|
Z niewyjaśnionych do
końca przyczyn 5.02.2013 r., w czasie trwania Polonijnego Zimowiska
Krokus`2013, bezpowrotnie usunięte zostało jedno z naszych kont w
programie Picassa, na którym zamieszczone były foto - albumy z naszych
Zimowisk i Kolonii z lat 2009 - 2012. Nie wierzymy w przypadek. Wszystko
wskazuje na to, że jesteśmy dla kogoś konkurencją. Foto - galerie
odtwarzamy na innym koncie.
Niebieski link
oznacza, że galeria jest już aktywna. Przepraszamy.
Hurra! Znowu jedziemy do
Polski! Ja już jestem prawie całkiem spakowany i odliczam sobie godziny
do wyjazdu - fajna zabawa, spróbujcie. No tak
całkiem spakowany to nie
jestem, bo muszę sobie jeszcze sprawić zimowe ubranko, bo z
ubiegłorocznego całkiem już wyrosłem, zwłaszcza w pasie.
Ten bałwan to właśnie ja, Wasz niewątpliwie od samego początku ulubiony - Zimowiskowy
Kubus. A co, może nie?! No, czy cóś. Dla zmylenia przeciwnika,
specjalnie się przebrałem. I bez aluzji proszę! Jestem pewny, że nikt ze starych
kolonisto - zimowiskowiczów mnie nie rozpoznał. Ale do rzeczy.
Bardzo się cieszę na spotkanie z Wami. Cieszę się, że znów będę
opisywał, fotografował i filmował naszą kolejną wyprawę do Polski.
Wszystko to zamieszczać będę na tej właśnie stronie, już w czasie
Zimowiska, żeby Wasi najbliżsi byli zorientowani, co tam w zimowiskowej
trawie (śniegu) piszczy. Zdjęcia i filmiki można też sobie ściągać do
woli - żadnych praw autorskich. No taki, to nie jestem. Do zobaczenia w
sobotę na dworcu!
Dzień Pierwszy (sobota, 5 lutego)
No to, się zaczęło. Wszystkim udało się nie spóźnić, nawet pociąg do
Zebrzydowic przyjechał punktualnie. Podróż upłynęła szybko i wesoło i
bardzo sprawnie. Do Hostelu KROKUS, naszego domu na ten polski tydzień w
Wiśle, dojechaliśmy nawet 15 min. przed planowanym czasem. Od razu po
umyciu rąk poszliśmy do jadalni na obiad. Wszystkim dzieciakom bardzo
smakowało. W tym czasie nasze bagaże z luku autobusu
powędrowały aż na
nasze II piętro. Do tej pory nikt nie wie jak to się
stało! Przecież nie mogły się tam same wdrapać.
Carolina z I Grupy powiedziała, że to chyba czary jakieś, bo jak była na Kolonii w ubiegłym
roku, to też różne dziwne rzeczy się działy i opowiedziała historię o
pluszowym misiu, który sam do niej przyszedł. Prawda, prawda - byłem tam
wtedy, ale to chyba coś innego. Widzę, że trzeba będzie wyjaśnić tę
zagadkę. Rozpakowanie się poszło bardzo sprawnie więc zwiedziliśmy nasz Hostel i poszliśmy na spacer.
Po kolacji wsiedliśmy w autobus i pojechaliśmy na nasz Stok, żeby pobrać
i przymierzyć wypożyczony sprzęt zjazdowy. Wszystko, nawet przywiezione
z Wiednia narty i deski snowboardowe zostawiliśmy w naszej przechowalni
na Stoku,
żeby nie nosić ich codziennie w dwie strony. Jak wróciliśmy do Krokusa,
to prawie do samej ciszy nocnej, nasze Panie wychowawczynie
zorganizowały takie fajne zabawy, których nikt z nas jeszcze nie znał.
To był dzień! No to pa, dobranoc.
•>FotoGaleria
z 1. dnia Zimowiska <
•>Filmik
z 1. dnia Zimowiska<
Dzień Drugi (niedziela, 6 lutego)
No i się zaczęło! Na śniadanie poszliśmy już w 50 % ubrani do zajęć na
stoku. Potem - do pokojów po druga połowę wyposażenie, zbiórki w
grupach, do autobusu i... na stok, gdzie czekało na nas pięciu
instruktorów, dwóch do snowboardu i
trzech do nart, pod kierownictwem
znanego
nam z poprzednich Zimowisk p. Romana Raszka (Activ-Prom).
Zajęcia rozpoczęliśmy bardzo punktualnie, bo cały nasz sprzęt
był już na stoku.
Choć mieliśmy przerwę w zajęciach na drugie śniadanie,
nie tylko adrenalina, ale i ruch na świeżym górskim powietrzu,
spowodowały obiadowe dokładki. Po obiedzie wyjechaliśmy na naszą
pierwszą wycieczkę do >Chaty Kawuloka<
w Istebnej i
sławnych w świecie Koniakowskich
Koronczarek. Wszystkim bardzo się podobało i byli bardzo
zainteresowani. Prawie wszyscy obkupili się w koronkowe cudeńka, nie
tylko dla siebie, ale i jako prezenty dla najbliższych. Po powrocie i smacznej kolacji, bawiliśmy się pysznie, choć
trochę w stresie, bo wiedzieliśmy, że Konkurs Czystości od wczoraj,
nieubłaganie rozpoczął punktację. Pa, pa. Do jutra.•>FotoGaleria
z 2. dnia Zimowiska
<
•>Filmik
z 2. dnia Zimowiska
<
Dzień Trzeci (poniedziałek, 7 lutego)
Dzisiaj było odwrotnie - dopołudnia wycieczka, a kursy narciarski i
snowboardowy po obiedzie. Pojechaliśmy do Ustronia. Najpierw
odwiedziliśmy
wiele
różnych zwierząt w Leśnym Parku Niespodzianek. Większość z nich była na
wolności i można je było karmić i głaskać. Oglądaliśmy
też pokazy lotów ptaków drapieżnych - orłów, sokołów i jastrzębi. Oj,
pięknie było! Ale to jeszcze nie koniec, bo potem pojechaliśmy
zdobywać
naszą pierwsza polską górę - Górę Równica. Celem wyprawy było usytuowane
prawie na szczycie, jedno z najstarszych w Polsce Schronisk PTTK. Ale
dzielnie maszerowali, i w dodatku z piosenką na
ustach!
Wszystkim się udało! Tam też, na pamiątkę tego wydarzenia otrzymaliśmy
specjalne, okolicznościowe dyplomy. Niestety, nie mam stamtąd
żadnego filmiku, bo uszkodził się aparat. Ale szkoda. Dobrze, że chociaż
jest trochę zdjąć z innych aparatów. No pech i już! Po obiedzie, o 15:00 rozpoczął się
drugi blok zajęciowy naszych Kursów. W czasie przerwy, tym razem
spałaszowaliśmy nie drugie śniadanie, a wysoko energetyczny
podwieczorek. A ciepła herbata w termosie, to też dobry wynalazek. Muszę
Wam powiedzieć, że nasze dzieciaki robią takie postępy, że instruktorzy
nie mogą się ich nachwalić. Były oczywiście przetasowania w grupach i ta
dla początkujących, bardzo nam zmalała. Bardzo tez się
podobała końcowa część Kursów, która odbyła się przy sztucznym
oświetleniu stoku. Do naszego Krokusa wróciliśmy na
trochę spóźnioną, ale jakże pyszną kolację - palce lizać. A potem, to już
wspólne gry i zabawy. Nie uwierzycie jak się nasza wiara rozśpiewała, aż
miło posłuchać. To tyle na dzisiaj. Pa, dobranoc.•>FotoGaleria
z 3. dnia Zimowiska
<
•>Filmik
z 3. dnia Zimowiska
<
Dzień Czwarty (wtorek, 8 lutego)
Dzisiejsze zajęcia Kursów, które też należy zaliczyć do rewelacyjnych,
odbyły się już w nowych składach uczestników
w
podgrupach
specjalistycznych. Nie uwierzycie, ale na zakończenie
dzisiejszych zajęć znowu były przetasowania - oczywiście in plus.
Brawo! A po obiedzie
-
wielka niespodzianka, o której nawet ja
dowiedziałem się w ostatniej chwili - wycieczka do Chlebowej Chaty w
Górkach
Małych. Tam, to się
dopiero działo! W Chacie Kawuloków dowiedzieliśmy się jak żyli górale
beskidzcy w dawnych czasach, a tu - jak się żyło na
Podbeskidziu, powiedzmy w czasach, kiedy mój
dziadek, nie był jeszcze tatą. Byliśmy tam prawie cztery,
niezwykłe
godziny, w czasie których m.in. nie tylko dowiedzieliśmy się,
ale i praktycznie przerobiliśmy program, który można by nazwać "od
ziarenka, do bochenka". Oglądaliśmy maszyny do uprawy roli i zbioru
plonów, ręcznie młóciliśmy zboże, mieliliśmy ziarna w
prawdziwych żarnach, a z uzyskanej mąki
wypiekaliśmy szybkie podpłomyki, albo dumne bochny chleba. Z
prawdziwego krowiego mleka, uzyskiwaliśmy śmietanę, dawnym sposobem
przerabialiśmy je na pyszny twaróg czy smakowite masło. Kolejnym
tematem, który
wszystkich zafascynował, były pszczoły, pszczelarstwo, no
i oczywiście... miód. Nietrudno się domyślić, że ten temat pochłonął
mnie bez reszty, bo przecież słoiczek miodu, to jest to, co Kubusy lubią
najbardziej. Już zacząłem realizować własny plan, dzięki któremu będę
miał bezpośredni
dostęp do miodziku. Zacząłem od zbierania słoików, których mam coraz
więcej. Potem trzeba po kolei zrobić to, czego się
dowiedziałem
na ten temat w Chlebowej Chacie... no i już. No tak, do mojego planu będę
jeszcze musiał przekonać pszczółki, z którymi jeszcze nie rozmawiałem,
bo teraz zimują. Jestem przekonany, że to mi się uda, bo jest przecież wspólny mianownik naszych zainteresowań - właśnie miód. Już
nawet zacząłem
pisać przemówienie. Martwi mnie tylko, że jest ich tak dużo - podobno
nawet więcej niż 10 tysięcy w roju (rodzinie). Trzeba będzie coś
wymyślić, ale na to mam jeszcze trochę czasu, no i w
zanadrzu kilka pomysłów.
Wracając do
>Chlebowej Chaty<- nasz pobyt zakończył się bardzo
smakowicie, bo zajadaliśmy się naszymi
podpłomykami i chlebkami
z naszym masłem i twarożkiem, a na stole był jeszcze miód i swojski smalec. A
wszystko to popijaliśmy prawdziwą kawą zbożową z mlekiem prosto od
krówki. Niebo w gębie! Nie muszę chyba zapewniać, że
zainteresowanie było niezwykłe, a dzieciaki zadawały dziesiątki pytań.
Jednym z najbardziej aktywnych był nasz Adaś z I Grupy, który zadawał
mnóstwo rzeczowych pytań, lecz kiedy wyczerpał mu się repertuar
tematyczny, zaskoczył wszystkich, pewnie od dawna nurtującym go pytaniem
- "Jak górale w dawnych czasach myli zęby?". Odpowiedź była prosta i
satysfakcjonująca - "Jedli dużo czarnego chleba z otrębami, który w
naturalny sposób czyścił im uzębienie.". Jeszcze
tego samego wieczoru, już w naszym KROKUSIE, odbył się spontanicznie
zorganizowany quiz na tematy związane z dzisiejsza wyprawą do Chlebowej
Chaty. Oj, to był dzień! No to, trzymajcie się ciepło. Dobranoc. Do
jutra.
•>FotoGaleria
z 4. dnia Zimowiska
<
•>Filmik
z 4. dnia Zimowiska<
Dzień Piąty (środa, 9 lutego)
Aż trochę wstyd codziennie pisać, że na stoku jest świetnie, że nasze
orły, sokoły robią szybkie postępy, że wszyscy ich chwalą... ale taka
jest prawda
- po prostu zdolniachy. Na dzisiejszych zajęciach Kursów dało się jednak
zauważyć troszkę nerwówki i tremy, bo już
rozpoczęła się punktacja końcowa i każdy chciał wypaść jak najlepiej. No
tak, moi drodzy - jutro już ostatnie zajęcia! Punktualnie o 15:30, w
Wiśle -
Czarne rozpoczął się bardzo wyczekiwany Kulig w
Dolinie Białej Wisełki. Czekały na nas dwie pary wielkich
sań i... ruszyliśmy. Nie będę Wam opisywał widoków, potwierdzających
opinię, że jest to jedno z najpiękniejszych zimowych, tras kuligowych w
Polsce, bo możecie to zobaczyć w naszej fotogalerii i na naszych
filmikach. Dość powiedzieć, że walory tego miejsca docenili już
Habsburgowie, wystawiając w Wiśle - Czarne drewniany zameczek myśliwski.
Po jego pożarze, w tym miejscu wybudowano piękny Zamek, który w 1930 roku, jako
dar ludu Śląskiego, przekazany został "Prezydentowi Rzeczypospolitej
Ignacemu Mościckiemu i jego następcom.". Jak sobie pomyślę, że
nasz Kuligi przejechał tą samą trasą, co kuligi przedstawicieli Dworu
Cesarskiego w Wiedniu i wszystkich Prezydentów RP, to aż serce rośnie. A
nasze dzieciaki wiedząc, że konie na kuligu trzeba wspierać, dały niezły
wokalny popis, do którego
dołączyli jadących z nami rodzice. Po dotarciu
do celu, poszliśmy dalej w kierunku źródeł Białej Wisełki na Babiej
Górze. Doszliśmy już do jej pierwszego wodospadu, lecz niestety, trzeba
było wracać, bo zaczął zapadać zmrok. W szałasie czekały na nas dwa
rozpalone ogniska, przy których można się było rozgrzać i upiec
kiełbaski. Było cieplutko, smacznie i wesoło. W szałasie, zdarzyła się
też nasza premiera piosenki "Płynie Wisła, płynie" - wprawdzie dla
pewności były jeszcze karteczki z tekstem, ale już było pięknie.
Wracaliśmy ta samą drogą, w ciemności rozświetlanej gwiazdami i
pochodniami, no i jak na przyzwoity kulig przystało - z piosenką na
ustach. Fajnie było, a dzieciaki spisały się na medal. Szkoda, że Was
tam nie było. Po przełożonej na 19:30 kolacji, polecieliśmy do
świetlicy, gdzie jak zwykle były nowe gry i zabawy, a niektórzy ostro
zabrali się za przygotowywanie programu na zakończenie Zimowiska. No,
kończę już, bo pewnie za chwilę wejdzie Komisja Konkursu Czystości, a
tu... - chciałem powiedzieć, że każdy punkt się liczy. Dobranoc.
•>FotoGaleria
z 5. dnia Zimowiska
<
•>Filmik
z 5. dnia Zimowiska<
Dzień Szósty (czwartek, 10 lutego)
Dzisiaj
tak jak we wtorek zajęcia Kursów zostały przełożone na popołudnie, a po
śniadaniu wyjechaliśmy na kolejną wycieczkę, tym razem do
Studia Filmów Rysunkowych
w Bielsku - Białej.
Zwiedzanie tej znanej na całym świecie
fabryki bajek, samo w sobie, było
jak bajka. Przez przeszło dwie godziny odkrywaliśmy tajniki powstawania
filmów rysunkowych - w ogóle i w szczególe. Prawie uczestniczyliśmy w tym procesie. Byliśmy we wszystkich pracowniach, wiemy na czym polega
praca rysowników, animatorów, dźwiękowców, montażystów..., skąd się
biorą różne efekty dźwiękowe - aż trudno wszystko wymienić.
Większość prezentacji odbyła się na bazie
materiałów do jednej z największych produkcji SFR - podbijającego świat,
pełnometrażowego filmu animowanego pt. "Gwiazda Kopernika", który
zawojował również naszych milusińskich -
>zobaczcie
zwiastun
<. Wielokrotnie też spotykaliśmy słynnych i znanych również w Austrii,
bohaterów filmów rysunkowych, którzy tu właśnie się urodzili.
Najbardziej rozpoznawalni, to oczywiście Bolek i Lolek, Reksio i Koziołek
Matołek. Dzieci identyfikowały też bez trudu Baltazara Gąbkę, kapitanów: Klipera i
Pyk-Pyk`a oraz Lisa Leona, a
już tylko rodzice rozpoznali Gąskę Balbinkę
(a szkoda). Nie jest tajemnicą, że i ja należę do grona,
nieskromnie powiem, znanych filmowych postaci (artystyczny pseudonim: Kubuś
Puchatek), tym bardziej z wielką przyjemnością, już po raz piąty i
zawsze z moimi młodymi przyjaciółmi odwiedzam to niezwykłe miejsce.
Zawsze też, jest to również dla mnie, fascynująca i niezwykła przygoda.
Po obiedzie, o 15:00 rozpoczęły się ostatnie
już zajęcia naszych Kursów. Ze względu na sprawdzian, zostały one
wydłużone, a światła, które rozbłysły na stoku już przed 16:00, nadały
tym zajęciom taki szczególny charakter. Punktacja była dość wyrównana i
o klasyfikacji ostatecznie zdecydowała dogrywka w postaci dodatkowego
zjazdu na czas. Aby nieco wystudzić dające się zauważyć zdenerwowanie i
tremę, tłumaczyłem naszym Kursantom, że nie najważniejszy jest numer
przy nazwisku, a to, czego się w
ciągu tych pięciu zajęć na Stoku
Pasieki nauczyli. Podkreślali to również instruktorzy, z którymi na zakończenie Kursów, spotkaliśmy się w szałasie na stoku. Były pochwały
za upór, wytrwałość i bardzo szybkie postępy, były też podziękowania i
dyplomy. Dopiero wtedy, kiedy oddawaliśmy wypożyczony sprzęt zjazdowy i
zabieraliśmy z sobą ten przywieziony z Wiednia, tak naprawdę zdaliśmy
sobie sprawę, że nasze Zimowisko nieuchronnie zbliża
się do końca. Ale przed nami jeszcze dwa dni i końcówka dzisiejszego,
więc nie jest znowu tak źle. Po jak zwykle pysznej i urozmaiconej
kolacji, z zapartym tchem oglądaliśmy przywieziony z Bielska film
"Gwiazda Kopernika". Potem, to już tylko szybko do pokojów, porządek,
prysznic, pod cieplutką kołdrę i... spać.•>FotoGaleria
z 6. dnia Zimowiska <
•>Filmik
z 6. dnia Zimowiska (część 1.)<
•>Filmik
z 6. dnia Zimowiska (część 2.)<
Dzień Siódmy (piątek, 11 lutego)
Wygląda
na to, że Królowa Pogoda, bacznie śledzi nasz program, bo wyobraźcie
sobie, że nawet gdybyśmy bardzo chcieli wyjechać na stok, to chyba tylko
po to, żeby zobaczyć go w deszczu. Dzisiejszym programowym
celem była Perła Beskidów - Wisła, na którą dotychczas mieliśmy
najmniej
czasu. Wprawdzie z planów wynikało, że mieliśmy przejść malowniczym
skrótem z KROKUSA do centrum Wisły niespełna kilometr,
lecz żeby nie
zmoknąć, dojechaliśmy tam
naszym autokarem, w dodatku pod same drzwi, nowej
dla nas turystycznej atrakcji Wisły - Galerii Adama Małysza. Obejrzeliśmy
tam m.in. pięknie wyeksponowane, wszystkie trofea, którymi dotychczas
uhonorowano słynnego Orła z Wisły. Galeria ciągle
jest uzupełniana. Oj, robi to wrażenie, oj robi. Panie Adamie! Trzymamy
kciuki, żeby jak najdłużej ją wzbogacać. Niestety nie można tam
było robić zdjęć, dlatego też w naszej FotoGalerii zamieściłem kilka
fotografii, które wyszukałem w internecie. Ponieważ autobus w naszym
wiślańskim programie był nieprzydatny, chroniąc się przed
deszczem, skokami, dotarliśmy do naszego drugiego, równie ważnego
punktu programu - Muzeum Beskidzkiego w Wiśle.
Potem
nadal
skokami przemieszczaliśmy się, od wiślańskiego targowiska
do
sklepu, od sklepu do sklepu, od ciastkarni
do cukierni, starając się intensywnie wydać wszystkie pobrane z
Depozytów Kieszonkowego niewykorzystane rezerwy złotówkowe. Na
planowo opóźniony obiad dojechaliśmy również specjalnie
podstawionym autobusem. Po obiedzie zaczęła się już
prawdziwa gorączka przedwyjazdowa, bo trzeba było nie tylko wstępnie
się
spakować, ale i doszlifować program artystyczny na dzisiejszy
wieczór. Wszystko się udało. Program był bardzo ciekawy i
wszyscy świetnie się bawili. Były skecze, zabawy i piosenki. Ogłoszono
wyniki Konkursu Czystości, rozdane zostały nagrody i dyplomy, a na
pamiątkę Zimowiska wszyscy otrzymali takie fajne beskidzkie aniołki na
nartach. W ten ostatni wieczór bawiliśmy się nieco dłużej niż zwykle, a
cisza nocna rozpoczęła się prawie o 23:00! No cóż,
każda rzecz swój koniec ma. Dobranoc i do zobaczenia jutro.
•>FotoGaleria
z 7. dnia Zimowoska<
•>Filmik
z 7. dnia Zimowiska
<
Dzień Ósmy (sobota, 12 lutego)
Zaraz po śniadaniu, dopakowaliśmy nasze torby i walizki i wystawiliśmy
je na korytarz. A swoją drogą,
jak
te mamy to robiły, że bez większego
trudu udało im się je na wyjazd domknąć. Uporządkowaliśmy też pokoje,
żeby wstydu nie było. Całą grupą, podziękowaliśmy kierownictwu Hostelu
KROKUS, za niezwykłą gościnność i pomoc przy realizacji naszego
Zimowiska. Z podziękowaniami i kwiatami, byliśmy również w naszej jadalni
i kuchni oraz w recepcji. Potem jeszcze ostatnie spojrzenie z okien i
balkonów naszych pokojów na piękny widok na Wisłę i panoramę Beskidu,
oddanie kluczy... i zaraz po 12:00 ruszyliśmy naszym autokarem z
gościnnego Hostelu KROKUS, który przez tydzień, był naszym domem w
Polsce, w drogę powrotną do Wiednia. W tym miejscu biję się w piersi i
obiecuję, że wszystkie zdjęcia pięknych widoków, robione z naszego
balkonu, w różnych dniach i o różnych porach, przeniosę na początek
dzisiejszej FotoGalerii. Pierwszym naszym przystankiem był Dom Zdrojowy
w Wiśle, gdzie na własne oczy chcieliśmy
zobaczyć zrobiony z białej
czekolady przez wiślańskich cukierników - posąg Adama Małysza.
Kolejnym przystankiem był Ustroń, gdzie nie tylko odświeżyliśmy
wspomnienia poprzednich Zimowisk, ale i zjedliśmy obiad. Miłą
niespodziankę sprawił nam p. Piotr, który mimo dopiętego na ostatni
guzik planu, zgodnie z którym powinien być samochodem w drodze do Wiednia, postanowił
jednak asekurować nas aż do wyjazdu pociągu z Zebrzydowic
do Wiednia. W pociągu było radośnie i wesoło. A na dworcu w Wiedniu,
oprócz całusków z MamoTatami, były podziękowania i kwiaty, na ręce p.
Ani i Beaty dla p. Piotra oraz
całego POLONEZA za zorganizowanie dla ich dzieci, tego niezwykłego
polskiego tygodnia.
•>FotoGaleria
z 8. dnia Zimowiska
<
•>Filmik
z 8. dnia Zimowiska
<
Oj, naprawdę było fajnie. Do
zobaczyska. Wasz niewątpliwie ulubiony, wirtualny towarzysz polonezowych
zimowych i letnich wypraw do Polski - KUBUS.
O kurcze! Nie starczyło
miejsca na mój wizerunek! Protestuję! Obiecuję, że to będzie poprawione.
No wiecie, co!
Ściskam, Wasz KUBUS |