|
•Przed
nami kolejna, wielka letnia przygoda - wyjeżdżamy na prawie trzy
tygodniowe wakacje do Polski, nad morze. Jak
zawsze, będę się
starał codziennie
opisywać Wam to, co w naszej kolonijnej trawie piszczy.
Również i w tym roku, oprócz zdjęć i filmików
z mojego aparatu, zamieszczony zostanie foto-video materiał z obiektywów
naszych Kolonistów, którym już teraz za wsparcie, bardzo
dziękuję.
Zdjęcia i filmiki, można ściągać do Waszych komputerów bezpłatnie i
do woli. Życzcie nam
przede wszystkim dobrej, uśmiechniętej pogody i taaakich wrażeń.
Wasz, niewątpliwie ulubiony,
wirtualny kolonista -
KUBUS
(Kubuś).
•Podróż
i Dzień Pierwszy (niedziela i poniedziałek, 30 czerwca i 1 lipca)
•Jeszcze
długo po starcie pociągu z Wiednia do Berlina, wagon
264 był najweselszym w całym składzie. Jeżeli sądzicie, że tylko
starszym nie chciało się spać, to jesteście w błędzie. Po śniadaniu, które zjedliśmy na dworcu, poszliśmy na parking do naszego autobusu, w którego
lukach zapakowane już były nasze walizy.
•W
drodze do Dźwirzyna zrobiliśmy sobie dłuższą przerwę w podróży w pięknym
Kamieńcu Pomorskim, gdzie przy samym rynku jest przystań żeglarska i niewielkie ale ładniutkie molo. Jestem pewny, że ta przerwa z podmuchem
morskiego powietrza, wszystkim dobrze zrobiła. Stamtąd w niespełna
godzinę dojechaliśmy naszym super pakownym i ekstra wygodnym zielonym
autobusem do Dźwirzyna. A swoją drogą, choć na autobusie
był napis EmilBus, to prowadził go bardzo sympatyczny
pan Karol, który po obiedzie wrócił już do swojej bazy.
•Po
obiedzie, poszliśmy do naszych pokoi, a tam... walizki stoją pod naszymi
drzwiami! W pierwszej kolejności
był prysznic i zmiana
ubrania, a potem - wyciągnąć nogi na swoim łóżku i tak sobie poleżeć... zwłaszcza, że cieplutki i pyszny obiad bardzo temu
sprzyjał. No cóż, wszystkie misie tak mają. Niektórych trzeba było
obudzić po tej 2,5. godzinnej sjeście, na równie
pyszną jak obiad kolację.
•Wieczorem
w Dźwirzynie popadał lekki deszczyk, więc powitanie z morzem, słusznie zostawiliśmy na jutro,
rozpakowanie bagaży zresztą też. Już w kolonijnym komplecie,
spotkaliśmy się w świetlicy, gdzie wszyscy
się poznali, pobawili trochę, a potem nasi podróżnicy poszli do pokoi, umyli
ząbki, wbili się w piżamy i... zasnęli, jakby ktoś zrobił - pstryk.
No to ja też lecę spać. Dobranoc.
>FotoGaleria<
>WideoReportaż<
•Dzień
Drugi (wtorek, 2 lipca)
•Wcale
nam się nie chciało wstawać, ale śniadanie już czekało. Po posiłku była
wielka „akcja” pt. „wygrywamy konkurs od
razu”. Chłopcy w dzień przyjazdu zaproponowali Pani Kierownik zadbanie o
porządek w hotelu. Pani wyraziła zgodę, więc trzeba
było zakasać rękawy i
brać się do pracy. Sprzątanie sprawiło nam wiele
radości i uśmiechu na twarzy. Gdy już wszystko lśniło, przygotowaliśmy
się do wyjścia w teren.
•Najpierw
poznawaliśmy najbliższą okolicę, czyli Ośrodek "Pionier", a potem Dźwirzyno.
Każde z dzieci tworzyło własną mapkę, z zaznaczeniem najbardziej
interesujących go miejsc, które to weszły w skład mapy Grupy, a ta z
kolei była połową mapy najbliższej okolicy z
uwzględnieniem ważnych dla wszystkich miejsc.
•Po
obiedzie zabraliśmy się za rozpakowywanie bagaży, gdy to zrobiliśmy
nadeszła najlepsza część dnia…w końcu poszliśmy na lody. Mniam, mniam -
na to czekaliśmy! Spacer na plażę sprawił nam również wiele radości,
bo było to nareszcie, długo wyczekiwane prawdziwe powitanie z morzem.
•A
po kolacji,
kiedy nikt nie spodziewał się żadnych niespodzianek... nagle zbiórka
i komunikat, że mamy 5 min. czasu na awaryjne opuszczenia
budynku. Wszyscy dali radę! W autobusie, który ruszył
już w drogę, dowiedzieliśmy się, że w nagrodę za tak sprawnie przeprowadzone ćwiczenie z ewakuacji, wyruszyliśmy na pierwszą wycieczkę - do
Kołobrzegu. Tam czekał pan Antoni Szarmach, który
oprowadził nas po
wielu ważnych i niezwykłych zakątkach tego pięknego portowego miasta.
Byliśmy też przy pomniku Komandora Stanisława Mieszkowskiego -
>zobaczcie
film< o tym, jak
pomnik
powstawał i o ludziach, którzy przyczynili się do jego wystawienia. Wieczorne zwiedzanie zakończyliśmy w Porcie Pasażerskim, gdzie czekała
nas... jeszcze jedna tego wieczoru wielka niespodzianka - rejs statkiem
spacerowym "Monika III" na zachód słońca.
To dopiero była wyprawa! Pan Kapitan osobiście zaprosił nas na pokład, a
potem nawet na mostek kapitański,
gdzie przez chwilę mogliśmy stanąć za kołem
sterowym i pokierować statek. W przeciwieństwie do zgromadzonych na trzech
pokładach licznych pasażerów,
naszym dzieciakom najbardziej spodobał się przycisk
sygnałowy. Rejs i zachód słońca na morzu, dla wszystkich był
niezwykłym przeżyciem. A po powrocie - po przygotowaniu do ciszy nocnej
i przejściu Komisji Konkursu Czystości - naładowani
wrażeniami, zasnęli jak susły, co i ja za chwilę uczynię. No to -
do jutra.
>FotoGaleria<
>WideoReportaż<
•Dzień
Trzeci (środa, 3 lipca)
•No
i nadszedł ten dzień! Dzisiaj wstaliśmy bardzo podekscytowani,
ponieważ to był dzień naszych pierwszych
zajęć specjalistycznych – Szkolenia Żeglarskiego oraz Kursu Jazdy Konnej.
Na początku, co oczywiste, trzeba było się zapoznać z
podstawami arkanami sztuki
żeglarskiej i jazdy konnej, bo bez tego ani
rusz. U jednych pielęgnacja i siodłanie wierzchowca, u drugich
przygotowanie łodzi do pływania. Ale i tu i tam były pierwsze możliwości
praktycznego wykorzystania tej wiedzy.
•Po
obiedzie wybraliśmy się na plażę, gdzie uczyliśmy się pierwszych
kolonijnych piosenek.
Myslę, że poszło to zupełnie nieźle.
Poszwędaliśmy się też trochę po Dźwirzynie, ściślej mówiąc po
okolicznych straganikach. A ten piękny, trzeci kolonijny dzionek,
zakończyliśmy spacerem po plaży, podziwiając zachód słońca i
podśpiewując. Ach, od dzisiaj funkcjonuje już pięknie
przygotowana przez dzieci "kolonijna poczta". A potem, to już tylko: pokój, przygotowanie
ubrania na jutro,
prysznic, piżama, wizyta
komisji Konkursu Czystości i ... spać! Pa, pa. Dobranoc.
>FotoGaleria<
>WideoReportaż<
•Dzień
Czwarty (czwartek, 4 lipca)
•Poranek był bardzo ciężki, bo choć za nami
tylko jedne zajęcia, to mięśnie odczuły je dosyć dotkliwie. Dzisiaj
były pierwsze zajęcia, gdzie dzieciaki podzielone były wg wczorajszej
wstępnej weryfikacji. W każdej z podgrup widać było wielki zapał i chęć
nauczenia się
wszystkiego, i to jak najszybciej. Dotyczy to zarówno
grupy hippicznej jak i żeglarskiej. Jednak w tym drugim przypadku, pół godziny zdecydowanie należały do Neptuna, który
łagodnym kołysaniem uśpił naszych adeptów sztuki
żeglarskiej. Wieczorem rozpoczął się też kolonijny Kurs Tańca
Towarzyskiego. Zgodnie z zasadami, jak przystało na taniec Towarzyski,
wszyscy elegancko się ubrali, aż miło było popatrzeć. Pan Robert bardzo
był zadowolony z całej grupy i pierwszych zajęć, a dzieciaki z
uśmiechniętymi buziami, podziękowały mu za zajęcia brawami. Powiem Wam -
nieźle było.
A potem poszliśmy jeszcze na taki późny spacer główną
ulicą Dźwirzyna , z którego wróciliśmy do pokojów przez plażę. jeszcze
>FotoGaleria< >WideoReportaż<
•Dzień
Piąty (piątek, 5 lipca)
•Kolejny dzień
z zajęciami specjalistycznymi. Aż miło
popatrzeć jak z szybko i z jaką klasą opanowują arkana sztuki
żeglarskiej i jeździeckiej, a co najważniejsze sprawia im to wielką
przyjemność. Dużo ruchu i świeżego morskiego powietrza, a przede
wszystkim
znakomita kuchnia, powodują równie znakomite apetyty. Dzięki
uprzejmości kierownictwa "Pioniera", po
powrocie z wieczornych wycieczek i zajęć, w naszej świetlicy czeka na
dzieciaki szwedzki stół i ciepła herbata. Uwierzcie mi, że był to
znakomity pomysł. Dzisiejszy wieczór upłynął pod znakiem
rozpoczętego wczoraj Kursu Tańca Towarzyskiego. Potem, na dobranoc,
jeszcze spacer brzegiem morza o zachodzie słońca i... już w pokojach -
przygotowanie do Konkursu Czystości, wieczorna toaleta, pod
kołdry i spać. Wszyscy wiedzą, że trzeba być wypoczętym, bo jutro czeka
nas pierwsza
całodniowa wycieczka, o której się tyle nasłuchaliśmy - do Sławogrodu i
Siemczyna. Życzę dobrej nocy i zachęcam do
obejrzenia galerii i
filmiku z naszych dzisiejszych działań.
>FotoGaleria< >WideoReportaż<
•Dzień
Szósty (sobota, 6 lipca)
•Całodniowa wycieczka do
średniowiecznego grodziska >Sławogród
w Czaplinku< oraz do
>Pałacu
w Siemczynie<,
gdzie odbywały się imprezy organizowane z okazji dorocznych Dni
Henrykowskich. To była niezwykła
podróż w czasie. która na wszystkich wywarła wielkie
wrażenie.
Najpierw były średniwieczne klimaty w czaplińskim Sławgrodzie, gdzie
biliśmy własne monety,
piekliśmy pyszne chlebki, uczyliśmy się chodzić na szczudłach, walki
wręcz i nie tylko i... Potem przenieśliśmy się w dźewiętnastowieczne
klimaty na Dni Henrykowskie do Siemczyna. Mieliśmy też bardzo smaczną
przerwę obiadową w bardzo ładnym Ośrodku wypoczynkowym nad Jeziorem
Drawskim. A kiedy
przyjechaliśmy do naszego PIONIERA, to czekała na nas zaimprowizowana na
tarasie i prawie przy świecach, pyszna kolacja. Nawet nie będę próbował
opisywał wrażeń i tego co na tej wycieczce zobaczyliśmy, czego się
nauczyliśmy, co przeżyliśmy, bo to po prostu nie jest możliwe - to
trzeba było z nami przeżyć. Z wypiekami na twarzy,
życzę dobrej nocy.
>FotoGaleria<
>WideoReportaż<
•Dzień
Siódmy (niedziela, 7 lipca)
•Pierwsza wakacyjna
niedziela w Dźwirzynie powitała
nas pięknym, prawdziwie letnim porankiem. To już drugi, planowy dzień
bez dopołudniowych zajęć specjalistycznych,
których, jak
zauważyłem brak było naszym dzieciakom. Po śniadaniu, część kolonistów,
które
zgłosiły taką chęć, poszły odświętnie ubrane
do kościółka, a reszta na sportowo, poszła w pobliski zielony
teren, bo wszystkim zamarzyły
się podchody, a ich przygotowanie,
wcale nie jest takie proste. Później, już wszyscy, polecieli na plażę. Po
obiedzie, na plazy - same fajne relaksujące gry i zabawy.
A po kolacji odbyły się 3. Zajęcia Kursu Tańca
Towarzyskiego - sama
taneczna radość!!!
•Ostatnim,
ale mocnym akcentem tej pierwszej kolonijnej niedzieli była
niespodzianka, czyli spontaniczny
wyjazd do Kołobrzegu, by zobaczyć wielki koncert
"Lato ZET i Dwójki" z udziałem gwiazd
polskiej muzyki rozrywkowej, transmitowany na
ogólnopolskiej antenie Telewizji Polskiej, Radia ZET oraz wielu
komercyjnych stacji radiowycch i telewizyjnych. To dopiero była niespodzianka, a
jaka zabawa i przeżycia. Nikomu, nawet do głowy nie przyszło, żeby
wracać przed zakończeniem koncertu. Wróciliśmy późno, żeby nie
powiedzieć bardzo późno. Ale warto było. Dobranoc.
>FotoGaleria<
>WideoReportaż<
•Dzień
Ósmy
(poniedziałek,
8 lipca)
•Dzisiaj
rozpoczął się
drugi tydzień Kolonii. Od razu zaczęliśmy
go bardzo pracowicie, czyli zajęciami
specjalistycznymi - jazdą konną i
żeglarstwem. Powoli robią się z nas wytrawni jeźdźcy i „wilki morskie”.
Bardzo nas to cieszy. Po obiedzie odbył się quiz związany z
przedwczorajszą wycieczką. Zrobiła się niezła zawierucha, bo każdy
chciał wygrać, popisać się zdobytą na wycieczce wiedzą. Dzieciaki
przekrzykiwały się nawzajem, walczyły o każdy punkt. W dodatku stawka
też była niezła - loody!
•Na zakończenie dnia wybraliśmy się na
wieczorną wycieczkę po Kołobrzegu. Pan Antoni - tym razem nasz
przewodnik, opowiadał o zabytkach nie tylko architektonicznych, ale i
przyrodniczych. Ależ ten Kołobrzeg
piękny. Pełni wrażeń wróciliśmy do naszego Pioniera i w ciągu niespełna godziny była już cisza nocną.
Po takim kilkudniowym maratonie wszyscy z przyjemnością oddali się w
objęcia Morfeusza. No to, ja też lecę spać. Pa, pa!
Do jutra.
>FotoGaleria<
>WideoReportaż<
•Dzień
Dziewiąty
(wtorek,
9 lipca)
•Pogoda
jak zwykle cudna. Aż mi troszkę głupio codziennie powtarzać, że na
dopołudniowych zajęciach
szkoleniowych i na Kursie Tańca Towarzyskiego
jest rewelacyjnie - ale tak właśnie jest. Trzymajcie kciuki, żeby tak
właśnie było do ich zakończenia,
żeby naszym żeglarskim i jeździeckim orłom i sokołom nie
zabrakło zapału i wytrwałości, choć na razie nic na to nie wskazuje. Po
obiedzie grupy poleciały na plażę, a w drodze powrotnej przesmyrnęły się
przez straganiki, gdzie zawsze można znaleźć coś ciekawego. Jeszcze
przed Kursem Tańca, jak przystało na półmetek Kolonii,
zabraliśmy się za porządki w pokojach. Poszło sprawnie,
bo zgodnie ze starą zasadą - porządek robi się raz, a potem tylko się go
utrzymuje.
•Na
Zakończenie Kursu Tańca zrobiliśmy urodzinową niespodziankę
Konstantinowi, który właśnie dzisiaj obchodził 10. Urodziny. Cały dzień
wszyscy udawali, że nic o tym nie wiedzą, no bo niby skąd. Po
zakończeniu zajęć Kostek zaproszony został do środka koła, był trochę
zdziwiony kiedy zawiązano mu chustką oczy. Kiedy po chwili
mu ją zdjęto - zobaczył
przed sobą "tort" urodzinowy z pączków z
zapalonymi świecami i udekorowany balonikami, który trzymał przed nim
uśmiechnięty najstarszy kolonista - David. Kostek zdmuchnął świece
i odśpiewano "Sto lat" i inne urodzinowe
przyśpiewki. Ale był mile zaskoczony! Pewnie sądził, że to
już koniec urodzinowych niespodzianek, a tu w czasie
wieczornego spaceru na plażę odkrywa balon-lampion, który
przygotowano, żeby mógł wysłać swoje najskrytsze życzenia, bo jak mówią
stare ludowe przekazy, spełniają się one pod warunkiem, że fruną do nieba o
zachodzie słońca. A tak właśnie było. No to jeszcze raz Konstantinie - "Sto lat!" i spełnienia wszystkich marzeń. Przy tej okazji
słowa uznania dla wszystkich kolonistów, bo ta urodzinowa niespodzianka była w dużej części
również ich dziełem. Pa, do jutra.
>FotoGaleria<
>WideoReportaż<
•Dzień Dziesiąty (środa, 10 lipca)
•Celem kolejnej wielkiej
(całodziennej) wakacyjnej wyprawy był słynny
Fort Gerharda w Świnoujściu i
Międzyzdrojów, a zgodnie z planem wycieczki, po drodze mieliśmy też
odwiedzić Trzęsacz, Niechorze i Pustkowo. Pogoda była jak na zamówienie - ani plażowa, ani
deszczowa. •Pierwszym przystankiem
był >Trzęsacz<
gdzie obejrzeliśmy wszystko to co najważniejsze, a przede wszystkim
stopniowo "zabierany" przez morze klif wraz z stojącym na nim kościołem.
•Do
>Fortu Gerharda<
weszliśmy
jako rekruci, a wyszliśmy jako pasowany na Kadetów jeden z Oddziałów
Fortu. Nie było to wcale takie proste, bo trzeba było opanować wiele
podstawowych żołnierskich umiejętności - w tym musztrę. Aby dostąpić
tego zaszczytu, trzeba było również poznać historię Fortu i wszystkie
jego zakamarki. No, i strzelanie z armat też było - a jakżeby inaczej.
Wizyta w Forcie na wszystkich wywarła wielkie wrażenie, na
mnie też,
choć już niejedno przeżyłem na tych naszych
kolonijnych szlakach. •Potem
popłynęliśmy na wyspę Uznam, by zwiedzić
największe w Polsce - >Muzeum
Rybołówstwa Morskiego<.
Po powrocie, również szlakiem wodnym,
wsiedliśmy w nasz autobus i pojechaliśmy na obiad do
"Tawerny", która
znajdowała
się w pięknym, widokowym miejscu nad unikatowym
>Jeziorem
Turkusowym<
na Wyspie Wolin. Nie tylko widok, plac zabaw, ale i pyyyszny obiad, upewnił mnie, że wybraliśmy znakomite miejsce na przerwę obiadową w
wycieczce. Stamtąd ruszyliśmy do >Międzyzdrojów<,
gdzie oprócz słynnego Mola i Alei Gwiazd, odwiedziliśmy
również Muzeum Figur
Woskowych.
•W drodze do
domu zwiedziliśmy
jeszcze to, co najważniejsze w >Niechorzu<
i
>Pustkowie<.
Trzeba wiedzieć, że od początku był z nami jeden z najlepszych
Przewodników
Turystycznych - nasz
niezastąpiony Toni Szarmach. Jeżeli
sądzicie, że w autobusie dzieci spały, to
jesteście w wielkim błędzie. W
przerwach
wprowadzenia do zwiedzenie kolejnych punktów wycieczki,
dzieciaki uczyły się kolejnych piosenek i
zabaw,
odbywała się też
kolejna odsłona
Autokarowego Festiwalu Piosenki Kolonijnej o Wielki Puchar Lodów ufundowany przez Kierownika Kolonii, czyli
Pana Piotra. •Kiedy wróciliśmy
do naszego wakacyjnego domu w Polsce, czyli do "Pioniera" - w
świetlicy czekała na nas pyszna kolacja, którą spałaszowano z wielkim
apetytem. •Wszyscy byli pod
wrażeniem tego co zobaczyli i przeżyli. Oj, działo się na tej
wycieczce, oj działo! Jestem pewny, że nasi koloniści na długo
zapamiętają, tę niezwykłą letnią wyprawę.
A potem, to już tylko prysznic i spać. No to trzymajcie się ciepło.
Dobranoc. Do jutra. >FotoGaleria< >WideoReportaż<
•Dzień
Jedenasty
(czwartek,
11 lipca)
•Dzisiaj pogoda pokrzyżowała
nam żeglarskie plany. Ze względu na gwałtowne załamanie pogody
i nasilający się sztorm, mimo pełnej gotowości do zajęć musieliśmy
pozostać na lądzie. Był to dobry moment na pogłębianie teoretycznej wiedzy żeglarskiej, m.in. z nawigacji,
budowy jachtów, czy choćby
dla
rozprężenia - z wiązania węzłów. Byliśmy
też gośćmi Kapitana otwartej w maju br., bardzo nowoczesnej
>Mariny Solnej<
(wcześniej Port
Jachtowy), gdzie wzięliśmy udział w bardzo ciekawej poglądowej lekcji
żeglarstwa z
innej niż dotychczas, ale jakże ważnej perspektywy. Sztorm, który momentami osiągał 9.
stopni w Skali Beauforta, unieruchomił
nie tylko nas ale i całą kołobrzeską flotę rybacką. Polecieliśmy więc do
Portu Rybackiego (największy w Polsce), bo już zobaczenie jej w
komplecie,
było wydarzeniem samym w sobie, a my mieliśmy możliwość
zwiedzenia jednego z wielkich kutrów.
•A u naszych
"konisi" żadne sztormy i wietrzyska nie straszne, bo kiedy trzeba
było, to zajęcia galopem przenoszono do wielkiej, cichej i
spokojnej krytej ujeżdżalni. Instruktorzy to nie mogą się nachwalić naszych amazonek i jeźdźców, że robią takie postępy.
A ja dodam do tego,
że oprócz radości z postępów naszej jeździeckiej młodzieży, przede
wszystkim podziwiać należy fachowość merytoryczną i pedagogiczną
Instruktorów oraz odpowiednie przygotowanie i cierpliwość znakomitych
wierzchowców. I jedni i drudzy, chyba nas trochę polubili.
•Po południu zaczęło się
przejaśniać, co zostało natychmiast wykorzystane na spacer po mieście i
drobne zakupy. Zachwytom nad koralikami, kolczykami i bransoletkami nie
było końca, oczywiście wśród dziewcząt. Chłopcy podziwiali natomiast
wielkie żaglowce i
pirackie akcesoria, gdyż każdy z nich marzy o
przeżyciu takiej morskiej przygody.
•Czasu nie było wiele, bo
wieczorem czekał nas Kurs Tańca Towarzyskiego. Łatwo zgadnąć czego uczyliśmy się tym razem, bo tak samo nazywa się Stowarzyszenie, które
jest organizatorem naszej Kolonii. Bingo! - Polonez!
•Potem każdy miał okazję wykazać się
wiedzą na temat wycieczki do Świnoujścia
i Międzyzdrojów, gdyż panie wychowawczynie
zorganizowały quiz na ten temat. Wygrała Grupa I, która zapamiętała więcej
szczegółów.
•Na koniec dnia wszyscy
wspólnie zaśpiewali hit tegorocznej Kolonii, czyli piosenkę
>Orzeł
może<, którą
podzielili na kwestie żeńską i męską - no nieźle im to wyszło.
>FotoGaleria<
>WideoReportaż<
•Dzień
Dwunasty
(piątek,
12 lipca)
•Wprawdzie pogoda się
zmieniła, jednak ciągle wzburzone morze i silny wiatr, nadal nie pozwalały mniejszym jednostkom na pływanie
nawet
w akwenach portowych.
Na taką okoliczność, już wczoraj zaplanowane zostały zajęcia Szkolenia
Żeglarskiego na lądzie - i to jakie! Otóż, na zaproszenie pana Komandora
Marka Padjasa odwiedziliśmy miejsce, które jest niedostępne dla zwykłych
śmiertelników -
>Morski Oddział Straży Granicznej w Kołobrzegu<.
To, co tam zobaczyliśmy, czego się dowiedzieliśmy, ba, nawet dotknęliśmy
- w najśmielszych snach nikomu z chłopaków, by się nie
wyśniło! Zwiedziliśmy chyba wszystko, w tym także słynny, wielki i
naszpikowany elektroniką okręt
>KAPER
2<.
Troszkę się bałem, że nasze "szprotki" zamęczą gospodarzy pytaniami, lecz wszędzie spotykaliśmy się z
godną podziwu cierpliwością i wyczerpującymi
odpowiedziami, od spraw najbardziej
przyziemnych, jak
kuchnia i mieszkanie począwszy, a na zasadach działania
różnych skomplikowanych
urządzeń i systemów skończywszy. Ostatnim punktem
programu wizyty w MOSG była Jednostka Interwencyjno -
Pościgowa
STRAŻNIK 6 i tam też zaczął się problem, bo wszyscy postanowili zostać marynarzami, w dodatku - prawie
tu i teraz!
Ostatecznie stanęło na tym, że ustalono co należy
dalej zrobić, aby w
przyszłości pływać na takich
fantastycznych jednostkach, jak te, które odwiedziliśmy.
•Potem
przeszliśmy do Portu Jachtowego, gdzie w Marinie zobaczyliśmy nowe
wydanie czasopisma "Kulisy Kołobrzeskie", a w nim artykuł
pt. >"Polonez" - Polonijna
kolonia letnia<.
W Przystani zacumowano już nowe pływające nabytki Ligi Morskiej.
Choć tego lata nie będziemy mogli jeszcze na nich pływać, to i tak jako
pierwsi zrobiliśmy sobie do nich
przymiarkę. •A
na zajęciach Kursu Jazdy Konnej w Budzistowie, bez pogodowych
zakłóceń, bez niespodzianek, ale zdecydowanie - galopem do przodu.
Wiecie, że nasi idą już na przeszkody, konno ma się rozumieć! I tak trzymać!
•Po obiedzie kontynuowaliśmy
militarny i morski temat w
>Muzeum Oręża Polskiego<
w
Kołobrzegu. Od ubiegłego roku, wiele się tu zmieniło - nowe eksponaty i
nowe ekspozycje na miarę 21. wieku. Przewodnikiem tej niezwykłej wyprawy
w czasie był nasz niezastąpiony Toni (Antoni Szarmach). Wszyscy byliśmy
pod wrażeniem tej pięknie podanej i emocjonującej lekcji historii
Polski. A niektórych, to tak to wszystko wzięło, że postanowili zwiedzać eksponaty
od środka. No tak, zobaczcie zdjęcia (fotogaleria) jak David siedzi
sobie w
samolocie. Ten to
wie, jak się urządzić. Po wizycie w Muzeum, poszliśmy jeszcze nad brzeg
Parsęty, by pobuszować po stoiskach handlowych, które już się przygotowują
do
Jarmarku Solnego.
•Wieczorem, już po kolacji,
rozpoczęły się kolejne, 6. już Zajęcia Kursu Tańca
Towarzyskiego. Wprawdzie nie rozpisywałem się wiele na ten temat, ale
mam nadzieję, że z licznych zdjęć w galeriach fotograficznych i z
filmików wyciągnęliście słuszny wniosek - że dzieje się tam dużo i
bardzo pięknie. Widać, jak szybko robią programowe postępy, i
że taniec sprawia im radość i przyjemność. Aż miło popatrzeć.
•Dzisiaj
też 8. Urodziny obchodził jeden z młodszych uczestników, ale
już stary bywalec Koloni i Zimowisk
- Hubert. Po wyjściu z sali tanecznej, nasz Jubilat otrzymał
zadanie pokonania nieznanej mu, a wyznaczonej strzałkami z szyszek
trasy. Droga nie była łatwa, ale na
każdej pokonywanej zawiłości czekał na niego
kolonijny przyjaciel wręczając specjalnego lizaka. Kiedy w asyście i z
bukietem lizaków dotarł do tajemniczego celu, którym okazał się
taras biura Kolonii, rozległo się gromkie "Sto lat!" i... Jubilat oficjalnie stał się starszy o
Rok.
Na tarasie czekała reszta Kolonii i Urodzinowy Tort z... arbuza. Na
zaproszenie Jubilata, party zakończyło się pysznymi lodami
w pobliskiej cukierni. Do domu
wróciliśmy przez plażę, ocierając się o zachód słońca
i w słodkich, pełnych wrażeń nastrojach. To był dzień! No tak, wszystko byłoby
fajnie, gdyby nie ta Komisja Konkursu Czystości. Kolorowych
snów życzę.
>FotoGaleria<
>WideoReportaż<
•Dzień
Trzynasty
(sobota,
13 lipca)
•To
była wyjątkowa, a zarazem nietypowa sobota.
Część kolonistów zaczęła dzień już
o godz. 5:30, gdyż tak wcześnie potrzebowali wstać,
żeby zdążyć na rejs
na duńską wyspę Bornholm. Piękne widoki i pyszne lody
zrekompensowały
niewyspanie. Kilkugodzinny przejazd po wyspie wraz z panią przewodnik
pozwolił im poznać tę część Dani "w pigułce", a pyszny obiad zjedzony
na promie tak wzmocnił grupę, że
wracając
wszyscy tańczyli na
pokładzie
w rytm muzyki z lat 80-tych...
>FotoGaleria
(Bornholm)<
>WideoReportaż
(Bornholm)<
•Pozostała
na lądzie część Kolonii również wzięła udział Morskiej Przygodzie,
ale w kołobrzeskiej Marinie Solnej. Ta wielka doroczna impreza plenerowa,
zaadresowana głównie dla dzieci i młodzieży, w
całości pochłonęła naszych
milusińskich. Brali udział we wszystkim co tylko było możliwe, począwszy
od wielkich
dmuchanych zamków i
wymyślnych zjeżdżalni, konkursów na scenie i nie
tylko, malowaniu „na pirata”, na skimboard'zie i
ścianie
wspinaczkowej też, ba - na samą górę się wdrapali (!). Na pewno nie
udało mi się wszystkiego wymienić, dość powiedzieć, że nasza grupka
wywiozła stamtąd kilka Dyplomów, mnóstwo nagród i upominków, a wszyscy
ubrani byli w koszulki firmowe imprezy, które również były nagrodami. W
Punkcie
Informacyjnym Ligi Morskiej i Rzecznej, z przepięknym żaglowcem,
spotkaliśmy też naszych Żeglarskich Mistrzów
(zdj. obok z
lewej), a potem Pani
Redaktor z >Radia
Koszalin< zrobiła z nami
wywiady i z tego wyszła bardzo fajna audycja, którą można było posłuchać
już w poniedziałek - >Audycja Radiowa<. •Pogoda tego dnia była tak słoneczna,
że po południu
wszyscy jednogłośnie przystali na propozycję wyjścia na
plażę. Szybko wytworzyły się sekcje pływackie i piaskowe, także każdy
mógł spędzać czas w ulubiony sposób. Po kolacji wybraliśmy się na
ścieżkę zdrowia, w myśl zasady - w zdrowym ciele, zdrowy duch. Po takiej
wyprawie od razu się lepiej spało.Dobranoc. Do jutra.
>FotoGaleria<
>WideoReportaż<
•Dzień
Czternasty
(niedziela,
14 lipca)
•Niedziela upłynęła niezwykle
kreatywnie. Rano wszyscy chętni wybrali się do kościoła, natomiast pozostali na spacer, aby potem wspólnie wybrać się do portu. Dotlenieni
koloniści rozpoczęli przygotowania do
wieczornych występów. Młodsza
grupa postanowiła wystawić uwspółcześnioną wersję
Kopciuszka, a starszaki postawili na
kabarety. Śmiechu i dyskusji nie było końca,
finalnie udało się osiągnąć porozumienie.
•Przerwą był kurs tańca
towarzyskiego, gdzie pilnie trwają przygotowania do finału, który
odbędzie się już w najbliższy piątek.
•Wieczorem dla rozładowania tremy
część grupy poszła na plac zabaw, a część wybrała się na karaoke. Gdy
wszyscy się już zebrali rozpoczął się pokaz. Nie zabrakło drobnych
wpadek, wybuchów śmiechu i gromkich oklasków. Wszyscy
spisali się na
medal. Zdolności teatralne oceniam na piątkę. A teraz mówię dobranoc.
>FotoGaleria<
>WideoReportaż<
•Dzień
Piętnasty
(poniedziałek,
15 lipca)
•Rozpoczął się ostatni tydzień
kolonii. Nawet nie wiem, kiedy minął ten czas, tyle się działo.
Po śniadaniu grupy wybrały się na zajęcia specjalistyczne. Ze
względu na wiatr żeglarze, nie wybrali się w morze, natomiast trenowali
na
jachtach
w porcie. W międzyczasie posilali się arbuzem, który potem był również
jednym z pasażerów. Co prawda zieleniał, po wejściu na pokład, ale to
nie z powodu choroby morskiej.
•W Ośrodku Jazdy Konnej w
Budzistowie, niektórzy kursanci po raz pierwszy pogalopowali... i to
ostro.
Wstępny strach szybko minął i można było cieszyć się przyjemnością
szybkiej jazdy w siodle.
•Po południu wszyscy wybrali
się na pocztę, wysłać ostatnie kartki przed powrotem. Pozdrowienia z
Dźwirzyna wkrótce trafią do Wiednia. Na kursie tańca towarzyskiego
dziewczyny i chłopcy radzą sobie turniejowo. Obiecaną nagrodą było
wieczorny spacer do portu i wyjście na rybkę.
•W zaprzyjaźnionej smażalni,
każdy mógł spróbować świeżych, bałtyckich przysmaków. Główny punkt
programu większości turystów nadmorskich możemy uznać za odhaczony.
Po powrocie, w ciągu kwadransa wszyscy smacznie zasnęli.
>FotoGaleria<
>WideoReportaż<
•Dzień
Szesnasty
(wtorek,
16 lipca)
•Dzień
zaczął się od zajęć specjalistycznych. To już ostatnie chwile, żeby
szlifować umiejętności
żeglarskie i hippiczne
- jutro i pojutrze
odbędą się finały. Boże, jak to szybko zleciało!
•Po
południu wyruszyliśmy na wycieczkę do Muzeum
Pałacowego w >Trzebiatowskim
Ośrodku Kultury< -
niegdyś Pałacu Czartoryskich, znanego też jako
Pałac
nad Młynówką.
Była to niezwykła podróż w czasie, zwłaszcza, że przed zwiedzaniem
pałacowych wnętrz i wielu wystaw, można było się przebrać w epokowe
stroje. Z tymi strojami to była niezła zabawa, bo nie wszyscy dbali o
to, żeby założyć skompletowany ubiór. Dwie godziny fascynującej,
poglądowej lekcji historii w pałacowych wnętrzach, zrobiły na wszystkich
niezwykłe wrażenie. Zgodnie z legendą, raz w
roku Pałac odwiedza Biała Dama.
Wielu odetchnęło z
ulgą, kiedy dowiedzieliśmy się, że jej najbliższa wizyta przypada na...
27 lipca.
•Przy okazji
naszych Kolonii, czterokrotnie
już odwiedzaliśmy
Pałac w Trzebiatowie i zawsze podziwiamy z roku na rok bogatsze, a i
nowe, piękne ekspozycje.
•Jest
jeszcze coś, co według mnie, od przeszło 20. lat organizatora Kolonii,
zasługuje na mocne podkreślenie -
wielki profesjonalizm w metodyce historycznego przekazu. Również i
tym razem, nasze dzieciaki, choć nie mają żadnego szkolnego podkładu,
wyszły z Pałacu naładowane i zafascynowane wiedzą
historyczną dotyczącą tego niezwykłego miejsca w Polsce.
Jesteśmy pełni uznania. No i - bardzo dziękujemy.
•Przy
samym rynku w Trzebiatowie obejrzeliśmy fresk z legendarnym słoniem, o
którym wiele dowiedzieliśmy się jeszcze w Pałacu.
Powędrowaliśmy też do Baszty Kaszanej,
która również jest ważnym
elementem historii miasta.
Kochani, jeżeli kiedyś będziecie w
pobliżu, to zapewniam, że warto
zrobić przerwę w podróży i zatrzymać się w Trzebiatowie, a najlepiej na
trochę dłużej! Jednak na razie, zapraszam na
>wirtualny
spacer po Trzebiatowskim Pałacu<.
•Po kolacji poszliśmy poszwędać się trochę po
Dźwirzynie - straganiki, sklepiki, no i nie będę ukrywał, że wszyscy też
zaliczyli to, co oprócz miodu, zwłaszcza latem, misie lubią najbardziej,
czyli
- lody i gofry. A poza tym było też szlifowanko programu na
zakończenie Kolonii, no i koncentracja na porządkach w pokojach, bo Komisja Konkursu Czystości zaostrzyła
kryteria, gdyż szykuje się zbyt
dużo pierwszych miejsc, a finał Konkursu
- tuż, tuż.
>FotoGaleria< >WideoReportaż<
•Dzień
Siedemnasty
(środa,
17 lipca)
•Dzisiaj
odbyły się ostatnie zajęcia żeglarskie. Pogoda na szczęście
dopisała. Wszyscy pilnie słuchali ostatnich
wskazówek, bo już wieczorem czekała nas Piracka Przygoda, czyli
oficjalne zakończenie szkolenia żeglarskiego. Końska grupa będzie mogła
potrenować
jeszcze jutro. •Po
południu przeprowadzono ostatni quiz dotyczący wczorajszej wizyty w
Trzebiatowie, a następnie rozpoczęły się prace nad programem na
zakończenie kolonii. Grupy podeszły do tematu niezwykle ambitnie i
kreatywnie. Ciekawe co przygotują. Pomocą na tym twórczym etapie było
wyjście na plażę. •Po kolacji
wszyscy ciepło ubrani wyruszyli do Kołobrzegu. Chrzest żeglarski polegał
na przetestowaniu umiejętności wszystkich adeptów morskich. Nie muszę
wspominać, że przeszli próbę śpiewająco i zostali mianowani na
prawdziwych "wilków morskich". Po tym stresie, przyszła kolej na
przyjemności, czyli poczęstunek oraz wspólne zabawy i wspomnienia minionych trzech
tygodni. Zobaczcie relacje:
>FotoGaleria<
>WideoReportaż<
•Dzień
Osiemnasty
(czwartek,
18 lipca)
•Nadszedł
czas na finał Kursu Jazdy Konnej. Cała grupa po śniadaniu wyruszyła
do Budzistowa. Żeglarze mieli okazję zobaczyć swoich kolegów w trakcie
ćwiczeń, jak również samemu spróbować jazdy na tych
sympatycznych zwierzakach. Na zakończenie wręczono dyplomy,
łącząc
podziękowania dla wytrwałych instruktorów, którzy trenowali naszych
kolonistów przez ostatnie tygodnie. Konie również na tym skorzystały,
każdy z nich otrzymał soczysty pęk marchewki. Oczywiście wszystko
schrupano na miejscu. •Po
powrocie do ośrodka z żalem pożegnaliśmy
się z panem Tadeuszem - kierowcą "naszego" autokaru, który właśnie
wykonał swój ostatni kolonijny kurs. Przy okrzykach "Hip, hip, hura" i
piosence "Do widzenia, do widzenia", pan Tadeusz ruszył w drogę
powrotną do domu. Pewnie nie wiecie, że na Kolonii przejechaliśmy autobusem z p.
Tadeuszem - wygodnie, wesoło i szczęśliwie - aż 1.280 km
(!). Dziękując, życzymy szerokiej drogi, no i - do zobaczenia na
naszych kolejnych wakacyjnych szlakach. •Korzystając
z ostatnich dni i promieni słońca zorganizowano wyjście na plażę,
gdzie przeprowadzono quiz, który miał rozstrzygnąć o wygranej jednej z
grup. Zwycięzcami okazała się grupa druga. Nagrodą były super wypasione
lody, zaś ich mniejsza porcja była nagrodą pocieszenia. Wszyscy
wzmocnieni słodką przekąską, wybrali się na jeden z ostatnich spacerów dźwirzyńskim "deptakiem".
>FotoGaleria<
>WideoReportaż<
•Dzień
Dziewiętnasty
(piątek,
19 lipca)
•Niestety,
nie da się ukryć, że nieuchronnie zbliżamy się do końca Kolonii.
Zacznę od tego, że do końca
nie wiem, skąd się wzięły zdjęcia,
które zrobione zostały między 4:30 a
5:30 rano! Choć przeprowadziłem niezły wywiad, to niczego konkretnego się nie
dowiedziałem - jak kamień w wodę. Pani Ola też
nie za bardzo była na ten temat
rozmowna. W tej sytuacji, to już p. Piotra po prostu, wolałem nie pytać. Klimat tych zdjęć przypominał
mi trochę fotki, które zrobiłem bardzo dawno temu, kiedy daliśmy dyla z Kolonii,
żeby zobaczyć wstające z morza słońce. A zdjęcia - trzeba przyznać, że
niektóre naprawdę bardzo ładne. Oj, będzie co wspominać.
•Pierwszą
część tego ostatniego już dnia w Dźwirzynie
zdominowała "gorączka" ostatnich zakupów, czyli akcja
likwidowania reszty
kieszonkowego. Większość miała już
przygotowany program zakupów, ale i tak, przelecieliśmy mnóstwo sklepików i straganów.
Zdążyliśmy też na plażę i wypluskać się w morzu, a poprawki i próby do wieczornego programu na zakończenie
Kolonii, od wczoraj są tematem i zajęciami Nr 1. •Po
południu było podobnie, choć z dużym naciskiem na wieczorny program,
łącznie z tym, że wprowadzono do niego nowe przedstawienie -
pt. "Śpiąca
Królewna". Po kolacji wszyscy zniknęli w pokojach, żeby się
odpowiednio przygotować
do tego ostatniego już, Kolonijnego Wieczoru.
•A
wszystko rozpoczęło się o 19:30
brawurowo odtańczonym Polonezem, który otwierał 1. część, czyli
Finały Kursu Tańca Towarzyskiego i
wprawił w
zachwyt zgromadzoną
publiczność. I pooszło - rumba, samba, cha cha, jive, a
z tańców standardowych: foxtrot, walc angielski,
tango argentyńskie i
walc angielski, że nie wspomnę o ulubionym
przez dzieci
-układzie tańca nowoczesnego. Aż trudno uwierzyć, że tego wszystkiego
nasi kursanci, z wielkim przejęciem i
radością nauczyli się, nie licząc
dzisiejszego spotkania, w czasie 9. Zajęć (18
godz. lekcyjnych!).
•Drogi Panie
Robercie, Dzieciaki - Gratulacje! Na zakończenie otrzymali z rąk
Mistrza Roberta pamiątkowe Dyplomy, któremu to, wraz z p. Piotrem, w imieniu
wszystkich, z całego serca podziękowaliśmy. Druga
część wieczoru to właściwie festiwal nagród, pamiątek i dyplomów,
których wręczanie przeplatane było przygotowanym przez dzieci programem.
Naturalnie, były też podziękowania, szczególnie dla Kadry Kolonii -
naszych wszystkich pań - dwóch Ol i dwóch Ań, pana
Piotra, no i dla
naszego Toniego, który mimo wielu obowiązków był z nami w ten ostatni
kolonijny wieczór, w dodatku z upominkami dla wszystkich. W
przygotowanym programie artystycznym, który w całości powstał z
inicjatywy dzieciaków, widać było wielkie zaangażowanie, no i oczywiście
ich klasę artystyczną. Były skecze i scenki rodzajowe, przedstawienie
teatralne i piosenki - w tym jedna specjalnie napisana z tej okazji.
Naprawdę - rewelka! Podziękowaliśmy też Pani
Kierownik
Ośrodka, za kolejną znakomitą gościnę i opiekę, a "Sto lat" odśpiewano prawie szeptem, bo była to już bardzo późna godzina. Przed
nami ostatnia już noc w naszym wakacyjnym domu w Polsce. Życzę
wszystkim pięknych i
kolorowych snów.
>FotoGaleria<
>WideoReportaż<
•Dzień
Dwudziesty i Powrót (20/21 lipca, sobota i niedziela)
•"Każda
rzecz swój koniec ma." Jeszcze przed śniadaniem, po prawie
3. tygodniach odpoczynku, "przywędrowały" do nas walizy i torby
podróżne. Pakowanie, które rozpoczęliśmy zaraz po śniadaniu, poszło
bardzo sprawnie. Wprawdzie wielu się zastanawiało, jak mama to zrobiła,
że wszystko bez problemu się zmieściło, ale ostatecznie - daliśmy radę.
Potem jeszcze uporządkowano pokoje, żeby nikt nie pomyślał, że tu
mieszkały "chrum-chrumki" z Austrii i polecieliśmy na plażę, żeby się
pożegnać z morzem, ale tak, żeby nikt nie był mokry, bo już nie byłoby
się w co przebrać. Po nieco wcześniejszym obiedzie wyruszyliśmy autobusem z naszego
Pioniera w drogę powrotną. Jeszcze w Dźwirzynie
pożegnaliśmy się z Caroliną, Izabelą, Isabellą, Matyldą,
Olą, Svenem oraz Hubertem i
Igorem z całą rodziną, w tym z ulubionym kolonijnym psem obronno -
rozrywkowym (z naciskiem na rozrywkowy) - Kaprysem. Smutno tak się jakoś
zrobiło.
•Przed przekroczeniem granicy zrobiliśmy sobie dłuższą przerwę na taaaki
podwieczorek, czyli na ostatnie lody i inne co nieco w Polsce. Na parkingu
berlińskiego dworca, gdzie juz czekali na nas sympatyczni bagażowi, byliśmy bardzo punktualnie i jako pierwsi
wsiadaliśmy
do pociągu. No nie
wszyscy, bo Ola, choć była z nami do odjazdu pociągu, kontynuowała
resztę wakacji z Berlina z rodzicami.
•Od początku podróż
przebiegała zgodnie z planem i bez zakłóceń, więc do Wiednia, gdzie czekali
stęsknieni Rodzice, przyjechaliśmy bardzo punktualnie. A na peronie
- całuski i uściski na powitania i pożegnania, łezki
w oczach też
były. Wszyscy też, dzieciaki i rodzice, bezskutecznie
wypatrywali głównego sprawcę Kolonii - pana Piotra, który ewakuując biuro samochodem, niestety przegrał wyścig z naszym
pociągiem. Wiedząc już, że nie ma szans na dojazd,
telefonicznie poprosił jadące z Kolonistami, panie Anię i Olę o
pożegnanie się z dziećmi i rodzicami w jego imieniu.
A potem wszyscy pojechali do domu, na pierwsze po prawie
trzech tygodniach, wspólne śniadanie. Oj, będzie co opowiadać i wspominać.
Oj, będzie.
>FotoGaleria<
>WideoReportaż<
Wszystkie zdjęcia można powiększać. •FotoGalerie
z naszych poprzednich Kolonii i Zimowisk:
>Lata
1992-2006<
>Lata
2007-2010
>Od
roku 2012<,
a tu znajdziecie
>wszystkie
filmiki z naszych Kolonii i Zimowisk<
|