, kiedy do naszych nieśmiałych śpiewów
włączyli się rodzice - to dopiero było! No tak, ale Oni na pewno
częściej niż my jeździli na zimowiska.
Resztę programu kontynuowaliśmy
już w
świetlicy. Czas zleciał tak szybko,
że... i tak poszliśmy prawie godzinę później spać.
FotoReportaż
filmik/Mało nas do pieczenia chleba
Dzień siódmy - sobota, 16 lutego
Aż trudno uwierzyć, że to juz ostatni pełny dzień na naszym Zimowisku. Do
obiadu buszowaliśmy po Rabce, no a głównie to po sklepach w Rabce.
Kieszonkowe
to jednak dobry wynalazek. Po południu zabraliśmy się za
pakowanie naszych bagaży i przygotowanie programu na ostatni już, i w
dodatku pożegnalny wieczór. Pakowanie poszło wyjątkowo sprawnie, a z
programem też nie było wielkiego kłopotu... no bo jak już napadało tego
śniegu, to wszystkim zależało, żeby na nim
choć
trochę poszaleć. Oj, fajnie było! Po kolacji doszlifowaliśmy jeszcze
nasz program i poszliśmy do naszej kawiarni. Tam to się dopiero działo. Były
gry, zabawy, skecze, piosenki, nagrody i pamiątki; tańce były też.
Widziałem, że większość dzieciaków, szczególnie tych, które są z nami
pierwszy raz idzie spać
z takimi smutno-dziwnymi nastrojami, bo z jednej
strony smutno bardzo, ponieważ jutro kończy się Zimowisko i trzeba się z
wszystkimi
rozstać, a z drugiej strony fajnie, bo jutro będziemy w domu,
spotkamy się z Rodzicami, za którymi bardzo się stęskniliśmy. Ach,
próbowałem im to wszystko wytłumaczyć, ale wygląda na to, że muszą to
sami przerobić. Pa, pa. Dobranoc.
FotoReportaż
filmik/Pożegnalny program wieczorny
Dzień ósmy - niedziela, 17 lutego
Już po śniadaniu, niektóre dzieciaki wyjeżdżały z rodzicami. Do
przyjazdu naszego autokaru zdążyliśmy nie tylko ostatecznie zapakować
bagaże, pożegnać się
z parkiem i królującym w nim białym danielem, ale i
pięknie podziękowaliśmy naszym Gospodarzom: Kierownikowi Ośrodka, całemu
personelowi a szczególnie Pani Marysi, za wspaniała gościnę i opiekę, z
którą się spotkaliśmy. A potem, zgodnie z planem przyjechał nasz autobus
Elite-Tours, którym pojechaliśmy w powrotną drogę do domu. W
autobusie też było wesoło, pośpiewaliśmy trochę, a przede wszystkim
podziwialiśmy przepiękne krajobrazy i widoki, no i trochę też
pospaliśmy.
A w Wiedniu to juz wszystkie nasze MamoTaty czekały. Jaka radocha! No i
też pośpieszne pożegnania, wilgotne oczy... A ile będzie do
opowiadania! Ja jeszcze muszę trochę pouzupełniać ten mój Dziennik, ale póki co, to
Wy już możecie kopiować sobie zdjęcia i filmiki do woli. Acha,
postaram
się przygotować
dla Was CD z wszystkimi zdjęciami i filmikami, ale to niestety trochę potrwa.
No to
cześć, kochani moi. Do następnego razu!
FotoReportaż
filmik/Wszystko co dobre szybko się kończy
Wasz ulubiony KUBUS
|